Węzeł gordyjski

ks. Włodzimierz Lewandowski

Nasz sposób potraktowania ludzi uciekających przed wojną będzie sprawdzianem na ile jesteśmy w stanie „wyrazić Miłosierdzie przez konkretną i rzeczywistą pomoc”.

Węzeł gordyjski

Zdjęcie będzie krążyło w sieci dwa, najwyżej trzy dni, a potem wszyscy zapomną, napisał wczoraj jeden z dziennikarzy o chłopcu, wyrzuconym przez morze. Jeśli miał rację nie najlepiej to świadczy o Europie, wciąż jeszcze, choćby ustami premiera Orbana, odwołującej się do chrześcijańskich wartości. Mam tu na myśli nie tylko pojawiające się na granicach zasieki. I nie tylko chaos na dworcu Keleti. Chaos panuje przede wszystkim w umysłach. Wydajemy się być podobni do aniołów ze starego midraszu, usiłujących przekonać Pana Boga jakim nieszczęściem będzie stworzenie człowieka. Nic po waszych argumentach, miał odpowiedzieć Przedwieczny, Adam czeka przed drzwiami.

Czytając po raz kolejny tę historię przypomniałem sobie powódź w 1997 roku. Na krótko przed kataklizmem w Dolinie Kamienicy wybudowano most. Gdy nadszedł kataklizm jego prześwit najpierw przesłoniło płynące drzewo. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Kamienie utworzyły tamę, a rzeka… Wyżłobiła obok nowe koryto, płynąc dalej i siejąc zniszczenie. Przy okazji wieś po drugiej stronie została odcięta od świata.

Mamy zatem czekającego za drzwiami Adama, coraz bardziej niedrożny most i płynącą rzekę. I coraz większą bezradność. Nie tylko polityków. Również tak zwanych zwykłych ludzi. Wystarczy poczytać komentarze pod najnowszymi informacjami. Polaryzacja jak w przededniu wyborów prezydenckich i wyłaniający się obraz coraz większej bezradności, często – niestety – przeradzającej się w słowną agresję.

Choć wcale tak być nie musi, czemu przykład dali Islandczycy. Gdy rząd zaproponował przyjęcie dwustu syryjskich rodzin ci ogłosili na Facebooku akcję. Efekt przekroczył wszelkie oczekiwania. Dziesięć tysięcy rodzin zadeklarowało chęć przyjęcia uchodźców pod swój dach. Wczoraj zapytałem o to samo jednego z ministrantów. Myślę – odparł – że w moim pokoju miejsce dla przynajmniej jednej osoby z pewnością by się znalazło.

Czyli są ludzie, myślący kategoriami innymi niż polityczne. Podobne do islandzkich sugestie pojawiły się również w polskich mediach, wskazując na niewykorzystany potencjał, jakim są choćby salki parafialne. Jak w Islandii. Dziesięć tysięcy pomieszczeń. Gdy jeszcze nieśmiało dzieliliśmy się pomysłami z południa Europy nadeszła informacja. Kardynał Angelo Scola zaapelował do parafii archidiecezji mediolańskiej, „by sprawdziły możliwość czasowego udostępnienia pomieszczeń, nawet niewielkich, by przyjąć imigrantów, którzy dotarli lub przybywają do Włoch, a szczególnie do Mediolanu” (za KAI).

Proste rozwiązanie, nie wymagające wielkich nakładów. Często dające okazję podzielenia się tym, co ląduje na śmietniku. Bo nie tylko Włochy słyną z wyrzucania żywności. W Polsce ląduje w koszach około dwóch milionów ton nie wykorzystanego w gospodarstwach domowych jedzenia. Wystarczająco dużo, by nakarmić przybywających.

W programie Jubileuszu Miłosierdzia przewidziano Znak „Jubileuszowy” Ojca świętego: świadectwo dzieł miłosierdzia. Jego sens tak tłumaczono podczas prezentacji Jubileuszu: „Druga perspektywa dokona się w niektórych znakach, jakie Papież Franciszek wykona w sposób symboliczny, udając się na „peryferie” egzystencjalne, aby dać osobiste świadectwo bliskości i uwagi poświęconej biednym, cierpiącym, ludziom z marginesu oraz tym, którzy potrzebują takiego znaku troski. Chwile te będą miały znaczenie symboliczne, ale poprosimy również biskupów oraz księży, aby wykonali w swoich diecezjach podobny znak, w jedności z Papieżem, aby do wszystkich mógł dotrzeć ten konkrety wymiar miłosierdzia i bliskości Kościoła. Jako konkretny znak miłości dobroczynnej Papieża, który pozostanie jako pamiątka tego Jubileuszu, zostanie ofiarowany pewien znaczący gest, wychodzący naprzeciw potrzebom w świecie, aby wyrazić Miłosierdzie poprzez konkretną i rzeczywistą pomoc.

Wydaje się, że nasz sposób potraktowania ludzi uciekających przed wojną będzie sprawdzianem na ile jesteśmy w stanie „wyrazić Miłosierdzie przez konkretną i rzeczywistą pomoc”. Choć oczywiście możemy spróbować rozwiązać problem jak Aleksander Wielki – za pomocą miecza. Co nie znaczy, że Adam dalej będzie stał za drzwiami, a rzeka nie wyżłobi sobie nowego koryta.