Cały urlop w wigwamie

Łukasz Sianożęcki

publikacja 18.09.2015 06:00

Tutaj wakacje dla ducha nigdy się nie kończą.

 Kawiarnia „Pod Globusem” szczyci się najlepszymi lodami w okolicy. Bez konserwantów zdjęcia Łukasz Sianożęcki /Foto Gość Kawiarnia „Pod Globusem” szczyci się najlepszymi lodami w okolicy. Bez konserwantów

Schyłek lata. Na plaży w Krynicy Morskiej wciąż sporo ludzi w strojach kąpielowych, ale coraz więcej wczasowiczów z plecakami widać na dworcu autobusowym. To znak, że wakacje dobiegają końca. – Ale u nas sezon się nie kończy – mówi ks. Sylwester Grabowski SVD, przełożony wspólnoty werbistów prowadzącej dom rekolekcyjno-wypoczynkowy „Bursztyn” w Krynicy Morskiej. – Podczas wakacji nie ma problemu ze znalezieniem wczasowiczów, którzy chętnie wynajmą u nas pokoje. Ale gdy sezon się kończy, większość domów wczasowych w naszym regionie pustoszeje, a u nas wciąż tętni życie – dodaje.

Miejsca w „Bursztynie” są zarezerwowane na długi czas. Jak wyjaśnia ksiądz Sławomir przynajmniej do końca października nie będą narzekać na brak pracy. – Miasto opuszczają osoby spragnione promieni słonecznych i wypoczynku fizycznego, ale do nas przyjadą ludzie, którzy chcą odpocząć również duchowo – mówi Krystyna Riok, która pracuje w „Bursztynie” już od kilkunastu lat. – To pojedyncze osoby, całe rodziny oraz zorganizowane grupy, które pragną przeżyć rekolekcje – dodaje.

Wczasowiczów nie brakuje nawet wraz z końcem jesieni. – Bardzo często odwiedzają nas grupy, które chcą spędzić tutaj Boże Narodzenie czy Wielkanoc – dodaje pani Krystyna. W tym roku w „Bursztynie” zorganizowane zostały m.in. rekolekcje dla uniwersytetu III wieku, spotkania małżeńskie czy rekolekcje dla niepełnosprawnych. W nadchodzących miesiącach odbędą się jeszcze m.in. rekolekcje dla zakonników, księży diecezjalnych, grup AA oraz kolejne nauki dla małżeństw.

Co tak bardzo przyciąga do „Bursztyna”? – To jest po prostu oaza spokoju – mówi Barbara Kłakus z Warszawy. – Przyjeżdżam na Mierzeję już od ośmiu lat i nie wyobrażam sobie, że mogłabym mieszkać gdzie indziej. W Krynicy, która w sezonie kojarzy się raczej ze zgiełkiem, wystarczy odejść kilkaset metrów od centrum, wejść na tutejsze wzgórze, by znaleźć ukojenie na wszystkie bolączki – dodaje. – Każdy z nas ma swoje życiowe krzyże, a kiedy przywożę je tutaj, od razu ich ciężar się zmniejsza. Tutaj po prostu czuć obecność Pana Boga – dodaje pani Barbara. – A ten delikatny wiaterek wiejący od zalewu w kierunku morza przywodzi mi na myśl powiew Ducha Świętego – dodaje. Jako stała bywalczyni ośrodka pani Barbara przyznaje, że ks. Sylwester jest dobrym gospodarzem. – To dzięki niemu ośrodek zyskał renomę i jest jednym z najlepszych w Krynicy Morskiej – chwali kapłana.

O oryginalności domu księży werbistów świadczy również jego wystrój. Każdy z budynków jest urządzony w stylu kontynentu, na jakim kapłani z tego zgromadzenia posługują na misjach. – Tu jest np. budynek „Australia i Oceania” – oprowadza ks. Sławomir i pokazuje dekoracje na ścianach, odwołujące się do tej części świata. – To ręcznie tkana stuła, którą przesłał mi współbrat z Papui-Nowej Gwinei, tam wiszą podobne, np. z Indonezji – dodaje. Obok na ścianie znajdują się plakaty opisujące pracę tamtejszych misjonarzy i życie w tej części świata. Pokoje nie są numerowane, ale noszą nazwy miast, krain czy charakterystycznych dla regionu obiektów. Podobnie jest w blokach „Azja”, „Europa” czy „Ameryka”, w których również znajdziemy mnóstwo nawiązań do tych kontynentów. – Jeśli ktoś miałby życzenie zamieszkać w luksusowym apartamencie, mamy dla niego „Nowy Jork” i „Los Angeles” – mówi przełożony. – A dla kogoś o skromniejszych wymaganiach polecamy np. wigwam – śmieje się.

Przybywających gości już w recepcji wita portret św. Józefa Freina-Demetza, pierwszego misjonarza zgromadzenia, a jednocześnie patrona krynickiego domu. Tuż obok, zupełnie jak na lotnisku, wiszą cztery zegary pokazujące czas w różnych strefach świata. Są to oczywiście kraje, w których misje prowadzą werbiści. Z kolei w sali konferencyjnej wiszą plakaty z opisami wybranych sanktuariów z całego globu. Wybudowana niedawno stylowa kawiarnia nazywa się „Pod Globusem”.

Księża misjonarze serdecznie zapraszają w swoje progi. Zapewniają, że w ośrodku zawsze znajdzie się miejsce dla kolejnego pielgrzyma.