Poznański spór

Andrzej Grajewski

publikacja 24.09.2015 06:00

Upubliczniony przez prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka raport na temat spraw spornych między miastem a lokalnym Kościołem jest przede wszystkim dokumentem propagandowym. Ma ugruntować w świadomości opinii publicznej pogląd, że dotychczasowe relacje były „niesymetryczne” i korzystała na nich wyłącznie archidiecezja.

Ks. dyrektor Piotr Kuś henryk przondziono /foto gość Ks. dyrektor Piotr Kuś
przed odnowionym budynkiem szkoły, gdzie od września będą działać gimnazjum i liceum katolickie

Zanim dokument otrzymał adresat, czyli metropolita poznański abp Stanisław Gądecki, trafił on do mediów. Wystąpienie prezydenta Jaśkowiaka nagłośniła „Gazeta Wyborcza”, która w ogólnopolskim wydaniu poświęciła mu kilka tekstów oraz zamieściła obszerny z nim wywiad, kreując wizerunek niepokornego włodarza, stawiającego opór pazerności poznańskiego kleru. Teksty miały jasne przesłanie skierowane do innych samorządowców: bierzcie wzór z Poznania! W tych publikacjach nie chodziło więc tylko o relacjonowanie konkretnego wydarzenia, ale wezwanie innych samorządowców do nowego zdefiniowania relacji Kościół–państwo na płaszczyźnie regionalnej.

Fałszywy obraz

„Gazeta Wyborcza” kreuje obecnego prezydenta Poznania na jedynego niezłomnego, który miał odwagę postawić się Kościołowi. Tyle że jest to obraz nieprawdziwy. Jego poprzednik, prezydent Ryszard Grobelny, rządzący miastem przez 16 lat, także często spierał się z instytucjami kościelnymi, procesując się z nimi przez lata. Różnica jest taka, że prezydent Grobelny nie dorabiał do tego ideologii, jak to zdaje się robić obecny prezydent. Zrozumiałe jest, że Jacek Jaśkowiak sporządził coś na kształt bilansu otwarcia i chciał zapoznać się z całokształtem problemów, jakie przyjdzie mu rozwiązywać. Nie budzi także kontrowersji fakt, że raport został upubliczniony. Problem w tym, że za fasadą deklaracji o „jawności życia publicznego” kryje się sporo demagogii oraz jednostronnych interpretacji. Obszerne passusy listu prezydenta Jaśkowiaka do metropolity poznańskiego dotyczą bowiem spraw, które albo zostały załatwione, albo nie dotyczą władz Poznania.

Przykładem jest odwoływanie się w nim do przypadku Szkoły Baletowej, którą zarządza Ministerstwo Kultury, bądź powracanie do głośnej przed laty, ale przesądzonej wyrokiem sądowym sprawy zwrotu budynku dawnej szkoły katolickiej, użytkowanej przez VIII Liceum. Raport zawiera również informacje nieprawdziwe, m.in. na temat odszkodowania dla parafii pw. św. Jana Jerozolimskiego za Murami, choć decyzje w tej sprawie są jeszcze nieprawomocne. W fałszywym świetle raport przedstawia ponadto udział miasta i Kościoła w pomocy dla najuboższych. Przywołana w tym kontekście jest kwota 5,5 mln zł, przeznaczona na ten cel z funduszy miejskich. Tyle że została ona przekazana wszystkim organizacjom społecznym, zajmującym się pomocą społeczną, tymczasem zestawienie sugeruje, że całą tę kwotę otrzymał Kościół. Faktycznie zaś tylko jedyna pozycja na liście dotyczy instytucji kościelnej. Wymieniona w niej kwota 80 tys. zł trafia do sióstr prowadzących kuchnie dla najuboższych. W okresie zimowym wydają one codziennie w kilku punktach Poznania ponad tysiąc bezpłatnych obiadów, rocznie wychodzi ok. 350 tys. – Przygotowanie obiadu kosztuje ok. 5 zł, a w przeliczeniu miasto dopłaca do każdego 22 grosze – zauważa ks. kanonik Henryk Nowak, ekonom archidiecezji. – Pozostałą część środków, czyli 4 zł 78 gr dotuje nasza Caritas albo siostry muszą ją uzbierać same, kwestując u sponsorów. Istotna jest także filozofia zarówno listu przewodniego prezydenta do arcybiskupa, jak i samego raportu, opisująca relacje lokalnego Kościoła oraz samorządu Poznania jako obszaru instytucji jeśli nie wrogich, to z pewnością nie działających na rzecz dobra wspólnego. Tego wrażenia nie zmieniają deklaracje prezydenta o potrzebie uregulowania spraw własnościowych.

Chodzi o spór?

– Moje doświadczenia w kontaktach instytucji kościelnych z instytucjami publicznymi w ogóle, a więc zarówno samorządowymi, jak i reprezentującymi Skarb Państwa, są takie, że dla niektórych środowisk wartością samą w sobie nie jest załatwienie jakiejś sprawy w interesie społeczności lokalnej, instytucji kultury czy innej, ale trwanie w sporze – przekonuje mec. Mikołaj Drozdowicz, radca prawny Kurii Metropolitalnej w Poznaniu. Mogę tę opinię wygłosić z całą odpowiedzialnością, ponieważ moje doświadczenia w tym zakresie są bardzo szerokie. Prowadziłem i prowadzę wiele spraw, reprezentując różne podmioty kościelne, nie tylko z terenu archidiecezji poznańskiej. Obserwuję, że jest to zjawisko szersze, nie tylko lokalne. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że dla niektórych środowisk, w tym części mediów, nie jest ważne załatwienie sprawy, ale to, aby ona trwała, bez względu na koszty. Skarb Państwa i samorządy przegrywają bowiem z nami zdecydowaną większość spraw. To się dzieje najczęściej kosztem mienia publicznego, gdyż przeciąganie spraw w czasie zawsze wiąże się z dodatkowymi opłatami z tytułu odsetek czy za bezumowne korzystanie z cudzej własności. Racjonalnie byłoby więc szybko i w miarę polubownie załatwiać spory. Tymczasem wokół nich wytwarza się taki klimat społeczny i otoczkę medialną, aby spór trwał, nawet jeśli wiadomo, że szanse na jego wygranie przez miasto czy inny podmiot publiczny, w tym Skarb Państwa, są żadne. Efekt jest taki, że po 25 latach od początku transformacji ustrojowej nadal nie są załatwione dziesiątki spraw majątkowych. Można zrozumieć, a mówię to jako prawnik, że zdarzają się pojedyncze sprawy, które z powodu inercji sądów, czy jakichś innych nadzwyczajnych okoliczności ciągną się latami.

Ale jeśli kilkadziesiąt podobnych spraw nie jest załatwionych od 25 lat, oznacza to, że komuś zależy na trwaniu w sporze. Pozwala to bowiem w świadomości opinii publicznej utrwalać fałszywy obraz instytucji kościelnych, które występują w relacjach społecznych w jednym wymiarze – roszczeń finansowych. A przecież w tym czasie dzieje się mnóstwo innych rzeczy: funkcjonuje Caritas, otaczająca troską najuboższych, tworzone są nowe instytucje kulturalne, powstają katolickie dzieła edukacyjne i oświatowe, a medialny przekaz jest tylko o jednym – o finansowych roszczeniach Kościoła. Dlatego, moim zdaniem, wiele spraw jest prowadzonych tak opieszale i nieracjonalnie.

Na co idą te środki

W archidiecezji poznańskiej najwięcej środków pochodzących z odzyskanego majątku jest przeznaczonych na dzieła charytatywne, opiekę nad zabytkami, często wymagających zasadniczych i kosztownych remontów, oraz na pomoc parafiom słabszym. – W naszej archidiecezji – mówi ks. kanonik Nowak – jest pewna ilość gruntów rolnych. Ksiądz arcybiskup podjął decyzję, że każda parafia, która ma określoną ilość ziemi, jest zobowiązana raz w roku przekazać na rzecz funduszu diecezjalnego równowartość dwóch kwintali pszenicy. Nasi dzierżawcy przekazują parafiom dochód w granicach od 8 do 12 kwintali tego zboża z hektara, w zależności od klasy ziemi. Z tego funduszu czerpią wsparcie małe ubogie parafie, które w ogóle nie mają ziemi albo są parafiami niewielkimi, a mają zabytkowe kościoły, wymagające wielkich nakładów finansowych.

Diecezja ma oczywiście również środki, które pozyskuje z tytułu dzierżaw budynków, i one służą m.in. parafiom rozpoczynającym budowę kościołów. Diecezja przekazuje średnio ok. 0,5 miliona zł proboszczowi zaczynającemu budowę świątyni i on z tych środków jest w stanie wybudować przynajmniej kaplicę, gdzie ludzie zaczynają się gromadzić. Sporo kosztowały inwestycje na Ostrowie Tumskim, gdzie powstało m.in. nowoczesne muzeum archeologiczne. W odzyskanym budynku, na którego remont wydano blisko 7 mln, łącznie ze środkami unijnymi, ulokowała się Katedralna Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna. Nie mniej kosztowny był remont budynku Akademii Lubrańskiego, w którym mieści się Muzeum Archidiecezjalne. 20 mln zł z własnych środków zostało zainwestowane w budowę biblioteki Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Adama Mickiewicza – wylicza ks. Nowak.

Miasto korzystało też z dwóch szpitali będących własnością archidiecezji, jeszcze dziś korzysta z budynku, w którym mieści się oddział dla przewlekle chorych. Obliczyliśmy, ile diecezja podarowała miastu, nie biorąc od 1945 r. za to czynszu, i wyszła kwota 92 mln zł. Tylko z tych dwóch budynków. A trzeba dodać, że szpitalom w Poznaniu służyły także budynki szpitali sióstr elżbietanek oraz sióstr miłosierdzia Wincentego à Paulo. W zamian miasto zobowiązało się przeprowadzić remont, do czego jednak nigdy nie doszło.

Media wiele rozpisywały się również o sporze wokół Szkoły Baletowej należącej do Ministerstwa Kultury. – Dość dawno zapadła decyzja, aby sprzedać ten budynek, a spór dotyczył jedynie jego wyceny. Problem polegał na tym, że obie strony inaczej oszacowały wartość obiektu – wyjaśnia ks. Nowak. – Ministerstwo liczyło wartość tego budynku metodą porównawczą. Myśmy wzięli pod uwagę metodą dochodową, wychodząc z założenia, że budynek znajduje się w wyjątkowym miejscu, gdyż tuż obok Starego Rynku (a więc w sercu Poznania), miejsca najbardziej prestiżowego, ale także przynoszącego największy dochód właścicielom nieruchomości. Natomiast operat szacunkowy ministerstwa opierał się na porównaniu wartości tego budynku z wartością budynków położonych w innej dzielnicy miasta, konkretnie dzielnicy Łazarz. Oczywiście wartość gruntów i nieruchomości w sercu miasta jest inna aniżeli w innych dzielnicach. Stąd były różnice między naszymi szacunkami oraz różnice w wycenie. Oni proponowali 10 mln, a nasz rzeczoznawca wycenił wartość tej nieruchomości na blisko 13 mln. Negocjacje jednak pozwoliły na osiągnięcie wyniku satysfakcjonującego obie strony i mam nadzieję, że w najbliższym czasie dojdzie do podpisania umowy o sprzedaży tego budynku – przekonuje ks. Nowak. Ministerstwo będzie płaciło etapami, a ostateczne sfinalizowanie tej sprzedaży powinno nastąpić do grudnia przyszłego roku.

W raporcie prezydenta Jaśkowiaka omawiana jest ponadto sprawa reprezentacyjnego budynku szkolnego przy ul. Głogowskiej 92, zbudowanego w okresie międzywojennym przez ks. Czesława Piotrowskiego i znacjonalizowanego w 1956 r. Kościół bardzo długo starał się odzyskać tę nieruchomość, zajmowaną przez znane w mieście VIII Liceum Ogólnokształcące. Wyprowadzka szkoły z tego budynku po tym, jak w 2008 r. Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że jest on własnością archidiecezji, połączona była z protestami społecznymi, podsycanymi plotkami, jakoby w tym miejscu miał powstać bank bądź hotel. Tymczasem od początku było wiadome, że będzie kontynuowane dzieło ks. Piotrowskiego, czyli będą tu działać szkoły. Gruntowny remont i modernizacja obiektu kosztowały 15 mln zł. Pochłonęły więc całą kwotę zaległości czynszowych, jakie archidiecezji udało się wyegzekwować od Skarbu Państwa za bezumowne korzystanie z budynku Szkoły Baletowej.

Ks. Piotr Kuś, dyrektor szkół katolickich, podkreśla, że działające tutaj szkoły mają nawiązywać do tradycji pedagogicznych ks. Piotrowskiego, a więc przekazywać tradycyjne wartości za pomocą najnowocześniejszych metod. Oprowadza nas po budynku, który 1 września przyjmie ponad 460 uczniów z Publicznego Katolickiego Gimnazjum im. św. Stanisława Kostki oraz Publicznego Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego Katolickiego Stowarzyszenia Wychowawców im. bł. Natalii Tułasiewicz. Gruntowny remont trwał ponad rok. Wynik jest imponujący. Wrażenie robią przestronne sale, ich nowoczesne wyposażenie oraz odnowiona aula. Obie szkoły funkcjonowały wcześniej w innym miejscu, w budynkach wydzierżawionych od miasta. Jeśli wykorzystają tę wspaniałą bazę materialną, mają szansę stać się ważną placówką na mapie nie tylko poznańskiej oświaty.

Wymiana gruntów

W korespondencji prezydent Jaśkowiak wysuwa propozycje zamiany nieruchomości z Kościołem. – Jesteśmy za, chcemy wymienić nieruchomości, ale ta wymiana musi być ekwiwalentna – przekonuje ks. Nowak. – Z naszych wyliczeń wynika, że miasto Poznań powinno nam zrekompensować nieruchomości o wartości 20 mln zł. W przeszłości szliśmy miastu na rękę w wielu sprawach – dodaje ekonom diecezji. – W centrum, przy ul. Święty Marcin, była nasza działka, o którą prosiło miasto, argumentując tym, że trzeba tam wybudować ulicę. Zgodziliśmy się ją oddać. Dostaliśmy za to grunt pod budowę nowego kościoła, który już od dawna stoi. Natomiast ulicy, która rzekomo była nieodzowna, do dzisiaj nie wybudowano. Dziś powstaje tam galeria handlowa i wartość gruntu jest zupełnie inna aniżeli wtedy, kiedy go sprzedawano z myślą, że powstanie tam ulica. Jeśli więc prezydent Jaśkowiak mówi, że jest niesymetryczność w relacjach z Kościołem, to powinien wpierw się przyjrzeć, w jaki sposób zostały zagospodarowane nieruchomości kościelne oddawane na określony cel, który jednak nigdy nie został osiągnięty. Jesteśmy gotowi do kompromisów, podkreśla ks. kanonik, ale druga strona musi wiedzieć, że liczyć umiemy.

Kościół, czyli obcy

Pomijając różne szczegółowe kwestie zawarte w piśmie prezydenta oraz w jego raporcie, trudno nie zauważyć pewnej ogólnej tendencji, dominującej w tej korespondencji. Słowo „Kościół” pojawia się w nim w bezosobowym kontekście, jakby tej wspólnoty nie tworzyli ci sami mieszkańcy miasta, którym obecnie rządzi prezydent Jaśkowiak, ale jacyś obcy, którym w gruncie rzeczy nic się nie należy. Warto więc przypomnieć, że prezydent Jaśkowiak urzęduje w zabytkowym budynku dawnego Kolegium Jezuickiego, w którym mieści się poznański ratusz. Po kasacie zakonu w 1773 roku budynek przekazano miastu, a jedna z najlepszych polskich uczelni, z dwustuletnią historią, przestała istnieć. Tuż obok mieści się probostwo farne, najstarszy budynek w Poznaniu. Okalający je mur zniszczyli milicjanci w 1967 roku, bezczeszcząc przy tym figurę św. Józefa. Parafia do tej pory nie wniosła pozwu o zwrot należącego do niej terenu. Ks. Bernard Czajka, proboszcz parafii do 1994 roku, oddał też miastu część parafialnej ziemi, na której mieściło się boisko działającej tam szkoły specjalnej, później zlikwidowanej. Przypominam to wyłącznie gwoli transparentności, o którą pan prezydent tak apeluje w swoim raporcie.