GOSC.PL |
publikacja 15.09.2015 06:00
144 kilometry z Paryża do Chartres pokonał pieszo w trzy dni. Tam padł na kolana i błagał Matkę Bożą o cud uzdrowienia syna. W kuluarach Akademii Francuskiej nie wspomina się tego epizodu z życia Charles’a Peguy’ego. A jego życie wydaje się symbolem duchowych zmagań, jakie toczy od dekad Francja.
Zdjęcie Archiwalne/Domena Publiczna
Charles Peguy
– nawrócony ateista,
który wypominał Francji
odejście od chrześcijańskich
korzeni
Francjo, najstarsza córko Kościoła, co uczyniłaś ze swoim chrztem?! – to słynne zawołanie Jana Pawła II należy do… Charles’a Peguy’ego. Nazwisko to jednak niewiele mówi nad Wisłą. Nic dziwnego, skoro utwory francuskiego pisarza wymazano z kanonu lektur. O Peguym, czcicielu św. Joanny d’Arc, mówi się zdawkowo też studentom, a literaturoznawcy zarzucili studia nad tą postacią. Dlaczego?
Peguy należy do grupy tzw. nawróconych francuskich intelektualistów. Jak Leon Bloy, Paul Claudel, Boris-Karl Huysmans czy Jacques Maritain przeszedł drogę od fascynacji Bergsonem do quasi-mistycyzmu. Peguy, zagorzały ateista, zaangażowany w politykę (mówiono o nim – „mistyk socjalizmu”), walczył z Kościołem. Był kandydatem do prestiżowego wyróżnienia Akademii Francuskiej za twórczość literacką. Ale skreślono go z listy nominowanych, kiedy oświadczył, że stał się katolikiem. „W jego żyłach przelewa się woda święcona” – ironizowali członkowie literackiego gremium. Zablokowali nawet szykowane mu miejsce w Akademii.
Najwyraźniej do dziś mają z nim kłopot. Bo jak tu wykładać literaturę nawróconego ateisty, analizować teksty o inkarnacji, Pasji Chrystusa czy miłości do Matki Bożej zza sztywnych laickich katedr uniwersyteckich. Jak mówić o geniuszu polityka i pisarza, który wypomniał Francji jej odejście od chrześcijaństwa. O Peguym Francja na długo zamilkła. W latach 70., po prawie sześciu dekadach od śmierci pisarza, o jego chrześcijaństwie zaczął pisać przenikliwie Hans Urs von Balthasar, wybitny szwajcarski teolog. A dopiero w latach 90. prestiżowe nad Sekwaną wydawnictwo Gaillimard wydało zbiór chrześcijańskich tekstów Peguy’ego pod wymownym tytułem „Peguy, jakiego ignorujemy”. „Jeśli kiedykolwiek przywróci się mu właściwe brzmienie, Peguy pewnego dnia stanie w rzędzie z Kierkegaardem czy Newmanem i Chestertonem” – pisze Robert Royl, amerykański krytyk literacki.
Kłopot z Peguym mieli też od początku katolicy. Bo mimo deklaracji powrotu do wiary nie praktykował. Oficjalnie. W życiu uczestniczył w jednej Mszy. Dlaczego, skoro modlił się żarliwie i pisał o wcieleniu Chrystusa, szedł pieszo w pielgrzymce do Chartres, a swoje dzieci oddał właśnie tam w opiekę Matce Bożej? Co wydarzyło się w życiu tego, jak się okazuje, tragicznego pisarza?
Dramat
Peguy urodził się w 1873 r. w Orleanie, tu, gdzie na świat przyszła jego ulubienica, św. Joanna d’Arc. Wychowuje się sam – ojciec umiera, kiedy Charles ma kilka miesięcy, a jego matka i babcia całe dnie pracują, by utrzymać rodzinę. „Przez 12 godzin i 7 dni w tygodniu patrzyłem na ich poranione dłonie, które misternie tkały wiklinowe krzesła. Plątałem się między nimi i bawiłem resztkami wikliny”.
Mama i babcia, analfabetki, rzadko odwiedzają kościół. Ale Charles jest ochrzczony. Sporo czasu spędza na ulicy – z tego okresu zapamiętuje obrazy robotniczej Francji, biedy na wsi. Jest typowym „dzieckiem ludu”, zbuntowanym patriotą. Jako 12-latek słyszy historię Joanny d’Arc. Imponuje mu jej odwaga. Chce jak ona oddać życie za Francję. Charles jest dzieckiem zdolnym, szybko się uczy, a dyrektor olreańskiej szkoły pomaga mu dostać się do elitarnej École Supérieur w Paryżu. Tu wykładają wybitni filozofowie i pisarze. Tu uczą się Zola, Maurras, Gide. Peguy jest hardy, uparty. Angażuje się w politykę, walczy o prawa dla robotników, podżega ich do walki o wyższe pensje.
Jako 24-latek żeni się z siostrą przyjaciela. Charlotte pochodzi z rodziny ateistycznej. Charles ma z nią troje dzieci. W 1897 r., tuż po ślubie, kończy swój pierwszy wielki dramat. „Joanna d’Arc” jest monumentalną sztuką. Święta jest w nim przedstawiona jako przywódczyni… socjalistów. Walczy o pokój i sprawiedliwość. Peguy dedykuje utwór Francuzom gotowym „oddać życie za republikę socjalistyczną”. Jest przekonanym ateistą, który walczy z Kościołem, twierdzi, że nie ma on odwagi mówić o prawdzie. Peguy nie wierzy w wieczne potępienie. „Bóg, którego znałem, nie może nikogo odrzucić” – mówi.
Dzięki posagowi Charlotte Peguy zakłada Stowarzyszenie Księgarzy i Wydawców. Jego księgarnia jest miejscem spotkań polityków i literatów z tzw. grupy dreyfusardów. To ważny wątek w życiu Peguy’ego. Alfred Dreyfus, francuski oficer pochodzenia żydowskiego, jest oskarżony o zdradę Francji na rzecz Niemiec. Na podstawie spreparowanych dowodów wytoczono mu proces. Podnoszą się nastroje antysemickie nad Sekwaną. Émile Zola w „Le Figaro” publikuje artykuł, w którym obarcza winą za spreparowanie dowodów prezydenta Francji i rządzącą klasę polityczną. Peguy popiera Zolę. Rośnie w nim świadomość „powołania narodu francuskiego” do walki o prawa człowieka, a po kilku latach także do powrotu do chrześcijańskich korzeni Europy.
Wkrótce księgarnia Peguy’ego bankrutuje. Dotyka nędzy, nie ma z czego utrzymać dzieci. Jest zrozpaczony. Wraca do tekstów św. Joanny, nad którymi ślęczał przez kilka lat. Teraz widzi je w innym świetle. Podobnie jak ona rozważa mękę Chrystusa. Jest rok 1906. Peguy otrzymuje „dar łez i głębokiej modlitwy”. Dwa lata później zwierza się Maritainowi, a potem André Lottowi, przyjacielowi: „Stałem się katolikiem”. Nie lubi używać określenia „nawrócenie”. „Przez lata trwałem w ciemności. Skoro matka mnie ochrzciła, to po prostu do wiary wróciłem. Nie było w tym nic spektakularnego. To długi proces w moim sercu” – wyznaje.
Peguy namawia żonę do ochrzczenia dzieci, prosi ją o ślub katolicki. Charlotte jednak stanowczo odmawia. Koledzy, katolicy, z dezaprobatą patrzą na Peguy’ego. „Co to za katolicyzm bez mszy i sakramentów?” – wypominają mu. Peguy zwierza się Maritainowi: „To dla mnie za wysokie progi po latach ateizmu. Msza, komunia – nie potrafię do tego dorosnąć”. Dużo się modli. „Na każdym rogu Paryża szepcę Ave Maria. Pełno tu Ciebie, o Maryjo, pełno Twojego Ave” – notuje.
Bywa, że znika na całe dnie. „Plątałem się, tak jak w dzieciństwie wokół wiklinowych krzeseł, teraz z różańcem w ręku po alejach i skwerach Paryża” – notuje. Im więcej się modli, tym bardziej tęskni za Eucharystią…
Piotruś i pełnia
Rok 1910. Peguy pisze drugą część dramatu o św. Joannie d’Arc. „Misterium miłości Joanny d’Arc” ma inny wydźwięk niż utwór sprzed lat. Joanna jest tu wpatrzona w Chrystusa, gotowa oddać życie za prawdę. Buntuje się przeciw złu i zakłamaniu Francji. „Co uczyniłaś ze swoim chrztem, najstarsza córko Kościoła?!” – woła. Joanna, podobnie jak Chrystus, oddaje życie za grzechy Francji. Peguy pisze płomiennym językiem z pogranicza mistyki. Atakują go nie tylko krytycy literaccy, ale i środowiska katolickie. „Co Peguy może wiedzieć o Chrystusie, jak może mówić nam o prawdzie, skoro nie praktykuje?!” – powtarzają. Pisarz przeżywa dramat wewnętrzny. Nie chce stracić rodziny. Pisze: „Nie mogę iść drogą zbawienia sam. Do zbawienia dochodzi się razem. Czekam na ciebie, Charlotte, czekam na nasze dzieci”.
Rok 1912. Jego najmłodszy syn Pierre zapada na dyfteryt. Stan chłopca jest ciężki. Peguy ślęczy przy chłopcu nocami. „Nic tu po mnie. Idę wołać o pomoc tam, skąd jedynie może przyjść łaska” – pisze. W nocy wyrusza do Chartres. Na stole przy łóżku Piotrusia zostawia żonie kartkę: „Musiałem to zrobić. Idę prosić Matkę Bożą o zdrowie dla naszego syna i o łaskę wiary dla Ciebie”. Dystans 144 kilometrów Peguy pokonuje, zanurzony w modlitwie, w ciągu trzech dni. Pisze do przyjaciela: „Najwięcej trudności sprawia mi odmówienie »Ojcze nasz«. Nie potrafię wypowiedzieć: »bądź wola Twoja«. Bo czy jestem na nią gotowy? Modlę się więc »Zdrowaś, Maryjo«”. Kiedy pisarz dociera do Chartres, pada u stóp Matki Bożej. Płacze kilka godzin. Czuje dotyk łaski, pisze o przeżyciach mistycznych. „Nie potrafię Ci tego wyjaśnić… – notuje w liście do żony. – Otrzymuję tu łaski nieopisane. Chartres to mój dom. Kiedy się doń zbliża, już w odległości mniej więcej 17 km widać wieżę katedry. Ale kiedy znikała mi za zakrętem, czułem pustkę. Kiedy się pojawiała, rodzaj ekstazy”.
Piotruś Peguy wraca do zdrowia. To prawdopodobnie nie jest obojętne dla żony pisarza. Choć wciąż nie zgadza się ochrzcić dzieci. W lipcu 1912 roku Peguy sam jest ciężko chory. „Nie martwię się jednak o los i dusze dzieci, bo oddałem ich życie w ręce Najświętszej Pani w Chartres” – pisze do przyjaciela Lotta. – „Wierzę, że Ona zajmie się nimi”. I dodaje: „Ciągle się modlę, ale mimo to jestem nieszczęśliwy. Bo brakuje w moim życiu pełni”.
Tą pełnią staje się pierwsza i ostatnia Msza, w jakiej uczestniczy. Jest początek września 1914 roku. Peguy, powołany do armii, w kapliczce w Montmélian składa bukiet kwiatów u stóp Matki Bożej. Szczęśliwy, ale i spokojny, że cokolwiek się stanie, Maryja zajmie się jego dziećmi. Ginie następnego dnia w bitwie pod Marną. Trzy tygodnie później jego żona i dzieci przyjmują chrzest…