Dlaczego ksiądz tak gestykuluje?

Łukasz Sianożęcki

Gość Elbląski 34/2015 |

publikacja 16.09.2015 09:54

Podstawą naszej pracy kapłańskiej jest... miganie

Ks. Józef Pilich prezentuje swoją kolekcję aparatów fotograficznych Łukasz Sianożęcki /foto gość Ks. Józef Pilich prezentuje swoją kolekcję aparatów fotograficznych

Charyzmat zgromadzenia orionistów brzmi: „Praca wśród najbiedniejszych i potrzebujących pomocy”. – Tak można to wyrazić najprostszymi słowami. Ale tak naprawdę jest to praca na różnych polach, również z chorymi i niepełnosprawnymi – mówi ks. Józef Pilich, przełożony wspólnoty księży orionistów w Malborku. Jedną z głównych posług wynikających z charyzmatu zgromadzenia jest prowadzenie duszpasterstwa osób głuchoniemych i niedosłyszących. – Osoby te mają swój klub tuż za plebanią i raz w miesiącu mamy z nimi spotkania w ramach tego duszpasterstwa – wyjaśnia ks. proboszcz. Jak mówi, orioniści w całym kraju, kierując parafiami, zawsze równocześnie świadczą taką posługę. Prowadzą także liczne ośrodki wychowawcze, hospicja, ośrodki dla bezdomnych czy też osrodki wczasowo-rekolekcyjne.  

Posługa wśród głuchoniemych wiąże się również z wieloma ciekawymi sytuacjami. – Cała Msza św. i wszystkie czytania oraz homilia muszą być migane. Język migowy jest więc podstawą naszej pracy w tym duszpasterstwie – dodaje. Koło terenowe związku głuchoniemych w Malborku obejmuje ok. 30 osób, z samego miasta oraz okolic. – Czasem dochodzi do zabawnych sytuacji, bo kiedy ktoś postronny przechodzi obok kościoła i jest właśnie odprawiana Msza św. dla osób niesłyszących, to widzi niespotykany obrazek. Z jednej strony słyszy, że ksiądz coś tam mówi, ale z drugiej bardzo intensywnie gestykuluje. Wówczas wpada w zdumienie i mija dłuższa chwila, zanim zorientuje się, co się dzieje – wyjaśnia ksiądz proboszcz.

Jeszcze kilka lat temu spotkania dla osób niesłyszących były częstsze, jednak w wyniku przybywania obowiązków duszpasterskich musiano je ograniczyć. Decyzja o przekazaniu kościoła św. Jana Chrzciciela w ręce orionistów zapadła 1 kwietnia 1957 roku. Początkowo w parafii posługiwało trzech księży i w pierwszych latach pracy borykali się oni z brakiem miejsca do zamieszkania. Dom wspólnoty, w którym obecnie rezydują malborscy orioniści, powstał dopiero w 1979 roku. Obecnie prowadzą oni dwie parafie obok kościoła – na Starym Mieście pod ich opieką pozostaje również parafia Zesłania Ducha Świętego na Piaskach.

Przełożony wspólnoty z Malborka, jak sam mówi, do orionistów trafił „w sposób naturalny”. – Pochodzę z Kalisza i mój dom rodzinny leży właśnie w parafii orionistów – wyjaśnia. – Moja droga do kapłaństwa wiodła przez grupę ministrancką, bycie z kościołem, pielgrzymki i bliski związek z parafią Opatrzności Bożej – dodaje. – Zawsze wiedziałem więc, że jeśli wybiorę kapłaństwo, to będą to orioniści. Swego czasu podchodził mnie wprawdzie jeden jezuita, którego poznałem w czasie jednej z Mszy św., ale jak widać jezuitą nie zostałem – śmieje się. Jak wyjaśnia, droga do zostania orionistą nie jest łatwa, cała formacja w tym zgromadzeniu trwa bowiem aż 9 lat.

Z wykształcenia przedseminaryjnego ks. Józef jest... stroicielem fortepianów. – W technikum fascynowała mnie muzyka. Później grałem na akordeonie, pianinie i klarnecie. Dziś praca duszpasterska nie pozwala mi na kontynuowanie tej pasji. Zwłaszcza że w tym czasie zrodziło się kilka nowych – mówi. – Są to przede wszystkim fotografia i motoryzacja – dodaje. – Marzę o mercedesie W124 dieslu – śmieje się. – Ale na razie tylko przeglądam informacje na stronach internetowych i w gazetach... i marzę – mówi.

Dużo więcej praktycznych pożytków przynosi księdzu zamiłowanie do zdjęć. – Mam w sumie pięć aparatów fotograficznych, które wykorzystuję w bardzo różnych sytuacjach – mówi. Jak dodaje, fotografuje „wszystko, co się da”. – Trochę natury, trochę architektury, ale wiele zdjęć wykonuję również w czasie posługi kapłańskiej, np. na pielgrzymkach.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: