Droga do Olafa

Anna Kwaśnicka


publikacja 23.08.2015 06:00

Tadeusz Leżak w 31 dni pieszo pokonał prawie 700 kilometrów. Tym razem samotnie podążał Drogą 
św. Olafa z Oslo do Trondheim.


To już ostatni słupek wyznaczający szlak. W tle majestatyczna 
katedra wznosząca się 
nad grobem św. Olafa Archiwum Tadeusza Leżaka To już ostatni słupek wyznaczający szlak. W tle majestatyczna 
katedra wznosząca się 
nad grobem św. Olafa

Kolega ze szkoły zajmuje się budową statków m.in. w Norwegii i na Islandii – opowiada dr Tadeusz Adam Leżak, opolanin. – Przysłał mi książkę swojej znajomej Lucyny Szomburg pt. „Którędy do ciebie, Olafie?”. Do prezentu dołączony był też dopisek: „Tej pielgrzymki pewnie nie znasz”.
Tadeusz Leżak od ponad 50 lat, każdego roku, wyrusza na pielgrzymi szlak z rodzinnego Przemyśla do Kalwarii Pacławskiej. Wyrusza też na wiele znaczenie dłuższych, samotnych pielgrzymek.

Szedł m.in. w marszu ku uczczeniu niepodległości Polski z bieszczadzkiej góry Halicz do Świnoujścia, w milenium śmierci św. Wojciecha pielgrzymował od Levego Hradca, gdzie wybrano Wojciecha na biskupa Pragi, do Świętego Gaju pod Elblągiem, gdzie biskup poniósł męczeńską śmieć, z kolei w 2012 roku pieszo doszedł z Opola do Santiago de Compostela. A potem, aby uzupełnić tamtą wędrówkę, szlakiem żółtych muszli przemierzył Polskę szlakiem Via Regia, czyli jedną z Dróg św. Jakuba, przecinającą nasz kraj ze Wschodu na Zachód.


Król czczony przez wieki


O odtworzonej średniowiecznej Drodze św. Olafa, na temat której otrzymał książkę od kolegi, wcześniej w ogóle nie słyszał. Ale wystarczyło niewiele ponad pół roku, aby wyszukać potrzebne informacje i wyruszyć na pielgrzymi szlak. Korzystał głównie z norweskich stron internetowych, których zawartość tłumaczył przy pomocy dostępnych w sieci translatorów.


– Św. Olaf II Haraldsson pochodził z dynastii Ynglingów. Zjednoczył Norwegię i sprowadził do kraju chrześcijaństwo, z którym zapoznał się w młodości podczas walk m.in. w Anglii – mówi Tadeusz Leżak. Mowa o I połowie XI wieku. – Urodził się w 995 roku – opowiada dalej opolanin – a królem Norwegii był w latach 1016–1028, czyli do momentu, kiedy został zdradzony przez możnowładców. Zbuntowali się przeciwko niemu za namową króla duńskiego Kanuta Wielkiego. Olaf uciekł na Ruś, do Kijowa – kończy.
To jednak nie koniec historii świętego, którego ogłoszono patronem Norwegii. – Olaf wrócił do ojczyzny w 1030 roku, by ponownie objąć we władanie królestwo. 29 lipca 1030 roku zginął w bitwie pod Stiklestad. Mówi się o wielu cudach, które miały miejsce po jego śmierci. Wedle legendy pierwszy z nich wydarzył się już na polu bitwy, kiedy kropla krwi Olafa padła na zranioną rękę wroga i rana szybko się zagoiła – tłumaczy opolski pielgrzym i dodaje, że ciało króla przeniesiono do pobliskiego miasteczka Nidaros, dzisiejszego Trondheim, i tam je pochowano. – 3 sierpnia 1031 roku, ze względu na liczne cuda i rozszerzający się kult, Olafa ogłoszono świętym poprzez podniesienie jego relikwii przez biskupa Grimkela. Już w tamtym roku nad jego grobem postawiono pierwszy drewniany kościółek. Natomiast kamienną świątynię ukończono w 1300 roku – opisuje, pokazując zdjęcia imponującej katedry.


Średniowieczny cel pielgrzymów


Do 1217 roku Nidaros było stolicą Norwegii, a do czasów reformacji, czyli do 1537 roku – siedzibą katolickiej archidiecezji. – Ta miejscowość bardzo wiele zyskiwała dzięki kultowi św. Olafa, do którego grobu przez ponad 500 lat przybywało wielu pielgrzymów – podkreśla pan Tadeusz. Wyjaśnia, że największe uroczystości obchodzone są w Trondheim 29 lipca, kiedy przypada wspomnienie liturgicznego św. Olafa. Co więcej, mimo że obecnie katedra św. Olafa jest kościołem protestanckim, to na okres kilku dni w roku jest niejako oddawana katolikom, by mogli uczcić swojego świętego. W tym roku kilkudniowe uroczystości rozpoczęły się w niedzielę 26 lipca.
Blisko 700-kilometrową, średniowieczną Drogę św. Olafa ze stolicy Norwegii do katedry w Trondheim odnowiono w 1997 roku. Później powstawały też kolejne drogi z innych miejscowości. – Pierwsze Polki, które przemierzyły ten szlak, to właśnie Lucyna Szomburg, autorka dziennika, którym się inspirowałem, i jej koleżanka. Te panie pielgrzymowały do grobu św. Olafa latem 2009 roku – wyjaśnia. – Byłem w Rzymie i Jerozolimie, pieszo doszedłem do Santiago de Compostela, ale okazało się, że wśród średniowiecznych dróg pielgrzymkowych ważna i znana była też Droga św. Olafa. Dlatego i ją postanowiłem przemierzyć – dodaje ponad 70-letni pielgrzym. Cel zrealizował podczas 31-dniowej wędrówki. Wyruszył 17 czerwca z Oslo.


Surowy klimat i dzika przyroda


Droga wiodła zarówno przez lasy, wysokie góry, kamieniste, puste przestrzenie, jak i przez urokliwe doliny rzeczne. Fragmentami trzeba było przedzierać się przez gęste i wysokie chaszcze, pokrzywy, a także uważać na grzęzawiskach i moczarach, w których w przypadku nieostrożności łatwo można było stracić buty. Trzeba było umiejętnie przeskakiwać z kępy na kępę, oczywiście za każdym razem z kilkunastokilogramowym plecakiem. Okazało się też, że w przemierzanych górach i w lipcu może spaść śnieg, czego pan Tadeusz doświadczył w czasie swojej wędrówki.
– Ze względu na surowy klimat, dziką przyrodę i niewielu spotykanych na szlaku ludzi ta droga jest znacznie trudniejsza niż tzw. francuski szlak do Santiago de Compostela, ale w nagrodę otrzymuje się niezwykłe krajobrazy – przyznaje pielgrzym. Opowiada, że czasem idzie się po zboczach gór szerokimi trasami narciarskimi, a innym razem po wąskich deskach rozłożonych na podmokłych terenach. 
– Miałem opracowaną całą trasę, rozrysowane mapki i rozpisane sklepy. Bo były takie okolice, że kilka dni pod rząd po drodze miało nie być żadnego sklepu – opowiada i dodaje, że emocje, które mu towarzyszyły w drodze, powodowały, że napotykane trudności chętnie pokonywał, a zmęczenie szybko mu mijało. – Cały czas miałem przed oczami końcowy cel. W drodze czułem się szczęśliwy. Cieszyłem się tym, że żyję, że mogę rozkoszować się pięknem otaczającego mnie świata, a także cieszyłem się wolnością. Wraz z kolejnymi kilometrami na nowo doceniałem też swoją rodzinę i miejsce, w którym żyję – podkreśla.


Pielgrzymów tylko garstka


Paszport pielgrzyma, który pan Tadeusz otrzymał u początku drogi, dziś jest wypełniony pieczątkami zebranymi na szlaku, m.in. z kościołów i miejsc noclegowych. Opolski pielgrzym początkowo zatrzymał się w Oslo u członka Klubu Esperantystów, do którego sam należy. Później, na trasie dość dobrze oznakowanej tzw. krzyżami św. Olafa, korzystał z niewielkich schronisk dla pielgrzymów. Często to urokliwie wyglądające, maleńkie chatki. W środku nie ma nikogo z obsługi. Po prostu przygotowane są miejsca do spania oraz aneks kuchenny, często zaopatrzony w smakołyki, a z wygód można korzystać pozostawiając opłatę na miejscu lub uiszczając ją u celu podróży, w biurze obsługi pielgrzymów w Trondheim. W większości z nich pan Tadeusz był całkiem sam. Ale w czasie miesięcznej wędrówki spotkał na szlaku kilku innych pielgrzymów, w tym dwa małżeństwa: niemieckie i amerykańskie, a także Czeszkę i dwóch Holendrów.


– Część osób, nie mając czasu na miesięczną wędrówkę, pokonuje Drogę św. Olafa etapami, wybierając się na szlak przykładowo tylko w soboty i niedziele – wyjaśnia pan Tadeusz. Przypuszcza, że gdyby szedł kilka dni później, tak by u celu drogi być pod koniec lipca w czasie uroczystości ku czci św. Olafa, to w drodze spotkałby więcej osób. Tymczasem do Trondheim dotarł już 18 lipca.
– Droga św. Olafa daje niesamowite poczucie jedności z naturą i jej Stwórcą, poczucie jedności z otaczającym człowieka światem przyrody. Idąc, miałem bardzo dużo czasu na przemyślenia, na zastanowienie się nad swoim życiem. Tak naprawdę każda pielgrzymka jest modlitwą, która zmienia człowieka – podsumowuje Tadeusz Leżak. I podkreśla, że w czasie tej wymagającej wędrówki, w której doświadczył też zatrucia, osłabienia, a nawet odwodnienia, był pewny jednego – że Boża Opatrzność nad nim czuwa. Z błyskiem w oku dodaje: – Pielgrzymowanie mnie odmładza. Mimo że mam już 70 lat, czuję się młodszy.

TAGI: