Tu opowiada się własną historię życia

ms

publikacja 13.08.2015 06:00

Wysoki biały krzyż – znak rozpoznawczy Przystanku Jezus. Na woodstockowe pole wyszło 791 ewangelizatorów. Niektórzy, żeby tu przyjechać, pokonali odległość ponad 9 tys. km, ich znakiem rozpoznawczym były pomarańczowe koszulki z obliczem Jezusa i słowa: „Nic nas nie oddzieli od miłości Jezusa”.

 W ewangelizacji uczestniczyli katolicy z Polski, Malezji, USA, Francji, Niemiec, Norwegii i Anglii ks. Marcin Siewruk /Foto Gość W ewangelizacji uczestniczyli katolicy z Polski, Malezji, USA, Francji, Niemiec, Norwegii i Anglii

Na zakończenie Koronki do Miłosierdzia Bożego padają słowa zachęty: – Ponad 400 tys. ludzi uczestniczących w festiwalu czeka na słowa, że „nic ich nie oddzieli od miłości Jezusa”.

W jednym z namiotów ustawionych na Przystanku Jezus jest wystawa o prześladowanych chrześcijanach, szczególnie mocne wrażenie wywołuje modlitwa Leny, która potwierdza, że jest gotowa oddać za Jezusa swoje życie, życie swojego męża i życie swoich dzieci. Zadajmy sobie pytanie, co jesteśmy w stanie oddać, kiedy wychodzimy ewangelizować na woodstockowe pole. Na pewno spotkasz się z oskarżeniem, wyśmianiem, kpiną. Ale zobacz – nic nie zdoła odłączyć cię od miłości Chrystusa, a pół miliona ludzi czeka na Dobrą Nowinę, czeka, żeby usłyszeć, że Jezus Chrystus umiera za każdego człowieka, za mnie i za ciebie, za każdego chłopaka i dziewczynę na Woodstocku.

Dla wielu ewangelizatorów każda chwila spędzona poza miejscem ewangelizacji była zmarnowanym czasem. Wśród ogromnego tłumu młodych ludzi przemieszczających się na wielkim terenie festiwalowym, pomiędzy scenami, skąd docierały potężne dźwięki muzyki, punktami gastronomicznymi i namiotami, widać było grupki sióstr zakonnych, księży, kleryków i ewangelizatorów, którzy chętnie rozmawiali z każdym, kto ich zagadnął. Potrzeba opowiadania o miłości Boga jest tak silna, że na Przystanek Jezus przyleciało siedmioro misjonarzy z Kuala Lumpur w Malezji, którzy pokonali ponad 9 tys. km, żeby podzielić się łaską spotkania z Bogiem.

– W swojej pracy misyjnej natknąłem się na Wspólnotę św. Tymoteusza z Gubina i zaproponowano mi, żebym przyjechał na Przystanek Jezus. W ubiegłym roku byłem po raz pierwszy i było to dla mnie niezwykłe doświadczenie ewangelizacyjne, spotkanie z tak ogromną rzeszą ludzi. Bardzo mnie zainspirowała ta forma ewangelizacji, do tego stopnia, że jak wróciłem do domu, opowiadałem o tym moim przyjaciołom ze wspólnoty modlitewnej i w tym roku 6 z nich przyjechało ze mną na Przystanek Jezus, żeby doświadczyć mocy Boga i stać się częścią dzieła ewangelizacyjnego – opowiada John Paul, świecki misjonarz z Kuala Lumpur, od 20 lat wędrujący po świecie i głoszący Dobrą Nowinę.

– Zanim zostałem misjonarzem, przed 20 laty, pracowałem przez 11 lat na wysokim stanowisku menedżerskim w banku i mogę powiedzieć, że byłem „niedzielnym katolikiem”. Moja relacja z Jezusem nie była wyjątkowa, ale wszystko zmieniło się, gdy uczestniczyłem w rekolekcjach parafialnych i bardzo osobiście doświadczyłem relacji z Jezusem Chrystusem. Nagle chciałem poznać jeszcze bardziej, kim rzeczywiście jest Jezus, kto to jest, kto przyszedł dla mojego zbawienia, przebacza mi grzechy. Zacząłem czytać Biblię, modlić się, żeby lepiej poznać Boga. We wspólnocie modlitewnej, którą odnalazłem, nauczyłem się wzrastać w relacji z Jezusem, wspólnota dała mi również zaangażowanie i pasję, żeby ewangelizować, opowiadać o Ewangelii. Uczęszczałem do szkoły misyjnej, żeby zostać misjonarzem, pracowałem w Nowej Zelandii, Australii, Polsce. Moje życie to pragnienie naśladowania Jezusa i dzielenie się moim doświadczeniem z innymi.

John opowiada, że zupełnie inne ma doświadczenia z ewangelizacji np. w Nowej Zelandii. – Tam panuje bardzo ateistyczna mentalność. Ludzie są, oczywiście, bardzo mili, słuchają chętnie, ale potem grzecznie podziękują, mówiąc, że to propozycja nie dla nich, bo są bardzo zadowoleni ze swojego życia i nie potrzebują Boga. W Polsce ludzie chcą słyszeć więcej na temat Zbawiciela. Widząc, że jestem obcokrajowcem, chcą się dowiedzieć, jak poznałem Jezusa. Patrząc na mnie, są przekonani, że jestem Hindusem albo buddystą i są zaskoczeni, że jestem chrześcijaninem, katolikiem. Pytają, jak to możliwe. Jest to doskonała okazja, żeby się podzielić i powiedzieć im, kim Jezus jest dla mnie – mówi John.

– Tutaj, na Woodstocku, opowiada się własną historię życia, drogę poznania Jezusa. To bardzo dotyka, bo dzielisz się na temat swoich zmagań i słuchacze identyfikują się z twoim bólem, a ty dajesz im klucz do rozwiązania problemów. Tym kluczem jest Jezus. Prowadziliśmy konferencję dotyczącą islamu i warunków życia katolików w kraju muzułmańskim. Jesteśmy tutaj, żeby zanieść jasny przekaz o Bożym przebaczeniu i miłosierdziu, bo nie jesteśmy święci, ale spotkaliśmy Boga. Dla młodych słuchaczy świadectwo katolików z kraju, gdzie islam jest religią dominującą, było bardzo inspirujące. 

– Jestem w grupie modlitewnej, której liderem jest John Paul. Opowiadał nam o Przystanku Jezus i zaproponował, żebyśmy zrobili coś nowego, żebyśmy pozwolili, by Bóg postawił nam wyzwanie, żebyśmy wyszli z naszej strefy bezpieczeństwa. Przez długi czas zmagałam się z podjęciem decyzji o przyjeździe do Polski i przed miesiącem zdecydowałam się. Mam 8-letnią córkę, którą musiałam zostawić w domu, bałam się tego, to wymagające. Ale Bóg pokazał mi, że moja wspólnota jest jak rodzina i teraz jej członkowie opiekują się córką. Po 10 miesiącach walki poczułam pokój i zdecydowałam się na wyjazd, zaczęłam zbierać pieniądze. Bóg pobłogosławił i zostałam wyposażona we wszystko, co było mi potrzebne – mówiła Fiona Biggs z Malezji.

TAGI: