GOSC.PL |
publikacja 03.08.2015 06:00
Niedawno troje wolontariuszy wróciło z kilkudniowego pobytu w Afryce. Bo jak lepiej niż na miejscu poznać problemy misji?
Zdjęcia Archiwum „Młodzi dla Kamerunu”
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego
Projekt „Młodzi dla Kamerunu” realizowany jest w 13 diecezjach. Najkrócej mówiąc, polega na wsparciu materialnym młodzieży afrykańskiej, modlitwie za misjonarzy oraz adopcji na odległość. – Pracujemy jako wolontariusze na rzecz Centrum Misyjnego Sióstr Pallotynek w Warszawie. Łączą nas przyjaźń i wola pracy na rzecz misji, a także odpowiedzialność za Kościół – podkreśla Michał Piętosa, pomysłodawca i koordynator projektu.
Budują szkoły
Zaczęło się niewinnie – od paczki zabawek wysłanej na misje. Ale dla ludzkich serc przecież nie ma granic. Do tej pory w ramach projektu „Młodzi dla Kamerunu” przekazano na rzecz misji 85 tys. zł. Dzięki temu udało się wybudować szkołę w Kengang. Prawie na ukończeniu jest także szkoła w Ndzindong. Powstały też sanitariaty w Lafe-Baleng i w szkole św. Kizito w Bafoussam. Dzięki projektowi do Afryki trafiło też ponad 100 kg lekarstw i środków opatrunkowych o łącznej wartości przekraczającej 40 tys. zł. Poza tym laptop, dwa dyski przenośne, oprogramowanie, aparat fotograficzny z osprzętem, mikrofony ze statywami, kable, wzmacniacz, głośnik, stabilizator prądu – to sprzęt dla Chóru Młodzieżowego im. Jana Chrzciciela z parafii św. Alberta w Bafoussam. Wszystko to łącznie o wartości ponad 13 tys. zł. Skąd te wszystkie pieniądze? Ze sprzedaży kalendarzy, koszulek, dzięki piknikom misyjnym i wielu, wielu innym inicjatywom. Mózgiem całego przedsięwzięcia jest Michał Piętosa z Zielonej Góry. Na co dzień katecheta, szczęśliwy mąż Justyny i tata 7-miesięcznego Ignacego.
– Za każdym razem zabieram ze sobą do Afryki jedną albo dwie osoby, aby mogły przyjrzeć się pracy misyjnej. Koszt wyjazdu wolontariusze pokrywają w większej części z prywatnych pieniędzy. Nie zawsze jednak są w stanie przygotować całą kwotę. Nie korzystamy jednak z pieniędzy zebranych podczas zbiórek, ale szukamy sponsorów wyjazdu i uderzamy z prośbami, gdzie się da, aby móc partycypować w tych kosztach – wyjaśnia M. Piętosa. Z Michałem do Afryki polecieli ostatnio Małgorzata Wiatr z Pszczyny oraz Sebastian Maślanka z Zielonej Góry.
Motocykl dla nauczyciela
Pobyt na Czarnym Lądzie to spotkania, spotkania i jeszcze raz spotkania. – Odwiedzaliśmy ludzi w domach, poznając ich codzienne życie. To było prawdziwe smakowanie Afryki. Tam nic nie było udawane i na pokaz. Normalne codzienne życie, z jego cieniami i blaskami. Chwile spędzone z tymi ludźmi to najwspanialsze, co mogło nas spotkać. Zasiadanie z nimi do posiłków, towarzyszenie im w codziennej pracy, nauce, zdobywaniu i przygotowaniu pożywienia oraz w opiece nad dziećmi. To chwile, których przeżycie byłoby niemożliwe na zwykłej wycieczce – podkreśla koordynator projektu. Podczas pobytu w Kamerunie wolontariusze spotkali się z odpowiedzialnymi za budowę szkoły w Ndzindong.
– Placówka katolicka od wrześnie będzie normalnie funkcjonować. W budowę zaangażowani są rodzice dzieci, które będą się tam uczyć. My postanowiliśmy pokryć koszty konstrukcji dachu. Przekazaliśmy pieniądze proboszczowi parafii ks. Hugonowi, który na miejscu koordynuje prace związane z budową szkoły – wyjaśnia M. Piętosa. Wolontariusze spotkali się też z dyrektorem szkoły w Lafe-Baleng, gdzie sfinansowano budowę szkolnych toalet. – Tam przymierzamy się do rozbudowy istniejącej już placówki – tłumaczy Michał. – Byliśmy też w wiosce Kengang, gdzie stoi już szkoła, którą wybudowaliśmy. Jest zadbana i uczęszcza do niej kilkaset dzieci. W wiosce to prawdziwy ośrodek kultury. Podczas ostatniej wizyty kupiliśmy też motocykl dla nauczyciela Valerego Guya Tchonanga, pracującego w kilku szkołach. Niektóre oddalone są o ok. 7 km od Bafoussam – dodaje.
Zapraszają do Krakowa
Wolontariuszom po głowie chodzą kolejne projekty. – Będąc w Kamerunie, ustalaliśmy szczegóły przyjazdu młodzieży kameruńskiej na Światowe Dni Młodzieży w przyszłym roku do Krakowa. Są osoby chętne do wyjazdu. Teraz muszą wyrobić paszporty i wizy. Jeśli tylko uda się to załatwić, zaczniemy zbierać pieniądze na sfinansowanie im wyjazdu i pobytu w Polsce – zapowiada Michał. – W Afryce spotkaliśmy się z ks. Erikiem, który odpowiada za duszpasterstwo anglofonów mieszkających w Bafoussam. Msze są odprawiane w tymczasowej kaplicy. Na niedzielną Eucharystię uczęszcza ponad 700 osób. Kolejnym budynkiem, który ma stanąć na terenie parafii, jest szkoła dla ok. 500 dzieci w Bafoussam i to nasz kolejny projekt. Jego koszt to 65 tys. zł. Dlatego już myślimy o kolejnych piknikach misyjnych i animacjach w parafiach – dodaje z zapałem.
W budowie wspomnianej szkoły ma pomóc wydanie płyty z chrześcijańską muzyką kameruńską, śpiewaną w tradycyjnych językach. Część materiału już jest. – Pewnego popołudnia Valery, mój przyjaciel i jednocześnie nasz kameruński tłumacz-przewodnik, oznajmił nam, że jego kuzyn zaprasza nas do siebie, bo koniecznie chce nas poznać. Yves przyjął nas do siebie wraz z rodziną – wyjaśnia Michał. – U niego w domu mogliśmy skosztować wielu kameruńskich specjałów i – co najważniejsze – posłuchać muzyki śpiewanej na cześć Pana Boga w lokalnych językach. Przyjęli nas jak swoich. Rozmawialiśmy o ich problemach, codzienności, o tym, jak wychowują swoje dzieci, jak wyglądają ich praca i codzienność w tym ogromnym mieście. Otrzymałem także zgodę na wykorzystanie jego utworów (wiele z nich to muzyka chrześcijańska), żeby wydać płytę-cegiełkę w Polsce. Zyski z jej sprzedaży zasilą kolejną budowę szkoły – tłumaczy.
Pobyt w Kamerunie to jednak zderzenie ze skrajnym ubóstwem. – Kontrast w tym kraju jest ogromny. Z jednej strony widać na drogach luksusowe samochody terenowe, które w Polsce są za drogie nawet dla zamożnego Kowalskiego, z drugiej strony ludzi żyjących na wsi w nędzy. Mają jednak coś, czego wielu z nas brakuje – zauważa wolontariusz. – Naturalny rytm dnia, pracę, która nie polega na zdobywaniu pieniędzy, ale pokarmów i wody. Mają siebie i swoje rodziny. Mają czas dla siebie i dla innych, bo wiele rzeczy robią wspólnie. Są radośni, pogodni i zadowoleni, jakby nie zwracali uwagi na tę biedę. Cóż, wychowali się w takich warunkach, więc są do nich przyzwyczajeni. Jednak jest też coś, czego nie mają. To właśnie możliwość uczenia się. Takie spotkania utwierdzają mnie w decyzji, jaką podjąłem z moimi współpracownikami kilka lat temu. Budujemy szkoły! By dawać coś niezbywalnego. Wiedza, możliwość edukowania się, daje ogromne możliwości tym słodkim, często bardzo biednym dzieciom – mówi Michał.
Zmarszczki doświadczenia i młodość ducha
Dla Michała to już kolejna wyprawa, a dla Sebastiana Maślanki to dopiero pierwszy wyjazd, którego ani przez moment nie żałuje. – Po pierwsze – to doświadczenie innego rodzaju biedy niż ta spotykana w Europie czy ogólnie w krajach rozwiniętych. Tam domy są z żerdzi obrzuconych gliną lub glinianych cegieł. Często bez drzwi, a z wysokim progiem czy postawioną deską, aby węże miały utrudnione wejście, a także z klepiskiem zamiast podłogi czy z paleniskiem wewnątrz. Ta bieda uwidacznia się również poprzez brak dostępu do opieki zdrowotnej, lekarstw. Niezagojone rany są tu na porządku dziennym – zauważa zielonogórzanin.
– Pobyt w Kamerunie to też zrozumienie, że to jest normalne życie i codzienność Kameruńczyków. Oni są do tego przyzwyczajeni. Świadczą o tym ich uśmiech, serdeczność, otwartość i zaproszenia, aby wejść do ich domów – dodaje. Pobyt w Kamerunie to także doświadczenie prawdziwej miłości Chrystusowej. Sebastian ujrzał ją w polskich siostrach pallotynkach. – Widać w nich ofiarność, chęć niesienia pomocy innym, oddawania siebie. Są na misjach po 20–30 lat. Na ich twarzach widać było często zmarszczki doświadczenia i cierpienia. Te, z którymi miałem kontakt najczęstszy, przeżyły rzeź w Rwandzie... A pomimo to, a może właśnie poprzez to, są nadal w Afryce. Energiczne, młode duchem, konkretne, prawie cały czas uśmiechnięte, po prostu dobre – mówi Sebastian. – A po trzecie – to było doświadczenie smaku świeżego awokado, ananasa... Nie do opisania! I wreszcie – po czwarte – to dotknięcie ziemi, która ma piękny, rdzawoczerwony kolor.