Ogrodnicy ks. Blachnickiego

Agata Combik

publikacja 08.08.2015 06:00

Choć obszarów pustynnych zbyt wielu w Polsce nie mamy, na arenie międzynarodowej specjalizujemy się w… oazach – dzieląc się nimi także z Azją i Afryką. Wrocławianie mają w tym ogromny udział.

Tak było rok temu na oazie w Kenii. Tym razem rekolekcje rozpoczną się tam 12 sierpnia Zdjęcia Agata Combik /Foto Gość Tak było rok temu na oazie w Kenii. Tym razem rekolekcje rozpoczną się tam 12 sierpnia

Kiedy pewnej niedzieli na wrocławskim Strachocinie obok proboszcza stanęło przy ołtarzu pięciu ciemnowłosych księży, a później kilkuosobowy chórek rozpoczął filipińską pieśń, parafianie otwierali szeroko oczy. Po chwili część rozpoznała znajomych sprzed roku. Lipcowy pobyt Filipińczyków we Wrocławiu zaczyna być tradycją. Cel ich podróży leży jednak gdzie indziej – ze swego domu pokonują kilkanaście tysięcy kilometrów, by dotrzeć do Krościenka, na rekolekcje oazowe. W ubiegłym roku było ich pięcioro – cztery osoby świeckie i ks. Greg. Tym razem ekipa powiększyła się o czterech kolejnych kapłanów.

Kasanag kabuhi

W języku gości z Filipin tak brzmią słowa „światło” i „życie”. Napis ten widnieje, obok stylizowanej na azjatycką modłę oazowej foski, na koszulce zaprojektowanej przez Joriego po ubiegłorocznym pobycie w Krościenku. Ci, którzy tam wtedy dotarli, podkreślają, że po raz pierwszy w życiu uczestniczyli w tak długich, 15-dniowych rekolekcjach. – Wspaniale, że są oparte na tajemnicach Różańca. Przeżyłam je jako piękny czas spotkania z Bogiem, ludźmi – mówi Grace, katechetka pracująca w swoim kraju w diecezjalnym centrum formacji świeckich. – Wciąż tęsknię za Krościenkiem. Wieczorami zamykam oczy i wracam myślą do chwil kończących rekolekcyjny dzień, do dźwięków Apelu Jasnogórskiego czy pieśni „Regina Mundi”. Druga Grace wspomina o nowości, jaką była dla niej śpiewana jutrznia, o ponownym odkryciu Biblii i… cudzie odnajdywania Boga w przyrodzie – co na oazach, organizujących „wyprawy otwartych oczu”, jest bardzo charakterystyczne.

– Konkretny owoc? Kupiłem Biblię i czytam ją codziennie, każdego dnia uczestniczę w Eucharystii – mówi Jori Abad. – Jestem zaangażowany w prowadzenie rekolekcji i szkoleń dla młodzieży, małżeństw, liderów małych wspólnot. Staram się tam wprowadzać to, co tu otrzymałem – światło pochodzące ze słowa Bożego i głębokie przekonanie o jego jedności z życiem – tłumaczy Leslie. – Dla mnie, z powodu doświadczenia alkoholizmu, szczególnym odkryciem była Krucjata Wyzwolenia Człowieka. W tej chwili jestem abstynentem, rzuciłem też palenie.

Na Filipinach, gdzie w stosunku do liczby ludności księży jest bardzo mało (dotychczasowe parafie ks. Grega liczyły np. 80–90 tys. ludzi), wiele odpowiedzialnych funkcji pełnią świeccy. Do Krościenka przez Wrocław pojechały właśnie takie osoby – zaangażowane w organizację tzw. wspólnot podstawowych, związane z Instytutem Jana Pawła II, który powstał po wizycie w Manili polskiego papieża w 1981 r. Obie Grace, Leslie i Jori pochodzą z diecezji Bacolod, z wyspy Negros. W ich opowieściach o tym, co przenieśli z naszej oazy do swojego świata, powtarzają się wzmianki o odkrywaniu Eucharystii, osobistej modlitwie z Pismem Świętym, słowie życia – biblijnym fragmencie, którym się człowiek karmi przez cały dzień. Cenią sobie spotkania w grupie według Drogowskazów Nowego Człowieka. Formacja opracowana przez ks. Franciszka Blachnickiego po zeszłorocznej wyprawie do Polski świetnie u nich funkcjonuje.

Eksplozja na wyspach

Szukając źródeł polsko-filipińskich kontaktów, trzeba by wspomnieć o… Chinach, w których od pewnego czasu Ruch Światło–Życie jest bardzo aktywny. Dwie osoby z Filipin uczestniczyły kiedyś w rekolekcjach oazowych w Państwie Środka. Oazowe ziarno zostało zasiane. Dziewięcioro Filipińczyków przyjechało do Wrocławia dzięki staraniom wrocławskiej diakonii misyjnej Ruchu Światło–Życie. To ona zorganizowała przyjazd, zadbała o tłumaczy w czasie rekolekcji, o angielską wersję rekolekcyjnych materiałów. Goście z daleka, przyjęci przez rodziny ruchu i parafię pw. NMP Bolesnej, zwiedzali Wrocław, spotkali się z bp. Andrzejem Siemieniewskim.

– Z Wrocławia jedziemy przez Jasną Górę i Wadowice do Krościenka. Po rekolekcjach nasi goście będą jeszcze w Poznaniu – mówi Maciej Zimecki. – Kiedy jechaliśmy tu w tamtym roku, nie wiedzieliśmy, że istnieją również rekolekcje II stopnia, że można kontynuować formację. To było odkrycie – mówi Grace.

Rozmowy z bp. Grzegorzem Rysiem i ks. (wtedy jeszcze nie biskupem) Adamem Wodarczykiem zaowocowały powiększeniem ekipy o kolejnych księży. Niezastąpiona była tu działalność ks. Grega Patiño, który z pasją dzielił się z biskupami swojej i sąsiednich diecezji doświadczeniem zdobytym rok wcześniej na oazie w Polsce, rozmawiał z kapłanami. Ostatecznie dołączyli do niego księża Salvador Barcelona, Alwen Jimenez, Romel Enar i Onesimo Durango. – To, co przeżyjemy tutaj, zaniesiemy do swoich parafii, wykorzystamy w pracy duszpasterskiej – mówią.

– Nasze rekolekcje są możliwe dzięki hojności Polaków, którzy zgromadzili fundusze na nasz przyjazd – podkreśla ks. Greg. I dodaje, że po ubiegłorocznej oazie zamówił tysiąc Biblii. Połowa z nich rozeszła się już po rodzinach. Czy wkrótce niezliczone filipińskie wyspy zazielenią się od bujnych oaz?

Foska na Czarnym Lądzie

Azjatyckie inicjatywy to niejedyna forma krzewienia „Światła i Życia” przez wrocławian. Dwoje z nich uczestniczyło w 2014 r. w organizowaniu rekolekcji oazowych w Afryce – prawdopodobnie pierwszych w historii tego kontynentu. W tym roku ruszają tam we wzmocnionym składzie. Historia tego przedsięwzięcia zaczyna się od ks. Francisa Gaciata z diecezji Meru w Kenii, który gościł kiedyś w Polsce i… zachwycił się Domowym Kościołem. Bliższa współpraca ruchu z kenijskim kapłanem zaczęła się od adopcji na odległość. Potem był m.in. udział Kenijczyków w oazach w Polsce czy akcja „Podaruj kurczaka,” w której gromadzono środki na zaopatrzenie w kury nioski parafii w Mitungu. To ostatnie przedsięwzięcie zainicjował Domowy Kościół z Wrocławia i okolic.

– W ubiegłym roku dwie osoby z ruchu, Judyta i Iza, przez pewien czas pracowały w parafii ks. Francisa, angażując się w pomoc charytatywną, głoszenie słowa Bożego – mówi Przemysław Skibiński. Sam wkrótce potem wraz z żoną Magdaleną również znalazł się w Kenii. Skąd taka decyzja? – Na jednej z Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu Światło–Życie w Częstochowie padły słowa o tym, byśmy jako Polacy nie skupiali się na materialnej pomocy Afryce, ale zanieśli jej mieszkańcom słowo Boże. Mocno nas one dotknęły. Poza tym – bardzo lubimy podróżować – wyjaśnia Przemysław. – Ostatnio prawie co roku w czasie wakacji lecieliśmy do jakiegoś kraju i wędrowaliśmy z plecakami. Byliśmy na różnych kontynentach, mamy poczucie, że wszędzie można sobie dać radę… Postanowiliśmy nasze podróżnicze doświadczenie wykorzystać także w misyjnych celach.

Małżonkowie zgłosili się do diakonii misyjnej we Wrocławiu z propozycją oddania dwóch miesięcy swoich wakacji na misyjną posługę. Zaproponowano im dołączenie do dziewcząt w Kenii i zorganizowanie tam prawdziwych rekolekcji oazowych.

Ziarno rzucone

– Zanim się zaczęły, jeździliśmy po szkołach, organizując seminaria, np. na temat czystości przedmałżeńskiej, rozglądaliśmy się za kandydatami do udziału w rekolekcjach – zainteresowanymi takim spotkaniem, ale i znającymi na poziomie komunikatywnym angielski. Jest on tam jednym z dwóch, obok suahili, oficjalnych języków, ale nie wszyscy go znają – wspomina P. Skibiński. Wyjaśnia, że bardzo pomogło doświadczenie, jakie zdobyli z żoną, organizując wcześniej rekolekcje III stopnia w Rzymie i Kowarach. Byli wręcz zaskoczeni, jak dobrze Kenijczycy przyjęli oazowy program. – Warto dodać, że na 27 uczestników aż 18 zostało kandydatami lub członkami Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Mieszkańcy Kenii borykają się niestety z problemem alkoholizmu. I widzą jego skutki w swoich rodzinach.

W tym roku Magdalena i Przemysław wyruszają do Afryki po raz kolejny, tym razem w o wiele większym zespole. – Będzie nas w sumie aż 23 osoby (osiem z diecezji wrocławskiej), w tym dwie rodziny mające po troje dzieci. Jadą z nami też dwaj polscy księża. Kenijskich kapłanów zaprosiliśmy jako uczestników rekolekcji. Będziemy mieć m.in. animatora liturgii, opiekunkę dla dzieci – wyjaśnia. – To będą rekolekcje I stopnia, osobno dla rodzin, osobno dla młodzieży i dorosłych, oraz II stopnia, dla ubiegłorocznych uczestników. Przygotowania trwają już od zimy.

Czy da się „żywcem” przenieść oazową formację w świat zupełnie inny niż ten, w którym się zrodziła? – Nasze doświadczenia to potwierdzają. Choć może czasem musieliśmy do programu rekolekcyjnego coś dodać (nigdy ująć) – mówi Przemysław. – Przykładowo, normą w Kenii jest „wychowywanie” dzieci przez bicie. Próbowaliśmy pokazać, że można inaczej… Inne są relacje między małżonkami – żona nie podejmuje sama żadnych decyzji. Zobaczymy, jak w tym roku przeżyją małżeńskie rekolekcje.

Co ciekawe, na północ od miejsca, w które przyjadą Polacy, zaczyna się w Kenii obszar pustynny. Miasta, jeśli są, znajdują się w oazach. Oaza obok afrykańskich oaz – co z tego wyrośnie? Na razie dobrze kiełkuje. 

TAGI: