Kapitan zagrzewa do działania

Anna Kwaśnicka

publikacja 30.07.2015 06:00

Animatorki to dziewczyny pełne zapału, pomysłów i chęci do pracy. Wspierają opiekunów wspólnot na wielu polach, a dla młodszych koleżanek starają się być wzorem wiary i zawierzenia Maryi.

 – Gdy nie ma pani Róży, jesteśmy wszystkie na posterunku  – uśmiechają się animatorki Dzieci Maryi z parafii św. Józefa  w Węgrach-Osowcu zdjęcia Anna Kwaśnicka/Foto Gość – Gdy nie ma pani Róży, jesteśmy wszystkie na posterunku – uśmiechają się animatorki Dzieci Maryi z parafii św. Józefa w Węgrach-Osowcu

Animatorka jest moją prawą ręką – mówi wprost s. Bogumiła, która prowadzi dzieci Maryi w Krasiejowie. – Andrea potrafi scalić grupę, ma świetny kontakt z młodszymi dziewczynkami, pod moją nieobecność poprowadzi spotkanie, zawsze chętnie zajmie się tym, o co ją poproszę – wylicza s. Bogumiła, która takiej animatorki jak Andrea życzy każdemu prowadzącemu.

To nie jest łatwe zadanie

– Chciałbym, aby animatorki w wielu parafialnych grupach Dzieci Maryi, gdzie sióstr zakonnych już nie ma, przejmowały te zadania, które podejmowały siostry, czyli animowały wspólnoty, ożywiały je – tłumaczy ks. Mariusz Sobek, diecezjalny duszpasterz Dzieci Maryi. – Coraz mniej sióstr to ogromna strata dla wspólnot marianek, ale cieszy mnie, że są panie, które wyrosły z Dzieci Maryi, a teraz jako katechetki, organistki czy gospodynie podjęły się prowadzenia grup i robią to rewelacyjnie, bo wychodzą również poza parafię. Organizują i włączają marianki w akcje charytatywne, odwiedzają z nimi chorych w szpitalach, domach pomocy czy hospicjach – podkreśla duszpasterz.

Ks. Sobek zaznacza też, że na pierwszym miejscu animatorki są po to, by służyć wspólnocie, być pomocą prowadzącemu grupę. – Animatorki nie mają łatwego zadania, bo w gąszczu wielu atrakcyjnych zajęć, które współczesne dzieci podejmują, muszą umieć pokazać sobą, że warto być marianką, muszą umieć przyciągnąć dziewczyny do wspólnoty – tłumaczy.

– Animatorką nie może zostać przypadkowa dziewczyna. Animatorka jest wzorem dla innych we wspólnocie, dlatego musi być osobą odpowiedzialną i sumienną – dopowiada s. Bogumiła. To ona, prowadząc warsztaty w czasie wakacyjnych rekolekcji dla animatorek, które odbyły się w klasztorze franciszkanów w Głogówku, podpowiadała mariankom, jak poprowadzić spotkanie formacyjne wspólnoty. Przygotowała dla nich przykładowy wykaz tematów na cały rok, proponując zagadnienia o powinnościach Dzieci Maryi, świętach maryjnych, życiu rodzinnym. Do tych tematów animatorki dostały również potrzebne materiały.

Pierwsze kroki

– Gdy porównamy grupę Dzieci Maryi do drużyny sportowej, to trenerem jest osoba prowadząca wspólnotę – ksiądz, siostra zakonna, katechetka, a animatorki są kapitanami drużyn, czyli zawodniczkami, na których spoczywa dodatkowe zadanie scalania drużyny, zagrzewania do działania – mówi s. Amata, która poprowadziła dla animatorek warsztaty z poznawania siebie, by dzięki temu mogły lepiej służyć innym. Dotąd w diecezji 78 marianek ukończyło kurs dla animatorek i otrzymało certyfikat biskupa opolskiego. Nie wszystkie miały w swoich parafiach szansę rozwinąć skrzydła, są i takie, które same zrezygnowały.

Nie brakuje również dziewcząt, które zadania animatorek świetnie wypełniają, a w trójstopniowym kursie nie uczestniczyły. Wśród nich są Daria Kołodziej i Malwina Kilian z parafii NMP Królowej Pokoju w Popielowie. – Opiekunem naszej wspólnoty jest ks. proboszcz Alojzy Jezusek, ale ze względu na to, że ma też dużo innych obowiązków parafialnych, pomagamy mu w umocnieniu naszej grupy – wyjaśnia Daria. Dziewczyny animują Dzieci Maryi i wzięły na siebie zadania związane z parafialnymi przygotowaniami do Światowych Dni Młodzieży.

– Prowadząc spotkania, mamy wokół siebie osoby przyjaźnie do nas nastawione, dlatego to nie jest stresujące zadanie – podkreślają. I dodają, że na wakacyjnych rekolekcjach dla animatorek oprócz wiedzy merytorycznej cenna jest dla nich przede wszystkim możliwość pogłębienia swojej wiary, dzięki czemu będą mogły być lepszymi świadkami dla młodszych dziewcząt ze wspólnoty. – Ładne mówienie o Bogu, naśladowaniu Maryi jest rzeczą łatwą, ale jeśli nie będzie szła za tym nasza postawa, to nic z tego nie będzie – mówi Daria.

Trudne zadanie stoi też przed Aliną Bojkowską z parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Sidzinie. Tu od wielu lat nie ma wspólnoty Dzieci Maryi, ale nowy proboszcz, ks. Wojciech Wąchała chciałby na nowo stworzyć grupę marianek.

– Od wielu lat jestem w scholi parafialnej, pomagam ją prowadzić i ksiądz proboszcz zapytał mnie, czy chciałabym zostać animatorką marianek – wyjaśnia Alina. – Zgodziłam się i dlatego pojechałam na wakacyjne rekolekcje połączone z warsztatami. Tu dostałam wiele podpowiedzi, wskazówek. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystko sama mogę zrobić, ale mam wsparcie księdza proboszcza i już wiem, że są dziewczynki chętne do wejścia w grono Dzieci Maryi – mówi. A jako animatorka chciałaby swoim przykładem pokazywać młodszym dziewczynom, że wiary w Boga nie można się wstydzić, że warto kierować się tym, co swoim życiem pokazała nam Maryja. – Lepsze poznanie Jej życia i cnót pomaga w podejmowaniu codziennych decyzji – przyznaje Alina.

Dużo na siebie wzięli i nie żałują

Weronika Piasna, Katarzyna Sacha i Paweł Korsan to trójka animatorów, którzy wspierają s. Justynę Karaś, opiekunkę blisko 90-osobowej grupy Dzieci Maryi w parafii św. Tomasza w Kietrzu. Tu do wspólnoty należą też chłopcy. Lista tego, co robią animatorzy, jest imponująca. Co czwartek odpowiadają za oprawę muzyczną Mszy św. szkolnej, wybór pieśni i próby ze śpiewającymi, układają też wezwania do modlitwy wiernych. – Opracowujemy to wszystko wspólnie, najczęściej przez Facebooka – uśmiecha się Kasia.

– Czuwamy nad grafikiem służby – dodaje Paweł. – A raz na dwa miesiące organizujemy kiermasz ciast, z którego dochód przeznaczany jest na potrzeby marianek – np. wspólne wyjazdy na pielgrzymkę na Górę św. Anny – opowiada Weronika i dodaje, że na swoim koncie mają już nawet przedstawienie pt. „Powołanie zakonne oczami dziecka”. – Siostra nam mówi, co trzeba zrobić, a my bierzemy się do pracy. Gdy zbliża się pielgrzymka na Górę św. Anny, prowadzimy zapisy, pilnujemy, by wszyscy mieli zgody od rodziców – mówi Paweł.

– Na Dzieci Maryi można liczyć w każdej sytuacji. Sypią kwiaty na procesji Bożego Ciała, również przez całą oktawę, na odpust pieką ciasta, odwiedzają chorych, goszczą w Domu Pomocy Społecznej – wylicza Weronika.

Cała trójka kietrzańskich animatorów daje z siebie dużo i robi to z uśmiechem na twarzy. – Teraz potrafimy nie tylko zorganizować wycieczkę dla całej grupy, ale i dobrze zaplanować swój dzień, żeby nie marnować czasu – podkreśla Paweł. – Ale najważniejsze jest to, że w tej wspólnocie buduje się nasza wiara – mówi Kasia. – Wiemy, że młodsi na nas patrzą. Musimy się pilnować w każdej sytuacji, mobilizować się, by dawać dobry przykład – dodaje Weronika.

Animatorski team

– Jak nie ma pani Róży, to jesteśmy wszystkie na posterunku – uśmiechają się animatorki Dzieci Maryi z parafii św. Józefa w Węgrach-Osowcu. Tu wspólnota marianek powstała zaledwie kilka lat temu. Prowadzi ją Róża Świerc. Początkowo dziewcząt było 24, teraz już jest ich 45. Amanda Owsiany, Elżbieta Pielawa, Diana Galus, Anna Koziol i Anna Mikula to piątka animatorek, która chęci i pomysłów ma mnóstwo. Doceniają to, że pani Róża nie tylko oczekuje od nich pomocy, ale też wspiera ich własne inicjatywy. – Ostatnio wpadł nam do głowy pomysł na festyn z okazji Dnia Matki. Dwa miesiące z tym pomysłem chodziłyśmy i udało się go zrealizować – opowiadają animatorki.

Dziewczyny zapoczątkowały też nową tradycję zamawiania Mszy św. w intencji marianek obchodzących osiemnastkę. Gdy prowadziły pierwsze spotkania, na początku robiły to w parach, żeby stres był mniejszy. – Dawałyśmy z siebie wszystko, a potem najmłodsze dziewczynki otwarcie nam powiedziały, że bardzo im się podobało. Było widać, że są zafascynowane – cieszy się Amanda.

– Czasem uspokojenie grupy jest wyzwaniem, bo dziewczyny nie mogą się nagadać – przyznaje Ela. Dla nich bycie animatorkami jest źródłem nowych doświadczeń i pozwala nie siedzieć bezczynnie w domu. Tak naprawdę w ich wspólnocie wciąż coś się dzieje. – Gdy odbywał się Bal Karnawałowy Dzieci Maryi, to stroiłyśmy salę, szykowałyśmy sałatki, piekłyśmy ciasta – podaje przykład Diana.

Zajmują się też oprawą muzyczną Mszy św. w szczególne uroczystości, w czasie nabożeństw majowych i różańcowych, czy młodzieżowego czuwania przy Bożym Grobie. Cieszy ich, że są doceniane przez ks. proboszcza Tadeusza Muca, który jest otwarty na nowe pomysły. – W każdą 1. sobotę miesiąca po Mszy św. jest śniadanie u księdza proboszcza dla całej grupy Dzieci Maryi. A na zakończenie roku szkolnego – ognisko. Wtedy jest też rozstrzygnięcie konkursu na najgorliwszą mariankę – dodaje Ania.

TAGI: