Szata bezpieczeństwa

publikacja 16.07.2015 06:00

O dziedzictwie Karmelu, duchowości szkaplerza i nawróconym buddyście z o. Tadeuszem Popielą, przeorem gdańskiego klasztoru karmelitów rozmawia ks. Rafał Starkowicz.

 – Ta uroczystość jest wydarzeniem jednego dnia, ale bardzo mobilizuje wspólnotę i tych,  którzy nań przychodzą – mówi o. Tadeusz Popiela ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość – Ta uroczystość jest wydarzeniem jednego dnia, ale bardzo mobilizuje wspólnotę i tych, którzy nań przychodzą – mówi o. Tadeusz Popiela

Ks. Rafał Starkowicz: Jakie są ślady duchowości karmelitańskiej w Gdańsku?

O. Tadeusz Popiela: Obecność karmelitów sięga tutaj XIV wieku. Pierwszy klasztor powstał na tzw. młodym mieście, w okolicach obecnej ul. Jana z Kolna, już w 1391 roku. Była to fundacja prowincji niemieckiej. Później, ze względów bezpieczeństwa, krzyżackie władze nakazały jego rozebranie. W 1439 r. rozpoczęła się budowa konwentu, znanego nam dzisiaj jako kościół św. Józefa. Wówczas to był kościół szpitalny pod typowo karmelitańskim wezwaniem św. św. Eliasza i Elizeusza.

Dzisiaj ta świątynia należy do ojców oblatów...

Kiedy 1947 roku karmelici wrócili do Gdańska, opiekę nad kościołem św. Józefa sprawowali już  oo. oblaci. Po tej stronie Motławy pozostały dwa wolne kościoły – św. Jana oraz św. Katarzyny. Oba były wtedy bardzo zniszczone. Anegdota zakonna mówi, że ojcowie przejęli kościół św. Katarzyny, bo był bliżej dworca, a nie chciało im się daleko chodzić... (śmiech) Zresztą oblaci to zgromadzenie maryjne. Odkrywając wielkie bogactwo MB Szkaplerznej, wciąż dbają o kontynuację spuścizny, którą pozostawili po sobie nasi ojcowie.

Mówi Ojciec o działającej przy kościele św. Józefa kaplicy MB Szkaplerznej?

Tak, to świadczy o duchowej mocy szkaplerza. Co jest ową siłą szkaplerza? To jedno z sakramentaliów Kościoła. Człowiek często spogląda tylko na życie doczesne. Szkaplerz natomiast uświadamia perspektywę wieczności, jaka realizuje się w życiu chrześcijanina. Daje też szczególną opiekę Matki Bożej. Ale przede wszystkim to szata bezpieczeństwa w wieczności. Jak zapewnia Maryja, która objawiła się św. Szymonowi Stockowi, szkaplerz daje człowiekowi wejście do nieba w pierwszą sobotę po jego śmierci...

Czy w takim zapewnieniu nie ma czegoś magicznego?

Nigdy nie spotkałem się z zarzutami o magiczność szkaplerza. Każdą rzecz możemy sprowadzić do zabobonu czy talizmanu. Tu jednak nie ma nic z magii. On – po pierwsze – budzi świadomość przynależności do Boga. Poza tym ten, kto przyjmuje szkaplerz, wchodzi do wielkiej Rodziny Karmelitańskiej. A zakon, dopóki będzie istniał, bierze go w opiekę duchową. Karmel modli się za wszystkich, którzy odziani są szkaplerzem. Z punku widzenia religijnego daje to radość, że jest ktoś, kto się za mnie modli. Czy to za mojego życia, czy po śmierci.

Czy jest to potrzebne człowiekowi żyjącemu we współczesnym świecie?

Człowiek dzisiaj czuje się trochę jak na bezdrożach. Bezwzględnie potrzebuje konkretnego znaku, który przynosi poczucie pewności i nadzieję. Szkaplerz prowadzi do relacji z Panem Bogiem i osadzenia w Kościele. Towarzyszy mu także konkretna formacja. A Pan Bóg spełnia swoje obietnice.

Jak wygląda formacja tych, którzy przyjęli szkaplerz?

Każdego 16. dnia miesiąca w ko- ściele św. Katarzyny odbywają się dla nich spotkania. Nie ograniczają się jedynie do Mszy św. O. Adam realizuje cały cykl formacyjny. Przygotowuje ludzi do przyjęcia szkaplerza, mówi o zobowiązaniach, jakie szkaplerz ze sobą niesie. Spotkania Rodziny Karmelitańskiej trwają kilka godzin. Przyjeżdża na nie grupa 300–400 osób z całej archidiecezji. O. Adam sprowadza też relikwie świętych Karmelu. Na tych spotkaniach pojawia się także wielu ludzi. 24 czerwca mieliśmy w kościele św. Jana relikwie św. Małej Arabki. Byliśmy zaskoczeni, jaką masę ludzi ściągnęła do kościoła.

Jacy ludzie przychodzą na te spotkania?

Patrzę czasami po tych, którzy są w kościele, i myślę sobie: „Boże, ile jest wśród was ludzi poranionych”. Są także ci, którzy odkryli duchowość Karmelu, bo to im daje siłę. Co ciekawe, to nie jest wspólnota ludzi starych. Jest wśród nich wielu młodych, są goście z zagranicy. Często stojący wysoko intelektualnie. Ostatnio na spotkanie przyszedł nawrócony buddysta, który postanowił dać świadectwo wiary. Opowiadał, że przed kilkoma miesiącami podczas spotkania dokonało się jego nawrócenie. Chciał podać jakąś karteczkę z intencją do modlitwy. I wówczas usłyszał, że o. Adam zapowiada właśnie dokładnie tę intencję. Zdruzgotało go to zupełnie. Jak twierdził, przyjmując później szkaplerz, doświadczył obecności i bliskości Boga większej niż przez 25 lat trwania w buddyzmie.

Czy spotkania raz w miesiącu są dla nich wystarczające?

Pracujemy nad tym, żeby stworzyć pewne struktury. Te spotkania mogą być częstsze. Nie zamierzamy ludziom niczego narzucać, ale takie prośby wychodzą od nich samych. Oczekują jeszcze bliższego kontaktu z duchowością Karmelu. Chodzi o pełne zjednoczenie z Bogiem, które dokonuje się przez pośrednictwo Maryi. Naszym głównym obowiązkiem jest szerzenie kultu MB Szkaplerznej. Trudno mówić o Karmelu bez Maryi...

Niedługo przeżywać będziemy odpust MB Szkaplerznej...

To w wymiarze duchowym jest dla nas główny odpust. Tak, jak na odpust św. Katarzyny, trzeba się natrudzić, żeby zapełnić kościół, tak na odpust Szkaplerznej spontanicznie przybywa społeczność wiernych. Aby zapewnić im możliwość skorzystania z sakramentu pokuty, 3–4 ojców musi spowiadać na długo przed odpustem. To dzień, który ściąga ludność całego regionu. Wówczas kościół jest pełny po brzegi. Bardzo ważne jest także to, że ludzie chcą przeżywać spotkania z Bogiem i czynią to z czystym sercem.

Jak w tej służbie odnajdują się dzisiejsi karmelici?

Mamy wielu zakonników, którzy pracują z ogromnym oddaniem. Kiedy przyszedłem tu po raz pierwszy, w ogromnej bramie od ulicy Wielkie Młyny wyciąłem furtkę. W myśl zasady: „przez ciasne drzwi wchodzisz do wieczności”. Po drugie umieściłem napis na filarze: „Klasztor karmelitów”. Mam mieszkanie z widokiem na tę bramę. Często widzę ludzi, którzy, widząc ten napis, zatrzymują się i zaglądają do naszego ogródka. Widać, że są ciekawi tego miejsca. Karmel ciągle kryje tajemniczość wielkości i świętości. To nas też zobowiązuje.

Jest Ojciec już po raz drugi przeorem karmelickiej wspólnoty w Gdańsku.

Po raz pierwszy trafiłem do Gdańska w 2006 roku, dzień po pożarze kościoła. Miałem wcześniej od ówczesnego prowincjała propozycję przejęcia Gdańska. Powiedziałem, że jestem z południa, z diecezji tarnowskiej, i nie widzę się na północy. Ale kiedy 22 palił się kościół, zadzwonił telefon. „Wybacz, ale jesteś jedynym kandydatem na Gdańsk” – usłyszałem. Spędziłem tutaj 6 lat, a moim głównym wysiłkiem była odbudowa świątyni. Później bracia wybrali mnie prowincjałem. Teraz, po trzech latach, wróciłem do Gdańska.

Przyglądam się dzisiaj wszystkiemu z wielkim spokojem. Wiele tu zrobiono w czasie mojej nieobecności. Dzisiaj dalej ciągniemy proces odbudowy, jednak główny nacisk trzeba kłaść na wspólnotę. Na ludzi, którzy do nas przychodzą, i to, co możemy im zaoferować. Nie ma dnia, żeby ktoś nie zadzwonił do drzwi i nie prosił o przyjęcie szkaplerza. Wówczas z kimś takim rozmawiamy, robimy wprowadzenie. Dla nas to jest pouczające, że ludzie szukają ratunku w swoim życiu. Szkaplerz i duchowość karmelitańska dają współczesnemu światu nadzieję.

Suma u św. Katarzyny

Odpust MB Szkaplerznej w kościele św. Katarzyny – 16 lipca o godz. 18. Uroczystości przewodniczyć będzie nowy prowincjał karmelitów o. Bogdan Meger, do niedawna przeor gdańskiego klasztoru.

TAGI: