Tańcem chwalmy Go

ks. Włodzimierz Lewandowski

Eucharystia to śmierć Jezusa. Zgadza się, ale nie do końca. Dlaczego?

Tańcem chwalmy Go

Przygotowania do spotkania nad Lednicą idą pełną parą. Siewcy promują kolejny teledysk, a starzy bywalcy z sentymentem wspominają śpiewy sprzed lat. Nie tylko zresztą śpiewy. Również unoszący się nad polami kurz, gdy kilkadziesiąt tysięcy ludzi, poderwanych rytmiczną muzyką, związało się tak zwanymi haczykami i ruszyło w pląsy. Dziś taniec jest nieodłączną częścią czuwania. Chociaż nie każdemu z tańcem po drodze.

Nie tak dawno pojawił się w sieci filmik krytycznie nastawiony do tańca. Mateusz Ochman w kolejnym odcinku Brzytwy pokazał kilka scen i z właściwą sobie przesadą skomentował prezentowane treści. Trudno po części odmówić mu racji. O ile podczas Światowych Dni Młodzieży czy nad Lednicą taniec jest jednym z elementów czuwania modlitewnego, na filmie wpleciony jest w celebrację Eucharystii. Zgadzam się z twórcą cyklu. Nie ten czas, nie to miejsce. Aczkolwiek użyta przez Mateusza Ochmana argumentacja domaga się kilku słów dopowiedzenia.

Brzytwa Ochmana jest cyklem, jak już wspomniałem, zbudowanym na kontrastach. W interesującym nas odcinku towarzyszącym liturgii tańcom przeciwstawiono (zaczerpnięte z filmowych ekranizacji Ewangelii) sceny męki i konania Jezusa. Wszystko byłoby dobrze, gdyby  nie wniosek końcowy. Eucharystia to śmierć Jezusa. Zgadza się, ale nie do końca. Dlaczego?

Odwołajmy się do starej tradycji Kościoła. Jeszcze u schyłku Średniowiecza nie wolno było przedstawiać na krzyżu Jezusa martwego. W niektórych tradycjach liturgicznych w Wielki Piątek krzyż z wizerunkiem żywego Jezusa odsłaniano, stawiając go na ołtarzu. W ten sposób był znakiem, katechezą, objawiającą Pana żywego. Przesłanie było czytelne. Jezus, którego ukrzyżowano, żyje i składa siebie samego na tym właśnie ołtarzu w ofierze za zbawienie świata, wstawiając się za nami u Ojca jako nasz obrońca. Tę prawdę wyraża powtarzana w każdej Eucharystii aklamacja: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”. Eucharystia to Jezus Umęczony, ale i Jezus Uwielbiony, Jezus w chwale, nasz Orędownik u Ojca – właśnie dlatego, że żyje.

Te uwagi pojawiają się w dniu, w którym Kościół obchodzi święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana. Już sama nazwa święta wskazuje, że kapłaństwo Jezusa nie kończy się ofiarą krzyża. Że do istoty kapłaństwa Jezusa należy także zasiadanie po prawicy Ojca i wstawianie się za tymi, których nabył na krzyżu swoją krwią. Przesłanie Listu do Hebrajczyków staje się w tym momencie niezwykle czytelne.

Powyższe argumenty oczywiście nie przemawiają za tańcem podczas Eucharystii. Przynajmniej – tu zgadzam się z panem Ochmanem – w naszej kulturze. Ale argument jest czysto kulturowy. Co do istoty Eucharystia (Dziękczynienie) to przesiąknięta radością powaga, czerpiąca swoją głębię ze starożytnej formuły liturgicznej, wyrażonej w słowach: „żyje jako Baranek zabity”. Odkrycie tej prawdy sprawia, że celebracja naznaczona jest powagą, ale już nie pogrzebową, radością, chociaż daleką od dyskotekowych klimatów.