Ojciec Badeni – charyzmat i coca-cola

Wiara.pl /wes

publikacja 29.05.2015 05:15

Ojciec Joachim Badeni – duchowny i mistyk. Dominikanin, którego słowa ukształtowały serca wielu młodych ludzi. – Był człowiekiem, który swoim życiem otwierał ludzi na pogłębiony wymiar życia – mówi o. Jan Andrzej Kłoczowski. – Bywał uparty i lubił coca-colę – wspomina jeden z jego przyjaciół.

o. Jan Badeni HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ o. Jan Badeni

Ojciec Joachim Badeni – bez pamięci zaangażowany w głoszenie nauki o Duchu Świętym. Duchowny, patronujący narodzinom polskiego Ruchu Odnowy w Duchu. Przed wstąpieniem do zakonu przeszedł niezwykła drogę – w czasie II wojny światowej wędrował po Europie, walcząc m.in. pod Narwikiem, we Francji i Maroku.

Wielu zapadł w pamięci, jako starszy pan, otoczony niezwykłą aurą. Nie tylko ujmował swoją bezpośredniością i nadzwyczajną serdecznością, ale miewał również sardoniczne, nieco kąśliwe poczucie humoru.

W wydanej niedawno książce wydawnictwa Esprit „Moc z wysoka”, zawierającej konferencje dominikanina, wygłaszane żywym językiem, w swoim stylu ociera się momentami o gawędę. I wspomina na przykład spotkanie pary narzeczonych, gdzie niewierzący pan młody zdecydował się na chrzest. Ojciec Joachim drwił sobie niegroźnie z przyszłego pana młodego. „Ona jest katoliczką, a pan nieochrzczony. No i co teraz będzie? Nagle kler chce pana wodą lać, zwariowali? Po co? Może nawet chcieli pana zanurzyć w wodzie? Trzy razy pan będzie bulgotał pod tą wodą. Nie ma sensu. Jeśli musi być woda, to niech pan sobie wypije przy proboszczu szklaneczkę wody, ale zwykłej wody. No i może wystarczy? Pan podpisze, że wypił szklankę w ramach przygotowania do małżeństwa”. Jakież było zdumienie ojca, gdy proszący o chrzest ze spokojem odparł: „Proszę księdza, to zanurzenie ma sens. Żywioł wody lepiej wyobraża ogrom życia Bożego”. 

Ojciec Badeni lubił kpiny, ale był w nich serdeczny, nie miał złych intencji. – Lubił też kpić z siebie – opowiada nam aktor krakowskiego Teatru Groteska, Krzysztof Grygier. Spotykamy się z nim po spektaklu, za teatralnymi kulisami, niemal w samo południe. – Ale potrafił być też uparty, gdy był do czegoś przekonany. Wtedy trudno go było zmusić do zmiany zdania –mówi pan Krzysztof, refleksyjnie się uśmiechając. Pamięta opowieść o. Joachima o spotkaniu duszpasterzy Beczki. Są o. Tomasz Pawłowski, o. Jan Andrzej Kłoczowski i oczywiście o. Joachim. Planują przedyskutować plany duszpasterskie. „głównodowodzący” o. Tomasz zwraca się do o. Joachima, jako „specjalisty” od Ducha Świętego, o poprowadzenie modlitwy. „A ja odmówiłem” – opowiadał o. Joachim – na czym ma polegać modlitwa, mamy kalendarze święcić? Żeby modlić się do Ducha Świętego, człowiek musi być gotowy na zmianę a nie na wpisywanie poszczególnych pozycji do kalendarza”. Ale zakonnik miał też inną, drobną słabość: coca-colę. – Można mu było zrobić ogromną przyjemność, częstując go colą. Szczególnie w latach 70. czy 80. Kto żył w tamtych czasach, ten wie, że był to wtedy rarytas, niemal „boski nektar” – uśmiecha się Grygier.

Mistyk
Ojciec profesor Jan Andrzej Kłoczowski był bliskim przyjacielem o. Badeniego. Razem duszpasterzowali w słynnej dominikańskiej „Beczce”, dzielili też życie klasztorne. Twierdzi jednak, że opisanie charyzmatycznego dominikanina nie jest łatwe, wymaga odniesienia się do jego wyobraźni, a ta była jak jego pochodzenie – skandynawska, pełna dziwnych stworów. – Kiedy myślę o o. Joachimie, to wyobrażam sobie, że siedzę z nim i rozmawiam. Patrzę mu w oczy, widzę to, o czym mówi. Bo był człowiekiem nie zajmującym rozmówcy sobą, lecz odsłaniającym mu świat. Po chwili rozmowy z nim, czy po wysłuchaniu jego kazania pojawiała się świadomość dostrzegania czegoś nowego – w sobie i w świecie – wspomina o. Kłoczowski.

Opowiada nam, że jego głęboka wiedza filozoficzna bardzo łatwo przekładała się na obrazy. Bo o. Joachim nie był zawodowym filozofem, ale filozofem otwartym na rzeczywistość. I dlatego mówił językiem obrazu. – Tak też przemawiał do niego Duch Święty – za pomocą obrazu. Bo bogactwo języka Ducha polega na tym, że z każdym rozmawia on w jego języku – mówi o. Kłoczowski.

Obrazem Ducha dla o. Joachima była zaś woda – źródło życia. Bo dominikanin myślał o doczesnym życiu, jako o wędrówce po pustyni, wędrówce do ziemi obiecanej. Na drodze tej wędrówki potrzebny jest nam zaś zdrój wody żywej. O. Kłoczowski: – Widziałem, że ten zdrój wody żywej z niego tryska.

W tym stwierdzeniu o. Kłoczowskiego nie ma ani krztyny przesady, jeśli wziąć pod uwagę, że o. Badeni uchodził za pierwszego – lub przynajmniej jednego z pierwszych – polskich charyzmatyków. Był też mistykiem. Ten etap duchowego rozwoju zaczął się dla niego już w dojrzałym wieku. O. Kłoczowski wspomina, że był on „naznaczony bardzo świadomym przyjęciem działania Ducha Świętego”. A Krzysztof Grygier uzupełnia: – Cechą Ojca Badeniego, było widzenie działania Ducha Świętego w życiu najróżniejszych osób. Zachęcał nas do wiary, że jeżeli jakaś nastoletnia „jejmość” może mówić natchniona Duchem Świętym, to doświadczenie Ducha Świętego jest możliwe dla każdego z nas.

Pedagog inaczej
Z wiekiem o. Badeni tracił siły . Mimo to, jak wspominają jego przyjaciele, podczas spotkań z nim można było odczuć emanującą moc Ducha. – To źródło, które z niego tryskało zmieniło się w potężną rzekę żywiącą glebę. Już nie tryskającą, lecz ożywiającą – wspomina o. Kłoczowski.

Za o. Badenim przepadali młodzi ludzie, poszukujący doświadczenia obecności i działania samego Boga. A o. Badeni przepadał za nimi. Duszpasterzował m.in. w słynnej dominikańskiej Beczce, o którą otarło się wiele osób działających w antykomunistycznym podziemiu. Dziś można te osoby spotkać w licznych środowiskach kształtujących intelektualny i społeczny obraz kraju. Jednak o. Kłoczowski nie nazwałby go zawodowym pedagogiem czy Ojciec Badeni – charyzmat i coca-cola   Wydawnictwo Esprit działaczem społecznym. – Był człowiekiem, który swoim życiem i przykładem otwierał ludzi na pogłębiony wymiar życia, co pozwalało ludziom godzić się na siebie, by żyć odważnie – ocenia.

Dla Krzysztofa Grygiera i wielu jego przyjaciół, spotkanie o. Badeniego to ślad, który na stałe wyrył się w ich duszach. – Wielu moich przyjaciół, którzy zetknęli się z o. Badeni m, trzyma się do dzisiaj żywego doświadczenia Boga w swoim życiu. Jego ogromną zasługą był wpływ na ukształtowanie naszych charakterów i na wybory jakie podejmowaliśmy w życiu – mówi.

***

Książka z niepublikowanymi konferencjami o. Joachima Badeniego „Moc z wysoka. Opowieść o Duchu Świętym” ukazała się nakładem wydawnictwa Esprit. Można ją kupić m.in. w naszym portalowym sklepie. Wystarczy kliknąć tutaj