Od drzwi do drzwi

Marcin Jakimowicz

publikacja 28.05.2015 06:00

Ewangelizacja na blokowiskach to obrazek, który stał się już duszpasterską klasyką gatunku. A wieś? Życie pokazuje, że metody, które sprawdzają się wśród ludzi szukających miejsc pod hipermarketem i w ramach akcji „Bóg w wielkim mieście”, zawodzą w scenerii rodem z programu „Rolnik szuka żony”.

Od drzwi do drzwi

Gdy wystukamy na klawiaturze hasło „nowa ewangelizacja”, wyskoczą nam medialne obrazki: blokowiska, tętniące życiem miejskie parafie, wielkie sale koncertowe, Stadion Narodowy. Życie pokazuje, że środki, które okazywały się pomocne przy ewangelizacji ludzi pędzących na stację metra, nie przyjęły się (dosłownie!) na wiejskim gruncie. Przekonało się o tym wiele wspólnot Odnowy w Duchu Świętym czy Drogi Neokatechumenalnej. Jak opowiedzieć mieszkańcom wsi w sposób nowoczesny Dobrą Nowinę, by nie wylać przy okazji dziecka z kąpielą i nie zdeptać niezwykle cennej formy ludowej pobożności?

Zadaję sobie te pytania od lat. Śledzę te mechanizmy, przyglądam się wielu pomysłom na nową ewangelizację. Świetnym przykładem połączenia nowoczesnych metod głoszenia Ewangelii ze sprawdzonymi od lat formami pobożności jest ewangelizacja organizowana od 2012 roku w diecezji warmińskiej. Wieczory uwielbienia, spotkania ze wspólnotami połączono w niej z tradycyjną formą peregrynacji obrazu Matki Bożej Miłosierdzia.

Sielskie klimaty

Czy ewangelizacyjne metody, które znakomicie sprawdzają się „w praniu” na blokowiskach, można przenieść na rzeczywistość tradycyjnych wiejskich parafii? O podobnych problemach dyskutować będą uczestnicy III Ogólnopolskiego Kongresu Nowej Ewangelizacji, który ruszy w ostatni weekend maja w sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Skrzatuszu. To idealne miejsce na zorganizowanie takiego kongresu. Diecezja koszalińsko-kołobrzeska to przede wszystkim teren byłych PGR-ów, a Skrzatusz jest tym sanktuarium, do którego co roku we wrześniu ściąga wielotysięczny tłum młodych. – Chcemy dotrzeć w szczególności do wspólnot parafialnych, świeckich liderów, podmiotów funkcjonujących w środowisku wiejskim (Ochotnicza Straż Pożarna, koła gospodyń wiejskich, zespoły folklorystyczne, zespoły sportowe, kółka rolnicze, rady sołeckie), nauczycieli i katechetów, kustoszy sanktuariów – opowiadają organizatorzy. – Na kongres przyjadą: bp Edward Dajczak, abp Wojciech Polak, bp Grzegorz Ryś, bp Wiesław Śmigiel, Monika Waluś i ks. Krzysztof Wons. Organizatorami spotkania są Zespół do spraw Nowej Ewangelizacji przy KEP i Fundacja Porta Fidei.

Wstyd się przyznać

Czy inaczej głosi się Dobrą Nowinę mieszkańcom wsi i blokowisk? Oczywiście! – opowiada sercanin ks. Michał Olszewski, ceniony rekolekcjonista. – To ważny temat. Często prowadzimy ewangelizacje na wsiach, sam pochodzę z wioski niedaleko Limanowej. Pierwszą różnicą, którą zauważyliśmy, było to, że na wsi nie możesz głosić wedle klucza wspólnotowego. Zazwyczaj ludzie na wiejskich parafiach nie mają żadnego doświadczenia wspólnot. Są ministranci, lektorzy, dziewczęce grupy maryjne i jakieś niesprecyzowane grupy dla młodzieży. Często w tych parafiach pracuje jedynie jeden ksiądz, który nie ma możliwości organizowania wspólnot dla wszystkich grup wiekowych. Ile razy słyszałem rozżalony głos proboszczów: „Widzi ksiądz, do nas nikt nie chce przyjeżdżać. Mamy tylko 700 osób”. Ludzie na wsi nie lubią, gdy im się coś narzuca. Boją się tej całej terapii szokowej. Trzeba uszanować ich formy pobożności, nie wolno narzucać się z modlitwą wstawienniczą, charyzmatycznymi formami uwielbienia. Ludzie się tego wystraszą. Trzeba ich oswoić z tą rzeczywistością. Zawsze zaczynam od Mszy świętej z modlitwą o uzdrowienie. Nazywam ją jednak „Serce w serce z Jezusem”. Opowiadam ludziom, że tradycyjne, pielęgnowane w Kościele formy pobożności są dobre, ale najważniejsza jest relacja z Bogiem. Po Mszy świętej wystawiamy Najświętszy Sakrament i prowadzimy uwielbienie, modlitwę o uzdrowienie.

Bardzo delikatnie podchodzimy do kwestii świadectw. Do tej pory udało się przekonać do nich ludzi jedynie w parafii w Niskowej niedaleko Nowego Sącza. Skąd ta trudność? Na wsi wszyscy wszystkich znają. W mieście ludzie schowają się w swych blokach, rozmyją się w tłumie. Na wsi to niemożliwe. I tak wszyscy spotkają się, gdy przyjedzie listonosz. Pojawia się opór przed powiedzeniem na głos świadectwa. To solidna bariera. Zdarza mi się często, że ludzie, którzy doświadczyli uzdrowienia, piszą do mnie listy. Pozwalają je odczytać, ale proszą o anonimowość. Szanuję to.

Do końca życia zapamiętam jedną sytuację. Na Mszę przyszedł chłopczyk z piątej klasy. Miał potworne lęki. Odkąd pamiętał, nie potrafił spać sam. Bał się ciemności. Jego mama była sparaliżowana, od kilku miesięcy nie wstawała z łóżka. Ten chłopak napisał przejmujący list: „Kiedy stanął przede mną Pan Jezus w monstrancji, zacząłem się trząść. Spytałem babci, co się dzieje, a ona powiedziała, że teraz mogę Panu Jezusowi opowiedzieć o intencjach, z jakimi przyszedłem. Opowiedziałem Mu o strachu i prosiłem, by uzdrowił mamę. Kiedy Pan Jezus mnie pobłogosławił, chciałem tańczyć w kościele, ale wstydziłem się ludzi. Gdy wróciłem do domu, umyłem się, zgasiłem światło i poszedłem spać do mojego łóżka. Spałem całą noc mimo zgaszonego światła! Gdy rano się obudziłem, przy łóżku… stała moja mama. Wstała na nogi”. Czytałem ten list w czasie homilii i połykałem łzy – opowiada ks. Michał.

– Widziałem często, że gdy ludzie na wsi oswoją się z kimś, zaufają mu, będą otwarci na nowe formy. Nie możemy jednak przekreślać ich pobożności, jej utrwalonych przejawów. A to pokusa tych, którzy wracają z miejskich ewangelizacji, wielkich festiwali, koncertów. Nie możemy kpić z prostej wiary ludzi! Wielokrotnie przekonałem się, że ich życie pokazuje, że naprawdę mają z Bogiem żywą relację. Ja jako mały ministrant nigdy nie słyszałem pojęcia „doświadczenie Boga żywego”, ale moja tradycyjna pobożność dała podstawę do tego, by tego Boga poznać i pójść za Nim.

Nie deptaj!

– Wiem, że formą, która najlepiej sprawdza się w praktyce, jest ewangelizacja od drzwi do drzwi. W mieście jesteśmy pozamykani, anonimowi, nie znamy często nawet własnych sąsiadów. Na wsi wszyscy cię obserwują, znają – dopowiada Karol Sobczyk, członek Sekretariatu ds. Nowej Ewangelizacji Archidiecezji Krakowskiej. – Czy nowe formy sprawdzają się w tym środowisku? Tak. Ale organizatorzy powinni uzbroić się w większą cierpliwość. W Lubaniu wystartował właśnie kolejny Kurs Alpha. Okazuje się, że po tym, jak mieszkańcy wsi przekonali się do tej formy, wydaje ona wielkie owoce. Sam słyszałem świadectwa nawróceń, wyjścia z długów, opowieści o ponadnaturalnym działaniu Boga, uzdrowieniach.

– Wielokrotnie wyjeżdżamy ze Szkołą Nowej Ewangelizacji na rekolekcje na wieś – opowiada ks. Krzysztof Czerwionka CR, założyciel Wspólnoty Chrystusa Zmartwychwstałego „Galilea”. – Ewangelizatorzy muszą zrozumieć, że będą mieli do czynienia z ludźmi, którzy mogą ich samych zewangelizować! Ich prosta wiara jest czymś niesamowicie cennym. Musimy ich przekonać, że to, co przynosimy, nie zburzy tego, co już mają, a jedynie wzmocni ich doświadczenie. Papież Franciszek w „Evangelii gaudium” pisał o docenieniu pobożności ludowej, która jest nośnikiem świeżości Ewangelii. Musimy wyjść do tych ludzi z ogromnym szacunkiem, unikając krzykliwych form narracji, myślenia: „Dopiero my pokażemy wam, jak naprawdę żyć Ewangelią”. To falstart. Często z czasie ewangelizacji zauważyłem, że ludzie, którzy w kościele wydawali się zamknięci, gdy tylko chodziliśmy od drzwi do drzwi, okazywali się w czasie rozmowy w ich domach żywo zainteresowani tym, co słyszeli. W kościele nie dali tego po sobie poznać.

Wierzymy w to, że Bóg potwierdza głoszenie Ewangelii znakami i cudami, więc w czasie ewangelizacji wsi zapraszamy ludzi na Mszę z modlitwą o uzdrowienie. Najpierw są zaszokowani tym, że coś nowego się dzieje. A potem przyjdą pod Najświętszy Sakrament podziękować za otrzymane łaski, ale – to charakterystyczne – nie powiedzą na głos o tym, czego doświadczyli. Jest jakiś mur.

Dlaczego forma „od drzwi do drzwi” sprawdza się w praniu? Może na wsiach ludzie są jeszcze na tyle otwarci, że jak już cię przyjmą i pogadają, to są w stanie ci zaufać? Wiem, że świadectwo ma ogromną moc, a jednak w praktyce widzę, że w wioskach ludziom trudno jest opowiedzieć o doświadczeniu wiary. Ja nigdy nie biorę do świadectwa ludzi ze wsi, w której głoszę słowo, ani nawet z ościennych wiosek. W tym środowisku boleśnie sprawdza się zapowiedź: „Żaden prorok nie jest w swej ojczyźnie mile widziany”. Na wsi działa za to znakomicie inny mechanizm. Jeżeli człowiek nawróci się i zaczyna inaczej żyć, widzą to wszyscy. To promieniuje. Taki człowiek po jakimś czasie może mieć „mocne przebicie”. Sąsiedzi patrzą na niego i po pewnym czasie mogą go zaczepić: „Słuchaj, też tak chcemy”.

Słyszałem takie świadectwo: pewien mężczyzna nawrócił się, wyspowiadał po 20 latach, Bóg wyzwolił go z alkoholizmu. Po trzech latach – opowiadał mi – przyszedł do niego kolega, alkoholik. Nocą. „Słuchaj – zaczął. – Co mam zrobić, by być taki jak ty? Widzę, jak się zmieniłeś. Porzuciłeś pijacki styl życia. Wszyscy to widzą. Na początku kpili, że stałeś się »kościelny«. A ja widzę, jak twoja rodzina odetchnęła, zmieniła się. Moja jest w gruzach”. Słyszałem też czasami: „W czasie świadectw mówicie o ludziach, którzy się pogubili, a potem znaleźli Boga – opowiada ks. Krzysztof. – A my potrzebujemy raczej opowieści o tym, jak żyć w głębszej relacji z Bogiem, dla tych, którzy nie odeszli od Kościoła, ale ich wiara stała się jałowa, szara”.

Pamiętajmy, że wiele przypowieści Jezusa było adresowanych do rolników. Oni doskonale odnajdywali się w tych historiach, rozumieli kontekst. Słuchali słów: „Oto Siewca wyszedł siać” czy: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo”, i doskonale wiedzieli, o czym opowiada Rabbi Jeszua. Uważajmy, by ruszając na ewangelizacje z nową piosenką Hillsong United na ustach, nie szydzić z pielęgnowanych od wieków form. Życie pokazuje, że niezwykle łatwo wylać dziecko z kąpielą.

TAGI: