Bezdomne dzieci Boże

ks. Ireneusz Okarmus

publikacja 25.05.2015 06:00

– Jeśli nie dajemy ubogim Boga, to dajemy za mało – mówi z przekonaniem s. Agnieszka Koteja.

 Siostra Edyta codziennie o 11.00 odmawia w jadłodajni Różaniec z niektórymi osobami czekającymi na ciepły posiłek Ks. Ireneusz Okarmus /Foto Gość Siostra Edyta codziennie o 11.00 odmawia w jadłodajni Różaniec z niektórymi osobami czekającymi na ciepły posiłek

Istnieje wiele instytucji, które w statucie mają wpisane pomaganie bezdomnym. Robią to również na co dzień siostry albertynki. Ich działalność wyróżnia troska o sprawy duchowe tych, którym pomagają zaspokoić głód ciała.

Tajemnica charyzmatu

W 1891 roku brat Albert założył w Krakowie Zgromadzenie Sióstr Albertynek Posługujących Ubogim. Obłóczyny pierwszych siedmiu albertynek odbyły się w prywatnej kaplicy kard. Albina Dunajewskiego przy ul. Franciszkańskiej 3. Od tego dnia siostry, na wzór świętego założyciela, służą ubogim materialnie i duchowo. Dziś mają swoje domy zakonne w całej Polsce, a także poza jej granicami – w Argentynie, Boliwii, USA, na Ukrainie, na Syberii, we Włoszech. Wszędzie, gdzie przyjdzie im pracować, starają się żyć duchem swojego założyciela i służyć z albertyńską miłością, zaangażowaniem, oddaniem.

– Nasze życie powinno być piękne, na chwałę Pana Boga. Tajemnica albertyńskiego charyzmatu polega na tym, aby umieć w człowieku ubogim i bezdomnym odkryć oblicze Chrystusa. Do tego trzeba mieć nadprzyrodzone spojrzenie na drugiego człowieka. Obojętnie, jak się ktoś zachowuje, jak ktoś wygląda, on zawsze jest dzieckiem Bożym. Gdy to się odkryje, wtedy bez większych trudności można posługiwać tym ludziom – tłumaczy s. Edyta.

Pierwszymi skojarzeniami, jakie nasuwają się, gdy myślimy o św. bracie Albercie, są ubóstwo i miłość ubogich. – To musi iść w parze. U św. brata Alberta ubóstwo nie jest tylko wolnością dla Pana Boga, ale jest to ubóstwo solidarności. Trzeba żyć ubogo, aby być wiarygodnym. Czy ubogi uwierzyłby nam, że Bóg go kocha, gdybyśmy same nie cierpiały żadnych braków? – pyta retorycznie s. Agnieszka.

Zdecydował list papieża

Albertynki starają się odpowiadać na wyzwania, jakie niosą ze sobą czasy współczesne. Przy ul. Woronicza w Krakowie prowadzą dom opieki i małą jadłodajnię. Dziś chcą również swój dom rekolekcyjny przeznaczyć na nowe dzieła dla ubogich. Ta myśl, która dojrzewała od kilku lat, znalazła mocne potwierdzenie w liście papieża Franciszka, skierowanym do osób konsekrowanych. Prosi on w nim zakony, aby swoje duże domy przeznaczyły dla ubogich. Krakowskie albertynki podjęły konkretne decyzje. Teraz czekają już tylko na zarejestrowanie fundacji, która będzie organizacyjnie i finansowo odpowiedzialna za prowadzenie nowego dzieła. – Diagnoza pomocy społecznej pokazuje, że obecnie pilną potrzebą jest tworzenie mieszkań chronionych dla osób wychodzących z bezdomności – wyjaśnia siostra Agnieszka.

Mieszkania treningowe

W budynku rekolekcyjnym sióstr znajdują się obecnie pokoje z łazienkami oraz duża jadalnia. Po przebudowie powstanie tam kilkanaście samodzielnych mieszkań. Każde z osobnymi licznikami mediów. To w nich będą mogły zamieszkać kobiety, które są już na etapie wychodzenia z bezdomności. Tego typu mieszkania mają być pomostem pomiędzy życiem w placówce dla bezdomnych kobiet i dla matek z dziećmi a samodzielnym życiem w społeczeństwie. Siostry albertynki, pracując w domu samotnej matki w Wadowicach, w przytulisku i w domu matki i dziecka w Krakowie, wiedzą, że niektóre spośród bezdomnych rokują nadzieje, że mogłyby prowadzić własne gospodarstwo domowe. Jednak przejście z placówki zbiorowego zamieszkania do całkowicie samodzielnego życia jest niezwykle trudne, nie tylko z powodów finansowych. Dlatego, zdaniem sióstr, dobry wydaje się pomysł tzw. mieszkań treningowych. Można w nich mieszkać tylko przez określony czas, płacąc zaniżony czynsz, a media opłacając w zależności od ich zużycia. Takie reguły dają możliwość nauczenia się gospodarowania i oszczędności. Warunkiem przyjęcia kogoś do mieszkania jest podjęcie pracy.

– Pomysł jest też taki, aby czynsz za mieszkanie był odkładany do depozytu i oddawany na start w całkowitą samodzielność już poza mieszkaniem treningowym. Chodzi o to, by użytkowniczki mieszkań uczyły się żyć odpowiedzialnie. Ich samodzielność na tym etapie musi być monitorowana. Dlatego potrzebne są też etaty trenerów, którzy będą im towarzyszyć w wychodzeniu z bezdomności. W Krakowie kilka mieszkań wspieranych dla bezdomnych matek prowadzi z powodzeniem Dzieło Ojca Pio. Chcemy się uczyć i korzystać z doświadczeń tych, którzy już przetarli szlaki w takiej formie pomocy potrzebującym – wyjaśnia s. Agnieszka. Siostry planują część z kilkunastu mieszkań wynająć po cenie rynkowej po to, aby mieć za co utrzymywać mieszkania treningowe. Remonty mają się zacząć już latem tego roku. Mieszkania treningowe zaczną funkcjonować od jesieni 2016 r. Do tego czasu będzie dopracowywany regulamin domu.

Posiłek i modlitwa

Drugie dzieło jest planowane z myślą o tych, którzy codziennie przychodzą po ciepły posiłek do niewielkiej jadłodajni przy furcie klasztoru. Obecnie może się w niej pomieścić 30 osób, a przychodzących codziennie po zupę jest co najmniej cztery razy więcej. Wielu głodnych musi więc czekać na ulicy, co jest uciążliwe i upokarzające, zwłaszcza w zimie. Dlatego po remoncie budynku powstanie duża jadłodajnia, która będzie mogła pełnić również funkcję świetlicy dziennego pobytu. Siostry myślą o tworzeniu grup wsparcia i prowadzeniu różnorodnych projektów aktywizujących dla osób korzystających z jadalni.

– Chciałybyśmy stworzyć miejsce, gdzie bezdomni będą mogli zyskać motywację do sięgnięcia po dalszą, specjalistyczną pomoc. Bo największy problem tkwi w samym człowieku. Karol Wojtyła w dramacie „Brat naszego Boga” włożył w usta brata Alberta „program” dla mieszkańca ogrzewalni: „byle więcej chciał”. Osoby bezdomne często już zwątpiły, że mogą być „kimś więcej” albo też same nie potrafią do tego dążyć – wyjaśnia s. Agnieszka. Okazuje się jednak, że już teraz wielu przychodzących po posiłek szuka nie tylko zaspokojenia głodu fizycznego. Przykładem może być codzienna modlitwa różańcowa, którą odmawia się przed wydawaniem posiłku. Uczestniczy w niej kilkanaście osób.

Bezdomni nie uciekają też od rozmów z siostrami, które pełnią dyżur na furcie. Jedną z nich jest s. Scholastyka, która, zanim wstąpiła do albertynek, ukończyła studia psychologiczne w Katowicach. – Chcę dawać im siebie, czyli to, co Pan Bóg umieścił w moim sercu, w moich zdolnościach. Mam świadomość, że wielu z tych ludzi nie przyjdzie i nie powie, że mają taki czy inny problem. To jest kwestia mojego wyjścia do nich. I w tym moja wiedza psychologiczna może mi pomóc. Chcę być z nimi i odpowiadać na ich potrzeby – opowiada.

Dla bezdomnych, którzy korzystają z posiłków na furcie, siostry albertynki organizują też co roku wieczerzę wigilijną, a w Wielką Sobotę – śniadanie wielkanocne. Od kilku lat zapraszają ich także na rekolekcje adwentowe i wielkopostne. Uczestniczy w nich zawsze 40–50 osób. Jednego dnia są nauka i posiłek, a drugiego – adoracja Pana Jezusa oraz okazja do spowiedzi i Msza św., a później posiłek. W tym roku po raz pierwszy, z inicjatywy Michała Piekary, zaproszono bezdomnych do szczególnego przeżycia Wielkiego Tygodnia. W Wielki Czwartek specjalnie dla nich ks. Andrzej Tarasiuk odprawił Eucharystię z obrzędem obmycia nóg, po której wolontariusze kilku wspólnot ewangelizacyjnych przygotowali uroczysty obiad. W Mszy uczestniczyło około 100 ubogich. Byli i tacy, których interesował wyłącznie posiłek po Mszy. Ci czekali na zewnątrz. Wszyscy jednak w dzień ustanowienia nowego przykazania miłości mogli doświadczyć, że w Kościele są braćmi.

W Wielki Piątek ks. Andrzej odprawił Drogę Krzyżową, na którą przyszło ponad 30 osób. W Wielką Sobotę przed południem bp Grzegorz Ryś poprowadził katechezę przy grobie Pańskim. Po modlitwie były życzenia i śniadanie wielkanocne dla 130 osób. Każda z nich dostała też podarunek. Nie tylko świąteczną babkę, ale i egzemplarz Ewangelii św. Łukasza. Bo każdy człowiek naprawdę „czegoś więcej chce”. W

Wielki Tydzień przeżyty z bezdomnymi stał się duchowym wydarzeniem dla wolontariuszy i sióstr. Albertynki pragną, by nowe dzieła były miejscem uobecnienia żywego Kościoła, w którym pulsuje wzajemne obdarowanie się tym, co każdy otrzymał od Pana. Kościoła ubogiego i dla ubogich.

Zaadoptuj bezdomnego

Inicjatorką codziennej modlitwy za bezdomnych jest s. Magdalena, która przez kilka lat pracowała na furcie i miała kontakt z bezdomnymi przychodzącymi po jedzenie. Czuła, że nie wystarczy tylko dać im jedzenia, ponieważ ci ludzie potrzebują wsparcia duchowego. Zaproponowała powstanie Duchowej Adopcji Bezdomnego. Każdy, kto podejmie taką adopcję, zobowiązuje się modlić przez rok za konkretną osobę bezdomną, znaną mu tylko z imienia. Można w tym celu odmawiać „Modlitwę za bezdomnego”, która zyskała aprobatę Kurii Metropolitalnej w Krakowie. Siostra Maria, która na co dzień spotyka się z bezdomnymi, pytała już wielu z nich, czy chcieliby, aby ktoś za nich się modlił. Prawie wszyscy przyjęli to z entuzjazmem. Taka modlitwa jest im bardzo potrzebna, ponieważ bezdomność to problem niezwykle złożony. – Nie chcę, aby Duchową Adopcję Bezdomnego utożsamiano z modlitwą o wyzwolenie z nałogu alkoholizmu. To nie on jest istotą bezdomności. Chodzi raczej o konsekwencje zagubionych relacji międzyludzkich. Dlatego pragniemy, aby bezdomny miał świadomość, że jest ktoś, kto o nim myśli i modli się za niego. Że „ma człowieka” – wyjaśnia s. Agnieszka. Jak dodaje, każdy chrześcijanin jest zobowiązany do pomocy ubogim. – Także ci, którzy nie mają pieniędzy, mogą pomagać. Na przykład poprzez modlitwę – podpowiada.

Siostry albertynki proszą wszystkich czytelników o modlitewne wsparcie powstających dzieł – by wszystko mogło wystartować w terminie i dobrze służyć potrzebującym.

TAGI: