Znak(i) Boga

Joanna Bątkiewicz-Brożek


publikacja 30.04.2015 11:47

– Mamy świętych dziadków w niebie – mówią o rodzicach 
św. Teresy z Lisieux dzieci uzdrowione za ich wstawiennictwem. 


W 2013 r. uzdrowiony za wstawiennictwem rodziców św. Teresy Pietro spotkał się z Franciszkiem. W ramionach papieża rozpłakał się i mówił: to, że żyję, oznacza, że tak mocno kocha mnie Jezus OSEVATORE VATICANO/ EAST NEWS W 2013 r. uzdrowiony za wstawiennictwem rodziców św. Teresy Pietro spotkał się z Franciszkiem. W ramionach papieża rozpłakał się i mówił: to, że żyję, oznacza, że tak mocno kocha mnie Jezus

Papież Franciszek podpisał dekret o cudzie za wstawiennictwem błogosławionych rodziców św. Teresy z Lisieux. Kościół ogłosi ich świętymi w październiku tego roku, w czasie trwania synodu o rodzinie. 
– Rodzice św. Teresy od Dzieciątka Jezus mieli trudne życie. Stracili czwórkę dzieci, żyli nieraz w skrajnej nędzy. Piątka ich pozostałych dzieci oddała życie Bogu. Wychowali świętych, bo oboje byli w Niego wpatrzeni. To był ich fundament. Małżeństwo może być więc szkołą świętości – to jest przekaz, jaki chce Kościół dać w czasie synodu – mówi o. Antonio Sangallo, postulator procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego państwa Martin. 


Włoski karmelita przestudiował korespondencję błogosławionych. Podkreśla, że przeżyli boleśnie śmierć swoich dzieci. Ale też czuli całe życie ich obecność. – Dzieci z perspektywy nieba pomagały im – wyjaśnia o. Antonio. – Teraz z nieba Martinowie pomagają innym rodzicom. Dotarły do mnie setki świadectw od matek, które nosiły zagrożone ciąże, uzdrowień malutkich dzieci z ciężkimi wadami – mówi o. Antonio.
 Ale do beatyfikacji i kanonizacji wybrano dwa najbardziej wstrząsające przypadki uzdrowień wcześniaków. Włoch Pietro i Hiszpanka Carmen byli na progu śmierci.


Pietro „waleczny”


25 czerwca 2002 r., Mediolan. Po cesarskim cięciu przychodzi na świat Pietro Schiliro. Chłopczyk z trudem łapie oddech. Lekarze diagnozują u niego ciężką niewydolność płuc. Podłączają wcześniakowi aparaturę, która za niego oddycha. W międzyczasie wykonują u małego pacjenta biopsję płuc. Okazuje się, że dziecko nie ma utkania tkankowego i części płuc. 
– Powiedziano nam wtedy, że jeśli jesteśmy wierzącymi, to lepiej, żebyśmy szybko ochrzcili dziecko – relacjonują rodzice Pietra w dokumentacji zgromadzonej w czasie procesu i w czasie spotkań w różnych kościołach Włoch. 
Valter i Adele natychmiast dzwonią do o. Antonia Sangallego, karmelity z klasztoru w Monza. – To był nasz ojciec duchowny. Poprosiliśmy go o chrzest dla Pietra – mówi Valter Schiliro. 


Ojciec Antonio, który wtedy już od ośmiu lat zbiera świadectwa uzdrowień za wstawiennictwem rodziców św. Teresy, wsiadając do samochodu, od razu wręcza przyjaciołom obrazek z wizerunkiem państwa Martin. „Módlcie się do nich o pomoc!” – rzuca. 
Cała trójka jedzie do szpitala. – Na oddziale intensywnej terapii dostaliśmy sterylne ubrania, musieliśmy osłonić nawet twarze. Przypięto nam karteczki: mama, tata i ojciec duchowny Pietra – opowiada karmelita. – Ponieważ nie wolno było wziąć dziecka na ręce, na jego czółko pozwolono mi kapnąć kropelkę wody. Leżał w inkubatorze podpięty do mnóstwa rur. Modliliśmy się.


Rodzice chłopczyka należą do Komunii i Wyzwolenia. Przyjaciele z Ruchu w czasie, kiedy Pietro był w szpitalu, zajmowali się czwórką ich pozostałych dzieci. – W domu klęknęliśmy do modlitwy z dziećmi i ludźmi z Comunione e Liberazione – opowiada dalej tata Pietra. – Ale jeszcze nie modliliśmy się o cud. 
– Był późny wieczór – dodaje Adele, mama Pietra. – Zdaliśmy sobie sprawę, że popełniamy błąd, wciąż licząc na to, iż to lekarze i osiągnięcia medycyny wyprowadzą Pietra na prostą, że nauka go uratuje. Przyjaciele z CL także dali nam do rąk obrazek z wizerunkiem rodziców św. Teresy. Zrozumieliśmy, że tylko Bóg może pomóc naszemu synowi.


– Chwyciłem za słuchawkę i klawiaturę komputera. Dzwoniłem i pisałem do znajomych na całym świecie. Rozsyłałem apel przez internet: proście razem z nami rodziców św. Teresy o cud uzdrowienia. Zaczęła się intensywna nowenna. 
Pani Adele: – Wiele osób się dziwiło, bo prosiliśmy o modlitwę także tych, którzy od lat nie byli w kościele. To był już pierwszy cud, że się zgadzali. Wielu się nawróciło.


Tymczasem stan Pietra pogarsza się. Przyjaciele z CL jadą na oddział i modlą się z rodzicami przy dziecku. Ojciec Antonio: – Rodzice Pietra mieli zdecydować o odłączeniu go od aparatury. Nie chcieli się zgodzić. Więc lekarze próbowali nieco zmieniać parametry, by spróbować, czy dziecko da radę oddychać samo. Ale natychmiast przestawało.  
Mama Pietra: – Ordynator przekonywał: nie ma żadnego racjonalnego argumentu za tym, żeby sztucznie podtrzymywać syna przy życiu. Tata Pietra: – Odpowiedziałem: modlimy się do rodziców św. Teresy, dajcie nam skończyć nowennę. Doktor spojrzał na mnie osłupiały. „Módlcie się, ale my musimy go odłączyć”. Na korytarzu szepnął do ucha innemu lekarzowi, żeby nam do rozumu przemówił.


Tego dnia rodzice chłopczyka dostają od znajomych z Ruchu książeczkę z tekstami ks. Giussaniego. – „Kobieto, nie płacz” – przeczytałam tytuł – mówi Adele. – Don Gius pisał o spotkaniu Jezusa z wdową z Nain. Jej syn umarł. Ale podkreślił, że „jesteśmy powołani do życia i do dobrej przyszłości”. Patrzyłam na podłączonego do sztucznej aparatury Pietra i zastanawiałam się, gdzie jest ta dobra przyszłość dla nas…


Tego dnia siostra pani Adele otwiera książkę z listami św. Teresy. Czyta tam, że „jedynie przez płacz i cierpienie w czasie snu dziecko uczestniczy w zbawieniu świata”. Święta Teresa w liście pisze o „uzdrowionym dziecku” i nazywa je „guerriero” (waleczne). 
– Święta chciała nam powiedzieć, że cierpienie Pietra nie jest bez znaczenia. Nasz syn brał udział w zbawieniu świata. Zdziwiło nas, że święta użyła jak my określenia: „guerriero”.


Cytat ze św. Teresy rodzice Pietra przypinają do jego łóżeczka. W nocy z 26 na 27 czerwca dziecko dusi się, stan jest krytyczny. Utrzymuje się do 29 – wspomnienia Świętych Piotra i Pawła.


Ojciec Antonio: – Lekarze tego dnia chcieli już całkowicie odłączyć aparaturę. 
Adele: – Szliśmy pożegnać się z synkiem. Byłam na skraju rozpaczy. W drzwiach spotkaliśmy pielęgniarkę. Spojrzała na nas: „Co to za miny? Chodźcie, bo się coś dzieje!”. 
Drobne ciałko Pietra leżało naświetlone i otulone kłębkiem rurek w inkubatorze. Lekarz w skupieniu obserwował płucka maleństwa. Próbował delikatnie odłączać rurki. A poziom natlenowania krwi rósł gwałtownie do 70 procent. Pietro dawał sygnały, że chce sam oddychać.


– Na naszych oczach Bóg uzdrawiał dziecko! – mówi mama. 
Wykonano kolejną biopsję. Płucka Pietra były zdrowe i kompletne. Lekarze odłączyli całkowicie respirator. 


Tata Pietra: – To, co się wydarzyło, nie było ani naszą zasługą, ani efektem ilości modlitw. Chodziło o to, by świat poznał małżonków Martin, by odkrył piękno życia małżeńskiego. Mówimy to głośno.


Carmen



Przypadek Pietra Schilira uznano za cud i w 2008 r. Benedykt XVI ogłosił rodziców św. Teresy błogosławionymi. Uroczystość odbyła się 19 października w bazylice św. Teresy z Lisieux we Francji. Ale przed beatyfikacją w hiszpańskiej Walencji przyszła na świat Carmen. Podobnie jak Pietro jest wcześniakiem – rodzi się przez cesarskie cięcie po 6 miesiącach trudnej ciąży. 
– Pielęgniarka, gdy zobaczyła dziecko, krzyknęła: możecie się państwo spodziewać najgorszego! – opowiadają rodzice dziewczynki. Ich imiona poznamy przy kanonizacji. Swoją relację zostawili w rękach karmelitanek z Serry.


Lekarze diagnozują u Carmen czwarty, czyli ostry stopień wylewu dokomorowego w mózgu. U dziewczynki wywiązała się też podwójna sepsa. Stan jest krytyczny, lekarze wołają rodziców, by pożegnali się z dzieckiem. 
– Od razu poprosiliśmy o pomoc św. Teresę z Lisieux. Znaleźliśmy w internecie najbliższy klasztor karmelitanek i pobiegliśmy tam – relacjonuje mama dziewczynki. – Ale był wieczór i mogliśmy rozmawiać z zakonnicami tylko przez domofon. Następnego dnia wróciliśmy tam na Mszę św. – dodaje tata małej Hiszpanki.

– Była to pierwsza niedziela po beatyfikacji państwa Martin. Modliliśmy się razem z siostrami o zdrowie dla Carmen.
 Następnego dnia stan dziewczynki pogorszył się dramatycznie. Karmelitanki jednak wręczają rodzicom dziewczynki obrazek i sugerują, by się modlili konkretnie o uzdrowienie ich córeczki za wstawiennictwem Luigiego i Zelii Martin. 
W klasztorze w Serra rozpoczyna się „bardzo intensywna i prawdziwa wspólnotowa modlitwa” razem z rodzicami, całą rodziną, przyjaciółmi i wszystkimi, którym na sercu leży los małej Carmen. 


– To była autentyczna walka z nieuchronną wizją śmierci. Modlitwa trwała kilka tygodni. W listopadzie stan mózgu dziewczynki nagle wraca do normy. Zanikają ślady po wylewie i cofa się sepsa. Medycyna nie zna takiego przypadku, jest on naprawdę nietypowy – mówi o. Sangalli.


W sprawie Carmen zeznaje aż 18 osób, 8 lekarzy, rodzina dziewczynki, kapłan i karmelitanki z klasztoru w Sierra. 
Uzdrowiona Carmen ma dzisiaj prawie 6 lat. Wie, że w jej życiu wydarzyło się coś niezwykłego. W swoim pokoiku powiesiła zdjęcie rodziców św. Teresy. 
– Mówi: to są moi dziadkowie w niebie. Ale nie jest na tyle świadoma jak uzdrowiony Pietro – dodaje o. Antonio.


W ubiegłym roku 14-letni już chłopak pojechał do Rzymu – chciał osobiście spotkać się z papieżem Franciszkiem. 
Ojciec Antonio: – Kiedy Pietro podszedł do Franciszka, ten bardzo mocno go przytulił. Chłopiec zaczął strasznie płakać. Papież głaskał go i wtedy Pietro powiedział: „Teraz już rozumiem – to, że żyję, oznacza, że tak mocno ukochał mnie Jezus!”. 
Karmelita zwierza się, że żałuje, iż proces rodziców świętej karmelitanki już się skończył. – Silnie go przeżyłem duchowo. Jak ja teraz do normalnego świata wrócę? – śmieje się. – Bo dotykałem przez ponad 20 lat świętości. 

Ojciec Sangalli zwiedził świat z relikwiami błogosławionych małżonków. Urna z przedramieniami państwa Martin była w Adro, Genewie, w parafiach Rzymu, w Ostuni, Carmignano, Castel Rozzone, ale i za oceanem. Wiele cudów wydarzyło się w czasie peregrynacji relikwii.

Ojciec Antonio: – Wybraliśmy jako relikwie te dłonie Luigiego i Zelii Martin, które małżonkowie podają sobie w czasie przysięgi małżeńskiej. To symbol jedności. I to, obok cudów, jakie Bóg uczynił za wstawiennictwem rodziców Tereski, jest aktualne przesłanie dla świata o nierozerwalności i świętości małżeństwa. Państwo Martin żyli we Francji, gdzie już w ich czasach zawierano ślub głównie świecki. I fakt, że zawarli sakramentalny związek, był w tamtej epoce znakiem. Tak jak i dzisiaj! Wielu małżonków w kryzysie, na progu rozwodu, czasem zwraca się do Martinów. Małżeństwa wielu ocalały dzięki ich pomocy. Rodzice św. Teresy stali się punktem odniesienia dla życia i relacji między mężem a żoną oraz rodzicami i dziećmi. Jeśli w tych relacjach jest Bóg żywy, to ocaleją. Zawsze.


TAGI: