Ich Indiami jest Radom

Marta Deka, Krystyna Piotrowska

publikacja 21.05.2015 06:00

Ich założyciel to jedyny święty, który nosił stygmaty Ducha Świętego. „Jeżeli chcesz zmienić ze złego w dobre, to musisz natychmiast to uczynić, a jeżeli z dobrego w lepsze, to potrzeba czasu, rady i modlitwy” – mówił.

 Ks. Mirosław Prasek z relikwiami św. Filipa Neri Zdjęcia Krystyna Piotrowska /Foto Gość Ks. Mirosław Prasek z relikwiami św. Filipa Neri

Kongregacja Oratorium św. Filipa Neri w Radomiu przygotowuje się do jubileuszu 500. rocznicy urodzin patrona i założyciela. Zgromadzenie zostało założone w Rzymie w 1575 roku. – Słowo „oratorium” powstało za czasów św. Filipa. Oznaczało zgromadzenie księży, którzy w domowej kaplicy modlili się i spotykali wspólnie ze świeckimi. W spotkaniach tych uczestniczyli też znani muzycy i kompozytorzy. Wtedy powstał również gatunek muzyki oratoryjnej, wiązanej ze św. Filipem – wyjaśnia ks. Mirosław Prasek COr, superior radomskiej wspólnoty. W naszej diecezji filipini pojawili się już w 1674 roku. Od tego czasu opiekują się sanktuarium Matki Bożej Świętorodzinnej w Studziannie. Do Radomia oratorianie przybyli w 1959 roku.

Misja w Wielkim Mieście

Filip Neri urodził się w 1515 r. we Florencji. Do Rzymu przybył, gdy miał 20 lat. Szybko zdobył szacunek i popularność wśród mieszkańców. Wiecznego Miasta, którego nigdy nie opuścił. Nazywany jest drugim apostołem Rzymu. Przez 60 lat nie odwiedził rodzinnej Florencji. – Chociaż w innych miastach przebywał, jak choćby w Prato u św. Katarzyny Ricci, ale przez dar bilokacji – podkreśla superior. Filip zmarł w 1595 r., w uroczystość Bożego Ciała. Zaledwie 27 lat później był już kanonizowany. Wraz z nim do grona świętych włączono Ignacego Loyolę, Teresę Wielką, Jana od Krzyża i Izydora Oracza. Rzymianie z przekąsem mówili, że kanonizowano czterech Hiszpanów i jednego świętego.

– Święty Filip Neri stosował drogę indywidualnego podejścia do każdego człowieka. Zmieniał Rzym kierownictwo duchowe, przez spowiedź świętą, i to było nadzwyczajne. Jeśli zaczynano jakieś niemoralne przedstawienie i Filip powiedział, że mu się nie podoba, to przedstawienie przerywano. Już za życia nazywano go świętym – mówi ks. Prasek.

Od początku pobytu w Rzymie często modlił się w katakumbach św. Sebastiana. Jako jedyny w historii świętych był stygmatykiem Ducha Świętego. Dar ten otrzymał w wigilię Zesłania Ducha Świętego. Miał wtedy 29 lat. Modlił się w katakumbach. Według świadectwa przyjaciela Piotra Consoliniego, miał on ujrzeć wnikającą do swoich ust ognistą kulę i poczuć, że wskutek tego rozszerza mu się klatka piersiowa. Odczuwał silny wewnętrzny ogień. Po jego śmierci stwierdzono złamanie i uniesienie żeber w okolicy serca. Przez całe życie nękało Filipa gwałtowne bicie serca i stale miał podwyższoną temperaturę, za to mocą Ducha Świętego zaczął apostołować w nowy, nieznany dotąd sposób. Rozpoczął dialog z konkretnym człowiekiem, wtedy łatwiej było mu głosić Chrystusa. Święcenia kapłańskie przyjął dosyć późno. Miał 36 lat.

– U Filipa nie ma kryzysów wiary, nocy ciemnych, które można spotkać u wielkich świętych, tylko są niesamowity rozwój duchowy i ta ogromna radość, która od niego promieniuje. To jest owoc Ducha Świętego – wyjaśnia ks. Mirosław. Filip nie chciał być tylko apostołem Rzymu. Marzył o wyjeździe do Indii. Wysyłani tam byli jezuiccy misjonarze. Chciał do nich dołączyć. Po radę poszedł do cystersa Agostina Ghettiego, przeora klasztoru w Tre Fontane. W odpowiedzi usłyszał: „Twoimi Indiami jest Rzym”.

– Filip później mówił, że jeżeli chcesz zmienić ze złego w dobre, to musisz natychmiast to uczynić, a jeżeli z dobrego w lepsze, to potrzeba czasu, rady i modlitwy. I sam to stosował – mówi radomski superior. W Rzymie Filip był współzałożycielem Bractwa Przenajświętszej Trójcy dla Pielgrzymów i Ozdrowieńców. Opiekował się chorymi i rekonwalescentami, pocieszał cierpiących, głosił słowo Boże w miejscach publicznych. Popołudniami w jego domu gromadzili się ludzie, dyskutowali nad tekstami z Pisma Świętego. Codziennie, w dzień i w nocy, przyjmował penitentów. Był jednym z największych spowiedników tamtych czasów. Papież Grzegorz XII w 1575 r. przekazał Filipowi mały walący się kościół Santa Maria in Valicella i powołał kongregację kapłanów, świeckich i kleryków pod nazwą Oratorium. Na miejscu starego kościoła powstaje nowy – Chiesa Nuova, a w nim założyciel lokuje swoich współbraci.

Pierwsza katolicka szkoła

Obecnym przełożonym radomskiej wspólnoty jest właśnie ks. Prasek. Urodził się w Przytyku. W 1971 r. zamieszkał w Radomiu. Na katechezę przychodził do księży filipinów. Tu był ministrantem, animatorem Ruchu Światło–Życie. Podobał mu się charyzmat zgromadzenia i postać św. Filipa Neri. To miało wpływ na jego decyzję wstąpienia do kongregacji. – Zostałem nowicjuszem w roku, w którym był poświęcony plac pod budowę kościoła. Pracowałem przy wykopach pod przyszłą świątynię, więc znam ją od fundamentów. Wcześniej z ojcem pomagaliśmy przy korowaniu stempli pod pierwsze szalunki – opowiada.

Pierwsi filipini przybyli do Radomia w sierpniu 1959 roku. Biskup Jan Kanty Lorek zaproponował zakonnikom dwa miejsca, w których mogli się osiedlić – Zamłynie, gdzie obecnie znajduje się kościół św. Kazimierza, albo ul. Sienną w Śródmieściu. Wybrano drugą lokalizację – miejsce leżało na terenie parafii katedralnej. Księża zamieszkali w domach prywatnych. Na początku realizowali swój charyzmat, posługując w ochronce dla dzieci, którą prowadziły siostry zakonne. Kongregację Oratorium św. Filipa Neri w Radomiu 8 września 1972 r. erygował ówczesny administrator apostolski bp Piotr Gołębiowski. Pierwszym superiorem został ks. Marian Zieliński. Siedzibą wspólnoty stał się kupiony dom przy ul. Zbrowskiego. Przez długie lata życie religijne wspólnoty skupiało się wokół kaplicy przy ul. Siennej. Niespełna 20 lat temu kongregacja przeniosła się do swojej docelowej siedziby przy ul. Grzybowskiej 22.

– W 1981 r. formalnie otrzymaliśmy od bp. Edwarda Materskiego parafię z tytułem Matki Bożej Królowej Świata. W tym samym roku dostaliśmy pozwolenie na budowę kościoła. To był czas „Solidarności”. Z dwóch zaproponowanych projektów został wybrany ten, którego autorami byli młodzi architekci Wojciech Gęsiak i Wojciech Fałat. Plac pod budowę świątyni został poświęcony w 1982 r., a już dwa lata później w dolnym kościele została odprawiona pierwsza Pasterka. – No i tak cały czas zwiększała się infrastruktura w kościele. Powstał też budynek, w którym były katechezy. Po powrocie religii do szkół budynek opustoszał i wtedy ks. Adam Maj wpadł na genialny pomysł, żeby otworzyć szkołę. Zgodę na powstanie Liceum Ogólnokształcącego otrzymaliśmy w 1991 r., w roku wizyty św. Jana Pawła II w Radomiu. Papież poświęcił wtedy obraz Matki Bożej Częstochowskiej, który wisi w naszej szkolnej kaplicy. Byliśmy pierwszą katolicką szkołą na terenie naszej diecezji – opowiada ks. Mirosław, który jest też dyrektorem tej placówki. Od 2000 r. w budynku uczą się również gimnazjaliści. Wicedyrektorem szkoły jest  Mirosław Wąsik. Zajmuje się sprawami administracyjno-organizacyjnymi.

– Filipini mają szczególny charyzmat – mówi. – To z jednej strony otwarcie się na ludzi poprzez kulturę, docieranie do nich przez radość, sposób pokazywania dobrego świata i również przez szkolnictwo. To jest niesamowite oddziaływanie, jeżeli sobie uświadomimy, że jest w tej chwili w szkole trzysta kilkadziesiąt osób i będą nosić w sobie ślad wychowania katolickiego filipinów. To wychowanie odbywa się również przez parafialne media. Kościół konsekrował 18 grudnia 2011 r. bp Henryk Tomasik. Świątynia została w taki sposób zaprojektowana, by mogła pełnić wszystkie funkcje oratoryjne. – Mamy na dole salę teatralno-audiowizualną, gdzie odbywają się koncerty, wystawy. Działa sala crossfitu, przygotowujemy w podziemiach harcówkę dla zawiszaków. Obok kościoła powstaje sala gimnastyczna dla potrzeb naszego oratoryjnego duszpasterstwa i szkoły – wylicza ks. Prasek.

Duchowy testament

Przy parafii działa Jadłodajnia im. św. Filipa Neri. Powstała, gdy ordynariuszem był bp Jan Chrapek. Powiedział kiedyś, że w Radomiu nikt nie może chodzić głodny. Kierownikiem jadłodajni jest parafianin Andrzej Iwański. – Dziennie wydajemy 110 posiłków. Korzystają z nich nie tylko nasi parafianie, ale też ubodzy ze wspólnot na Gołębiowie, przy ul. Struga i Kelles-Krauza. Naszym parafianom rozdajemy talony żywnościowe i świąteczne paczki. Współpracujemy przy tym z diecezjalną Caritas i Radomskim Bankiem Żywności. Działa u nas też punkt charytatywny, w którym wydajemy odzież. Jedni ją przynoszą, inni ją sobie biorą – opowiada.

W kongregacji od 12 lat pracuje Jadwiga Leśniewska. Cieszy się, że ma pracę. – Mieszkam w parafii od 42 lat. Tu brałam ślub. Pamiętam, jak ks. Lech Gralak zakładał zespół muzyczny Oratorium. Byłam w kościele, ks. Gralak grał na gitarze. Pomyślałam: „No nie, kościół i gitara?”. Później, gdy usłyszałam pieśń o Matce Bożej, to było coś niesamowitego – wspomina. – Z księżmi bardzo dobrze się współpracuje. Nigdy nie było tak, żeby odmówili pomocy.

Obecnie kongregacja liczy 13 księży. Starają się realizować duchowy testament swojego założyciela. – Filip organizował pielgrzymkę do 7 rzymskich kościołów, my też to robimy w Radomiu. Mamy także swoją grupę w diecezjalnej pielgrzymce na Jasną Górę. Podobnie jak nasz patron opiekujemy się ludźmi potrzebującymi i pomagamy misjom. On był jednym z najlepszych kierowników duchowych, my w piątki od 15.00 pełnimy dyżury w konfesjonale. Przychodzą wtedy ludzie z całego miasta. Tradycyjnie z Wielkiego Piątku na Wielką Sobotę spowiadamy przez całą noc – opowiada superior.

Chcą w ten sposób – jak uczył św. Filip Neri – odpowiedzieć wiernym na ich aktualne potrzeby. Ostatnio kanclerz radomskiej kurii ks. prał. Edward Poniewierski powiedział, że filipini oddziałują na całe miasto poprzez kulturę i swoją działalność. – Miło było to usłyszeć w roku rozpoczynających się naszych jubileuszy. To, co Filip robił w swoim rzymskim oratorium, my nieudolnie próbujemy naśladować – mówi ks. Mirosław.

uroczystości zawiązane z jubileuszem urodzin patrona filipinów odbędą się 14 czerwca w kościele przy ul. Grzybowskiej. Przewodniczył im będzie abp Wacław Depo.

TAGI: