Polacy na Wzgórzu Radości

Jędrzej Rams

publikacja 30.04.2015 06:00

– Do ostatniej chwili myślałam, że na niektóre terminy nie będzie chętnych do pomocy – mówi Agnieszka Żelwetro. – Bardzo się cieszę, widząc już na początku kwietnia, że grafik wolontariuszy w schronisku na Monte do Gozo jest już niemal zapełniony.

W diecezji legnickiej jest tylko jedno schronisko dla caminowiczów. Znajduje się w Henrykowie Lubańskim  i raczej nie ma tam 4 tys. pielgrzymów rocznie Jędrzej Rams /Foto Gość W diecezji legnickiej jest tylko jedno schronisko dla caminowiczów. Znajduje się w Henrykowie Lubańskim i raczej nie ma tam 4 tys. pielgrzymów rocznie

W tym roku Dolnoślązacy mają szczególne powody do ruszenia na szlak do Santiago de Compostela. Najważniejszym z nich jest 10. rocznica odtworzenia pierwszego szlaku jakubowego na wchód od Nysy Łużyckiej. Po prawie 200 latach Polska wróciła na mapę europejskich szlaków św. Jakuba. Drugim ważnym powodem jest to, że na ostatnim wzgórzu przed miejscem spoczynku ciała św. Jakuba znajduje się tzw. polskie schronisko, gdzie wolontariuszami są Polacy. A jego działalność koordynuje Agnieszka Żelwetro, mieszkanka dolnośląskiego Lubina.

Albergue (czyli schronisko), którym zawiadują Polacy, to ostatnie miejsce przed Santiago de Compostela na Camino Frances, najpopularniejszym szlaku jakubowym Hiszpanii. Znajduje się ono dokładnie 6 km przed bramami miasta. Nazwa Monte do Gozo znaczy Wzgórze Radości. To tam przez wieki pielgrzymi wzruszali się, widząc wysokie wieże katedry kryjącej ciało św. Jakuba. Po wzruszeniu przychodziła radość, stąd i nazwa wzgórza.

Teraz coś od siebie

Polskie schronisko to jedno z dwóch tamtejszych miejsc noclegowych. Jedno, międzynarodowe, dysponujące sześciuset miejscami noclegowymi, i to mniejsze, prowadzone przez El Centro Europeo de Peregrinación na Monte do Gozo. Właśnie w tym mniejszym wolontariuszami są Polacy. Polakiem jest również kapłan odpowiedzialny za jego funkcjonowanie, o. Roman Wcisło, saletyn mieszkający w Hiszpanii. Stąd często mówi się o polskim albergue. – Wielokrotnie korzystałam z gościnności schronisk na szlaku jakubowym. Nocowałam również w tym polskim. Przyszedł czas, gdy chciałam dać coś od siebie. Przed dwoma laty zostałam więc wolontariuszką na Monte do Gozo. A w tym roku zaproponowano mi koordynowanie pracy wolontariuszy – mówi Agnieszka Żelwetro.

Schronisko działa zaledwie piąty rok. Od początku patronują mu dwie poważne instytucje: Europejskie Centrum Pielgrzymowania im. Jana Pawła II w Santiago de Compostela oraz Stowarzyszenie „Przyjaciele Dróg św. Jakuba w Polsce”.

Tęsknota za Mszą św.

Historia powstania „polskiego” schroniska rozpoczęła się niepozornie. Do Hiszpanii pojechało kilka osób i wraz z o. Wcisłą szukały miejsca na taki obiekt. Takiego, którego użytkowanie nie byłoby za drogie. Dlatego zdecydowano się na wariant przejściowy i wybrano budynki na Monte do Gozo. Tak zostało do dzisiaj.

Od pielgrzymów nie są pobierane narzucone z góry opłaty. Tutaj jest to polskie „co łaska”, które w międzynarodowym języku pielgrzymkowym nazywa się „donativo”. We wspomnieniach wielu wolontariuszy przewija się opowieść o tradycyjnej zupie podawanej wieczorem, która nie ma ustalonego przepisu.

W rozkładzie dnia jest poranna Msza św. w języku polskim od czerwca do sierpnia w katedrze w Santiago de Compostela sprawowana przez o. Romana Wcisło. W pozostałych miesiącach pielgrzymi mogą uczestniczyć w Eucharystii i skorzystać ze spowiedzi w schronisku. – Msza jest ważna dla większości pielgrzymów zmierzających do grobu św. Jakuba, a podczas Camino rzadko mają możliwość uczestniczenia w niej – mówi Agnieszka Żelwetro.

Z drogi do wolontariatu

Być wolontariuszem to wstąpić do swego rodzaju elity. Wolontariusze do pracy w schronisku są kwalifikowani na podstawie wcześniejszego zgoszenia i aplikacji, którą przesyłają do koordynatora. Warunkiem koniecznym jest przejście Camino (i posiadanie compostelki, czyli dokumentu napisanego po łacinie, wydawanego przez Biuro Pielgrzyma w Santiago) oraz pełnoletność. Znajomość języków obcych jest ogromnym atutem. Nie jest istotne, kiedy kandydat na wolontariusza przeszedł swoje camino. Możliwe jest zatem zaplanowanie przejścia szlaku do Santiago i bezpośrednio po dotarciu do grobu św. Jakuba rozpoczęcie wolontariatu. Tak było z Jerzy Pietkiewiczem i Wojciechem Popielarzem. – Zaplanowaliśmy z Wojtkiem pójść na pielgrzymkę z Lugo do Santiago de Compostela w Galicji, a potem odbyć wolontariat na Monte do Gozo w pierwszej połowie sierpnia. Zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami, warunkiem podjęcia wolontariatu jest przejście pieszej pielgrzymki min. 100 km przed Santiago de Compostela, posiadanie Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego oraz podpisanie umowy. Po skończonej podróży od razu stawiliśmy się do pracy w schronisku – opowiada Jerzy Pietkiewicz.

Dlaczego jestem na Monte?

„Rola wolontariusza jest dla mnie niesamowitą sprawą. W końcu po kilku latach pielgrzymowania mogłam stanąć po drugiej stronie, dać coś z siebie. Cieszyłam się każdą osobą, która przyszła do naszego albergue, każdą rozmową. Tej radości nie da się opisać, naprawdę!” – pisze Barbara Pawluk, która spędziła w schronisku dwa tygodnie. „Ogromnym szokiem było dla mnie spotkanie z kolegą, a następnie koleżankami ze studiów. Ja nie wiedziałam, że oni idą, oni byli zdziwieni, dlaczego ja jestem na Monte – przecież ostatnio szłam do Rzymu! Nie zamieniłabym czasu wolontariatu na nic innego w świecie i wiem, że na pewno tam wrócę” – zapewnia.

Wśród formalnych warunków podjęcia pracy w ośrodku jest jeszcze konieczność pełnoletniości i znajomość języków obcych. Ideałem są angielski albo hiszpański. Co w zamian? El Centro Europeo de Peregrinación zapewnia wolontariuszowi nocleg w pokoju 1 – lub 2-osobowym oraz pełne wyżywienie podczas całego pobytu, a także – jeśli to konieczne – transfer z lotniska i na lotnisko. Ze strony polskiego Stowarzyszenia „Przyjaciół Dróg św. Jakuba w Polsce” wolontariusz ma opłacone pełne ubezpieczenie NNW przez cały okres trwania służby w albergue. Mimo że polskie albergue jest mniejsze, to i tak w sezonie przez jego progi przechodzi ponad 4 tys. pielgrzymów. Jest więc co robić. Rano sprzątanie, później przygotowywanie posiłków, no i przyjmowanie pielgrzymów. Czas pracy praktycznie nieograniczony, bo nigdy nie wiadomo, kiedy i ilu pielgrzymów postanowi przyjść danego dnia, wieczora czy nocy.

Listy już zamknięte

Według oficjalnych danych uzyskanych w centrum pielgrzyma przy katedrze w Santiago de Compostela, od dziesięciu lat nieustannie rośnie liczba polskich pątników. Te liczby pokazują, że w 2004 roku do grobu św. Jakuba dotarło ok. 360 Polaków. W zeszłym roku już prawie 3 tysiące! Taki wynik cieszy, chociaż w zestawieniu z ogólną liczbą zarejestrowanych pielgrzymów (ponad 230 tys. osób) widać, że wiele jest do zrobienia w promocji szlaków jakubowych w naszym kraju. Zwłaszcza gdy porównamy to np. z sąsiadami zza Odry (ponad 16 tys. Niemców) czy nawet Koreańczykami (prawie 4 tys.). Pozytywny jest fakt, że zwięszająca się liczba polskich caminowiczów przekłada się znacząco na frekwencję zgłoszeń do wolontariatu na Monte do Gozo. – Listy są już właściwie zamknięte. Wolontariuszami w tym sezonie są w połowie osoby, które już mają takie doświadczenie za sobą, a w połowie osoby, które nigdy tego nie próbowały – mówi Agnieszka Żelwetro. – Główną motywacją do bycia wolontariuszem okazuje się chęć oddania tego, co się otrzymało w czasie swojego Camino, a także chęć pomagania innym, spotkania i poznawania ludzi, doskonalenia języka hiszpańskiego, bliskość Santiago, rozwój duchowy, dzielenie radości, robienie czegoś pożytecznego.

TAGI: