Coraz więcej udaje się nam zrobić

publikacja 13.04.2015 06:00

O koronce za alkoholika, konfesjonałach dla młodych oraz rodzinach, które ugoszczą przybyszów z innych krajów, mówi ks. Paweł Łabuda, diecezjalny koordynator ŚDM.

– Stanąć pod krzyżem ŚDM i wołać o miłosierdzie – bardzo wymowne – przekonuje ks. Paweł Łabuda Ks. Roman Tomaszczuk /Foto Gość – Stanąć pod krzyżem ŚDM i wołać o miłosierdzie – bardzo wymowne – przekonuje ks. Paweł Łabuda

Ks. Roman Tomaszczuk: Co robiłeś w sierpniu 2002 r., gdy papież ogłaszał Łagiewniki światowym sanktuarium Miłosierdzia Bożego?

Ks. Paweł Łabuda: To były wakacje, wtedy w sierpniu 2002 roku byłem w domu rodzinnym i wspólnie oglądaliśmy transmisję z Krakowa-Łagiewnik. Bardzo głęboko przeżywałem ten czas, bo było to przed maturalną klasą, wtedy więc klarowała się we mnie decyzja o seminarium.

Istota miłosierdzia według Ciebie tkwi w…

... w wolności. Sto procent wolności, ale i sto procent odpowiedzialności – bo miłosierdzie to dar, który przyjąć możesz tylko w wolności. Chcesz? Przyjmujesz. Nie chcesz? Nic na siłę.

Miałeś w swoim życiu sytuację, gdy miłosierdzie w praktyce po prostu zwaliło Cię z nóg?

Tak, wiele razy. Pamiętam, jako uczeń klasy 5 czy 6 odmawiałem Koronkę do Bożego Miłosierdzia z takiej broszurki, na której był obraz Jezusa Miłosiernego i jeszcze wtedy bł. Faustyny – modliłem się za pewnego człowieka uzależnionego od alkoholu... Pomogło. Miłosierdzia Bożego doświadczyłem też na sobie, kiedy byłem w seminarium na czwartym roku, którejś nocy w kaplicy, kiedy wróciłem z pewnej podróży... Ale nie chcę zdradzać szczegółów. No i doświadczam nieustannie, kiedy klękam w konfesjonale jako grzesznik.

Młodzi dzisiaj są bardzo egoistyczni… Czy są zdolni do miłosierdzia?

Świat faktycznie jest dzisiaj megaegoistyczny, ale jak się młodych powoli podprowadzi pod doświadczenie Boga, inaczej wtedy patrzą na ten dar. Sami go przyjmują i jest w nich wielka radość. Dzielą się wówczas tym, co przeżywają, i… jest raban.

Są też zepsuci przez konsumpcjonizm i inne izmy, nie lubią się spowiadać. Czy oni potrzebują miłosierdzia?

Nie lubią się spowiadać, bo boją się niezrozumienia. Patrzą po ludzku, bo w jakimś stopniu w ich codziennym życiu są niezrozumiani. Pamiętam ŚDM Madryt 2011 – w parku Retiro było ustawionych 200 konfesjonałów i do każdego były kolejki młodych z całego świata. Pamiętam spotkanie dla młodych 28 czerwca w Dzierżoniowie – to samo: kolejki do spowiedzi. Dlatego przygotowanie do ŚDM w Krakowie to program Serce 2.0, czyli pokuta i Eucharystia.

A Ty masz jakiś sposób na swoją spowiedź? Jak sam okazujesz miłosierdzie?

Bardzo lubię podpis spod obrazu Jezusa Miłosiernego: „Jezu, ufam Tobie” i towarzyszą mi te słowa od piątej klasy, nawet mam je jako hasło na obrazku prymicyjnym; w tym zawołaniu jest wszystko. I to zawołanie pozwala mi przeżywać moją codzienność z Jezusem. Zarówno gdy jest „Hosanna!”, jak i wtedy, gdy słyszę: „Ukrzyżuj!” albo gdy padam, lecę w dół – zawsze aktualne: „Jezu, ufam Tobie!”. Także w konfesjonale. Miałem stałego spowiednika (zmarł już) i to jest coś fajnego, bo o każdej porze mogłem wracać w ramiona miłosiernego Ojca. Teraz modlę się o nowego spowiednika, bo wiem, jakie to ważne. A co do dzieł miłosierdzia: prowadzimy w parafii jadłodajnię i tam dzielę się miłosierdziem, kiedy przywożę jedzenie, kiedy rozdaję paczki żywnościowe, kiedy podaję kromkę chleba.

Spotykasz się z młodymi w związku z przygotowaniami do ŚDM. Hasło „Miłosierni miłosierdzia dostąpią” chwyta?

Jak zawsze na początku jest jakiś opór, ale jak się spojrzy inaczej i z perspektywy przygotowania do ŚDM – czyli tematów poprzedzających – to nabiera jasności i chwyta. Tym bardziej że mocno związane jest to hasło z s. Faustyną i Krakowem, z sanktuarium Miłosierdzia i z Janem Pawłem, Papieżem Miłosierdzia.

Na jakim etapie są przygotowania do ŚDM w diecezji?

Pracy jest już sporo za nami, ale ile jeszcze przed nami! Organizacyjnie: jest wyznaczonych pięć rejonów i pięć miast powiatowych, w których przeprowadzana jest akcja poszukiwania większej liczby wolontariuszy chętnych do działania. Młodzi wyszli także w teren, aby ustalać już konkretne atrakcje programu pobytu naszych gości od 20 do 25 lipca 2016 r. Poszukujemy miejsc do zakwaterowania. Mamy już ulotki, banery, roll-upy, działa strona www.sdmswidnica.pl. Najpilniejsze: potrzebujemy wolontariuszy.

Pierwsze rozczarowania już za Tobą? Co przepadło?

Na pewno brak odwagi nas wszystkich w konkretnych działaniach, czasami brak zrozumienia, że to nie jest dzieło jednego księdza i garstki jego pomocników, ale nas wszystkich jako chrześcijan, mało tego, również jako Polaków. Czekam, aż poczujemy się gospodarzami ŚDM. Na pewno nie wróci już stracony czas jakiegoś czekania czy braku zdecydowania, ale wierzę mocno, że nadrobimy zaległości, że obudzimy się w końcu.

Mam wrażenie, że inni są o wiele dalej w przygotowaniach niż my. Zgadzasz się, czy wyprowadzisz mnie z błędu?

Jakiś czas temu byliśmy troszkę z tyłu, ale już nabieramy prędkości i coraz więcej udaje się nam zrobić, np. lepsza jest komunikacja między rejonami, spływają potwierdzenia z różnych instytucji o ich zaangażowaniu i zakresie działań. Są też konkretne inicjatywy oddolne, np. kłodzki „Bieg do Serca”.

Jak może wyglądać miłosierdzie Polaków, diecezjan, względem młodych, którzy nas odwiedzą?

Na pewno wyrazi się ono w wielkiej otwartości na drugiego człowieka, bo my mamy w naturze podejmowanie gości i jak zawsze: czym chata bogata... Wierzę w to mocno, że młodzi ludzie doświadczą wielkiej miłości i życzliwości ze strony mieszkańców naszej diecezji. Cieszy mnie, że mam już pierwsze potwierdzenia rodzin, które chcą podjąć w swoich domach pielgrzymów ze świata.

„Ze świata” to znaczy skąd?

Na teraz mamy wstępne zgłoszenia z Francji, Czech, Niemiec. Pisali jeszcze młodzi z Włoch i z Hiszpanii. W naszej diecezji od 20 do 25 lipca mamy przyjąć około 3,5 tys. młodych ludzi, czyli po około 700 osób na każdy z pięciu wspomnianych rejonów. Wierzę jednak, że będzie więcej zainteresowanych. Otwórzmy serca, a przekonamy się, jak smakuje miłosierdzie.

TAGI: