Wejść w misterium

Joanna M. Kociszewska

Po ludzku nie możemy wiele. Zwłaszcza każdy z nas, osobno. A jednak przecież właśnie dziś, właśnie w tych dniach, powinniśmy pamiętać, że jest Ktoś, kto zwyciężył wszelkie zło.

Wejść w misterium

Zmartwychwstanie trwa. Przeżywamy dziś kolejny dzień wielkanocnej oktawy. Kolejny dzień świętowania Zmartwychwstania. Dokonało się przejście od śmierci do życia. Radykalnie i na zawsze. Pytanie, co to dla nas oznacza?

Nie można przeżywać Paschy, nie wchodząc w misterium – mówił papież w Wigilię Paschalną - To nie jest fakt intelektualny, to nie tylko poznanie, przeczytanie... To coś więcej, coś o wiele więcej!

„Wejście w misterium” oznacza zdolność do zachwytu i kontemplacji; umiejętność słuchania ciszy i usłyszenia szmeru łagodnego powiewu, w którym mówi do nas Bóg.

Wejście w misterium wymaga od nas, byśmy nie bali się rzeczywistości: nie zamykali się w sobie, nie uciekali od tego, czego nie rozumiemy, nie zamykali oczu w obliczu problemów, nie negowali ich, nie usuwali znaków zapytania…

Wejście w misterium oznacza wykroczenie poza nasze własne wygodne zabezpieczenia, poza hamujące nas lenistwo i obojętność, aby wyruszyć na poszukiwanie prawdy, piękna i miłości, szukanie sensu nieoczywistego, niebanalnych odpowiedzi na kwestie stawiające pod znakiem zapytania naszą wiarę, naszą wierność i naszą racjonalność.

Przywołuję całość, bo żadnego zakresu nie można pominąć. Nie wystarczy tylko jeden, choć pewnie dla każdego z nas co innego będzie wyzwaniem w danej chwili. Chciałabym jednak zwrócić uwagę na słowa o nieuciekaniu przed rzeczywistością, niezamykaniu oczu na problemy, wyjściu poza obojętność. Wielokrotnie jest tak, że na rzeczywistość nie mamy wpływu. Nie możemy jej zmienić. Bezradność boli. Dużo łatwiej jest zapomnieć. Stracić z oczu. Nie pozwolić sobie zakłócać spokoju tym, że wokół, na całym świecie, giną ludzie…

Nie zamykać oczu. Czytam orędzie wielkanocne. Swoisty katalog ran świata. Papież wymienia prześladowanych chrześcijan. Ale nie tylko. Mówi o Syrii i Iraku. O Ziemi Świętej. O Libii. O porozumieniu nuklearnym w Lozannie. Błaga o pokój dla Nigerii, południowego Sudanu, różnych regionów Sudanu i Demokratycznej Republiki Konga. Modli się za tych, którzy zginęli w Kenii i o pokój na Ukrainie. Nie zapomina o nikim doświadczającym przemocy i o żadnym rodzaju cierpienia.

Bardzo trudne.

Po ludzku nie możemy wiele. Zwłaszcza każdy z nas, osobno. A jednak przecież właśnie dziś, właśnie w tych dniach, powinniśmy pamiętać, że jest Ktoś, kto zwyciężył wszelkie zło. Ktoś, kto ze śmierci powstał do życia. Ktoś, kto może wszystko. Z Nim nigdy nie jesteśmy bezradni.

Niech do ludzi usuniętych na margines, więźniów, ubogich i imigrantów, którzy tak często są odrzucani, maltretowani i wyrzucani; do chorych i cierpiących; do dzieci, zwłaszcza tych, które doświadczają przemocy; do tych, którzy są dziś w żałobie; do wszystkich mężczyzn i kobiet dobrej woli niech dotrze pocieszający głos Pana Jezusa: "Pokój wam!", "Nie lękajcie się, zmartwychwstałem i zawsze będę z wami!" – woła Franciszek w Orędziu.

To piękne słowa. Ale staną się rzeczywistością, gdy pozwolimy, by On nas do nich posłał. Gdy zaniesiemy im Jego pokój. Jego obecność. Jego miłość. Nie tylko na koniec świata. Także znacznie bliżej. Za ścianę…