Msza za cenę życia

Beata Zajączkowska

W Pakistanie głośnio było w tym tygodniu o linczu, jakiego chrześcijanie dokonali - jak pisały gazety - na „dwóch niewinnych muzułmanach”.

Msza za cenę życia Beata Zajączkowska

Na znak protestu po tym wydarzeniu zamykano sklepy i głośno domagano się ukarania winnych. Powszechnie przemilczano jednak jeden zasadniczy fakt. Ci „niewinni muzułmanie” zginęli, ponieważ byli współsprawcami ataków na dwa kościoły w Lahaurze – katolicki i protestancki. W wyniku zamachów w niedzielę zginęło 15 osób, a ponad 80 zostało rannych. Pakistańskie media nie informowały też o tym, że to miejscowe władze zlekceważyły pogróżki, jakie otrzymywali wyznawcy Chrystusa i – mimo wielu próśb - nie zapewniły im odpowiedniej ochrony, ani też o tym, że przydzieleni policjanci i tak zlekceważyli swe obowiązki i w chwili zamachu siedzieli w barze, gdzie oglądali mecz krykieta. Nie twierdzę, że lincz jest rzeczą słuszną, bo nie jest. Jednak coraz częściej wydaje mi się, że śmierć chrześcijanina ma „inną cenę” niż śmierć wyznawcy każdej innej religii. Każdy też ma prawo się bronić i domagać, by respektowane były jego prawa. Każdy poza wyznawcą Chrystusa.

W coraz większej liczbie miejsc na świecie pójście w niedzielę na Mszę zaczyna być nie tylko aktem wiary, ale wręcz bohaterstwa. Może bowiem oznaczać cierpienie, a nawet śmierć. Pakistan, Nigeria, Niger, Indonezja, Indie, Kongo, Chiny, Wietnam, Erytrea, Syria, Irak, to tylko niektóre z takich państwa. A świat? A  świat tymczasem – jak podkreślił papież Franciszek – próbuje ukryć dokonujące się na naszych oczach prześladowanie chrześcijan. Ostatni zamach w Pakistanie pokazał to bardzo mocno. Gwoli przykładu dodam, że prezydent Francji publicznie potępił tę zbrodnię; „zapomniał” jednak słowem wspomnieć, że celem zamachowców byli chrześcijanie. Zbrodnia miałaby o wiele większy rozmiar gdyby terroryście udało się wejść do kościoła. Został jednak powstrzymany przez jednego ze stróżów, który zapłacił za to życiem. Był muzułmaninem. Oddał życie broniąc niewinnych ludzi.

Kościół w Pakistanie publicznie poprosił o wybaczenia za lincz, jaki z ręki chrześcijan dokonał się na zamachowcach. Ze strony wyznawców „religii pokoju” nic podobnego nie miało miejsca. Trudno budować pokojowe współistnienie bez dialogu i wzajemności. Winni zbrodni muszą zostać ukarani. Jednak ręka sprawiedliwości powinna dotknąć także stojących za zamachami na kościoły wyznawców islamu, a nie tylko zdesperowanych chrześcijan, którzy tym razem nie wytrzymali i nie nadstawili drugiego policzka.

Islamiści zapowiadają, że nie spoczną w swych działaniach, dopóki w Pakistanie nie zacznie wszystkich obowiązywać prawo muzułmańskie. Także członkowie tzw. Państwa Islamskiego zapowiadają kolejne działania przeciwko niewiernym. Wielki mufti Arabii Saudyjskiej ponowił apel o zburzenie wszystkich kościołów chrześcijańskich na Półwyspie Arabskim. Podkreślił, że jest absolutnie konieczne. Wymaga bowiem tego islamskie prawo. Celem islamu jest zdobycie świata dla Allaha, stąd wszelkie środki wykorzystywane do jego realizacji są dobre.

Stawianie oporu zalewowi islamu to w znacznej mierze troska o naszą tożsamość. Jeśli nie mam tożsamości to, co mogę zaproponować innym? Powrót do korzeni wiary, obrona naszych wartości, praw i tradycji to antidotum na postępującą islamizację świata. Pakistańscy chrześcijanie mogli przecież zostać w domu, rezygnując z udziału w niedzielnej Mszy. Świadczą jednak, tak samo jak wyznawali to pierwsi chrześcijanie przypłacając to nawet życiem: Bez niedzieli nie możemy żyć. Do takiego wyznania jesteśmy wezwani i my dziś.