Niezłomny

Maciej Legutko


publikacja 19.03.2015 06:00

6 lutego chińskie władze poinformowały o śmierci najstarszego biskupa w kraju. 94-letni Cosmas Shi Enxiang zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach po 14 latach przebywania w odosobnieniu.


Katolicy bezskutecznie domagali się uwolnienia bp. Cosmasa Shi Enxianga AP /EAST NEWS Katolicy bezskutecznie domagali się uwolnienia bp. Cosmasa Shi Enxianga

Wielu wybitnym postaciom przyszło spędzić długie lata w niewoli za wyznawane poglądy. Laureatka Pokojowej Nagrody Nobla, birmańska polityk Aung Suu Kyi, była więziona przez wojskową juntę łącznie 16 lat. Legendarny prezydent Republiki Południowej Afryki Nelson Mandela, również nagrodzony pokojowym Noblem, siedział w więzieniu 27 lat. Ich historie zna cały świat. Tymczasem w lutym 2015 roku niewiele mediów odnotowało śmierć chińskiego biskupa Cosmasa Shi Enxianga, któremu przyszło zapłacić najwyższą cenę za wierność Kościołowi katolickiemu. Hierarcha spędził w więzieniach i obozach pracy prawie pół wieku, łącznie 44 lata. Heroiczna postawa uczyniła duchownego bezsprzecznym bohaterem wśród chińskich chrześcijan, którzy już teraz nazywają go „świętym” i „męczennikiem”. Jednocześnie historia ta po raz kolejny przypomina światu, jak niezmiennie trudny pozostaje los wyznawców Chrystusa w najludniejszym państwie świata.


Świadek burzliwego wieku


Cosmas Shi Enxiang urodził się w 1921 roku. W młodości doświadczył niezwykle burzliwej odsłony chińskiej historii – po obaleniu ostatniego cesarza Pu Yi nastąpiły niestabilne czasy Republiki Chińskiej, wstrząsanej kolejnymi powstaniami i wojnami domowymi. Później nastały lata okrutnej japońskiej okupacji. W Europie wciąż niewiele miejsca poświęca się temu wydarzeniu, a przecież Japończycy nie ustępowali w swojej brutalności wobec Chińczyków zbrodniom dokonywanym przez III Rzeszę i Związek Radziecki.
W 1947 roku Shi Enxiang przyjął święcenia kapłańskie. W Chinach trwała wówczas zacięta wojna domowa między nacjonalistycznym Kuomintangiem a komunistami. Dwa lata później ostatecznie wygrali ci drudzy pod wodzą Mao Zedonga. Stało się jasne, że nadchodzą niezwykle trudne czasy dla każdej religii, w tym chrześcijaństwa. W 1951 r. komunistyczne Chiny zerwały stosunki dyplomatyczne z Watykanem. Rozpoczęły się prześladowania duchownych. W 1954 r. Shi został uwięziony. W ciężkiej niewoli spędził nieprzerwanie 26 lat. Został skierowany do pracy w gospodarstwie rolnym w prowincji Heilongjiang. Graniczy ona z rosyjską Syberią i charakteryzuje się bardzo surowym klimatem. Następnie duchowny odbywał jeszcze bardziej uciążliwą karę, pracując w kopalni węgla w prowincji Shanxi. Paradoksalnie jednak pobyt w obozach pracy prawdopodobnie uratował mu życie. W drugiej połowie lat 60. Mao Zedong rozpętał w całym kraju tzw. rewolucję kulturalną, która przyniosła bardzo brutalne prześladowania wszelkich form religijności i masowe niszczenie świątyń każdego wyznania. 
Po śmierci Mao w 1976 roku rozpoczęła się zacięta rywalizacja na szczytach Komunistycznej Partii Chin (KPCh). Władzę objął Deng Xiaoping, który rozpoczął powolną liberalizację systemu. W 1982 r. uchwalono nawet nową konstytucję, która teoretycznie gwarantuje prawo do praktyk religijnych. W 1980 r. Shi wyszedł w końcu z więzienia. Jako duchowny pozostał wierny Watykanowi, odrzucając stworzone przez władzę tzw. Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich, czyli Kościół posłuszny komunistom. W 1982 roku został sekretnie wyświęcony na biskupa prefektury Yixian, przybierając imię Cosmas. Po uwolnieniu nie zmienił swojej bezkompromisowej postawy. Odmówił zawarcia z władzą umowy na temat unikania w kazaniach określonych tematów społeczno-politycznych. Zdecydowanie potępiał wdrożoną przez komunistów restrykcyjną kontrolę urodzin, tzw. politykę jednego dziecka, której efektem było dokonywanie ogromnej liczby aborcji. 
Gdy Deng Xiaoping spostrzegł, że liberalizacja systemu zaszła zbyt daleko, władza gwałtownie zaostrzyła represje. Symbolem tego była oczywiście masakra studentów na pekińskim placu Tiananmen, ale prześladowania ponownie dotknęły też Kościół. Do więzienia wtrącono wszystkich wiernych Watykanowi biskupów, w tym Cosmasa. W niewoli spędził kolejne cztery lata. Wypuszczono go w 1993 r., po serii międzynarodowych akcji protestacyjnych podejmowanych przez chrześcijan. Mimo sędziwego wieku nie zaprzestał aktywnej posługi duszpasterskiej. Tym samym jeszcze raz ściągnął na siebie gniew władz. W Wielki Piątek 2001 roku znowu został aresztowany. Nie przedstawiono mu żadnych zarzutów. Aż do śmierci władze nie ujawniły, gdzie jest przetrzymywany. Nikomu nie zezwolono na kontakt z biskupem. Po jego odejściu rodzinie nie wydano ciała. Zasłona milczenia rodzi uzasadnione podejrzenia, że biskup mógł umrzeć w cierpieniach. 


Kolejna fala prześladowań


Obawy o okoliczności śmierci duchownego są w pełni uzasadnione, gdy weźmie się pod uwagę, że w ostatnich latach w Chinach miały miejsce dwa bardzo podobne przypadki. W 2005 roku zmarł w więzieniu biskup Yantai – John Gao Kexian. Służby bezpieczeństwa odmówiły sekcji zwłok, nie wydały rodzinie ciała, tylko od razu je skremowały, a następnie pospiesznie pochowały bez wiedzy bliskich oraz wiernych. Ta sama historia powtórzyła się dwa lata później. Wówczas umarł w odosobnieniu biskup Yongnian – John Han Dingxian. Policja zorganizowała szybki pogrzeb bez powiadomienia rodziny.

Okrutne postępowanie władz z więzionymi biskupami wzbudza niepokój o los Jamesa Su Zhimina, jeszcze jednego wiernego Watykanowi hierarchy trzymanego w całkowitym odosobnieniu.
Obecny stosunek rządzących komunistów do Kościoła najlepiej podsumował jezuita Lucas Chan, który w listopadzie odwiedził Kraków: „Sytuacja uległa poprawie, co nie znaczy, że prześladowania minęły”. Duchowni mogą więc sprawować sakramenty, wciąż budowane są nowe świątynie. Lecz gdy władza uzna, że w danej diecezji biskupi i wierni ewangelizują zbyt „aktywnie”, odpowiedź jest bardzo ostra. 
W 2014 roku areną szczególnie dotkliwych represji wobec Kościoła było miasto Wenzhou, ważny ośrodek pielgrzymkowy, wśród miejscowych chrześcijan zwany „chińską Jerozolimą”. W kwietniu zeszłego roku pod osłoną nocy władze zdemontowały i wywiozły w nieznane stacje miejscowej kalwarii. Najbardziej symboliczną odsłoną prześladowań było zburzenie protestanckiego kościoła Sanjiang pod pretekstem samowoli budowlanej. Gdy zapadła decyzja o rozbiórce, wierni zdobyli się na spektakularny w realiach komunistycznych Chin akt oporu, formując żywy łańcuch wokół kościoła. Ostatecznie świątynię zniszczono podstępem. Protestujący opuścili ją po dwóch tygodniach, zachęceni sygnałami do podjęcia negocjacji, wówczas na teren parafii błyskawicznie wjechali żołnierze i buldożery. Władze niewzruszenie informują, że wyburzonych zostanie kolejnych kilkanaście, rzekomo nielegalnie postawionych kościołów. Chrześcijanie uważają, że przypomina to najgorsze czasy rewolucji kulturalnej. 


Nieuchronny 
rozkwit


Badania statystyczne wskazują jednak, że zaciekłe prześladowania prowadzone przez komunistów prawdopodobnie spełzną na niczym. I tak będą musieli zmierzyć się z gwałtownym przyrostem liczby chrześcijan. Wielkim echem odbiły się w Chinach kalkulacje socjologa Fenggang Yanga z amerykańskiego Purdue University. Kraj, który jeszcze niedawno był oficjalnie ateistyczny, wkrótce może się stać największym skupiskiem chrześcijan na świecie. Do 2030 roku ich liczba w Państwie Środka ma sięgnąć 247 milionów. Więcej niż w Meksyku, Brazylii i Stanach Zjednoczonych. Ciekawostką jest, że według informacji podanych przez brytyjski „Telegraph” już teraz w chińskich wyszukiwarkach internetowych wyrazy „chrześcijaństwo” i „Jezus” są wpisywanie o wiele częściej niż „partia komunistyczna”, czy „Xi Jingping” (obecny prezydent Chin). Na początku swoich rządów KPCh, wzorem rozwiązań wdrożonych w ZSRR, próbowała rozbić jedność chińskiego Kościoła promowaniem „patriotycznego” chrześcijaństwa i duchownych. Ale jak zauważa Lucas Chan, sterowany przez władze eksperyment coraz bardziej wymyka się spod kontroli. Podział między dwoma Kościołami nieuchronnie rozmywa się. Wierni obu wspólnot coraz częściej wzajemnie uczęszczają na swoje nabożeństwa.
Mimo bezlitosnych dla chińskich komunistów wyliczeń, przewidujących szybki rozwój chrześcijaństwa, w najbliższych latach nie ma co liczyć na zakończenie prześladowań. Władza zdaje sobie sprawę, że ideologia komunizmu w Państwie Środka wypaliła się. Dygnitarze KPCh rzucili się w otchłań kapitalizmu, gromadząc ogromne majątki. Pusty konsumpcjonizm, pozbawiony demokracji i swobód obywatelskich, na dłuższą metę nie ma szans usatysfakcjonowania społeczeństwa. Stąd coraz więcej Chińczyków szuka nadziei w chrześcijaństwie. Przykłady tak heroicznych postaci jak biskup Cosmas Shi Enxiang, którego nie złamało spędzenie połowy życia w więzieniu, z pewnością jeszcze bardziej umocnią fundamenty chińskiego katolicyzmu.

TAGI: