Powitanie Królowej

Szymon Babuchowski

publikacja 25.03.2015 06:00

To naprawdę jest na żywo? – dziwą się pielgrzymi, słysząc muzykę towarzyszącą odsłonięciu lub zasłonięciu jasnogórskiego obrazu. – Tak, i to paulini grają – odpowiadają wtajemniczeni.

Powitanie Królowej Roman Koszowski

Zbliża się południe, więc br. Pio odkłada papiery, zamyka furtę i przez Salę Rycerską zmierza w stronę balkonu kaplicy Matki Bożej. To tam po lewej stronie od ołtarza, w którym znajduje się cudowny wizerunek, gromadzą się wykonawcy intrad. Z przegródek stylowej szafy, ozdobionej trofeami zdobytymi w rozmaitych przeglądach, muzycy w białych habitach wyjmują trąbki i inne instrumenty dęte: tubę czy saxhorn. Punkt dwunasta potężny dźwięk dęciaków i kotła wypełnia kaplicę. Rozmodlonych pielgrzymów przechodzi dreszcz wzruszenia.

Między furtą a partyturą

Czym jest intrada? To krótki, marszowy utwór wykonywany na instrumentach dętych w czasie uroczystego wejścia, rozpoczęcia nabożeństwa czy przy innej szczególnej okazji, np. odsłonięcia pomnika. W częstochowskiej bazylice intrady związane są ściśle z odsłonięciem i zasłonięciem cudownego obrazu. Pojawiły się po obronie Jasnej Góry i ślubach lwowskich Jana Kazimierza, kiedy to przyznano Maryi tytuł Królowej Polski. Ikonograficzne ujęcie tego tytułu widziano właśnie w obrazie jasnogórskim. Potrzebny był zatem symbol, który oznaczałby uroczyste powitanie Królowej. Dlatego właśnie „królewską” albo „starokrólewską” nazywana jest intrada grana na odsłonięcie obrazu. Jedyna, która przetrwała do dziś od czasów, gdy Polską rządzili Wazowie. Z kolei 9 intrad towarzyszących zasłanianiu wizerunku to dzieła ks. Lorenza Perosiego, włoskiego kompozytora, przebywającego na Jasnej Górze w początkach XX wieku.

– W jasnogórskich archiwach jest zapisanych około tysiąca intrad, napisanych przez różnych kompozytorów. Nie przyjęły się jednak, bo są zbyt trudne – wyjaśnia Marek Piątek, kapelmistrz zespołu intradzistów.

– Trzeba pamiętać, że paulini nie są zawodowymi muzykami. Mają masę różnych zajęć: jedni siedzą na furcie, inni oprowadzają pielgrzymów, jeszcze inni zajmują się sprzątaniem. A pomiędzy tym wszystkim trzy razy dziennie znajdują czas, by grać na chwałę Matki Bożej.

Na strunie wiary

– Przychodząc do zakonu, nie miałem pojęcia, że będę w nim grać na jakimkolwiek instrumencie – wspomina br. Pio Sytniewski, furtian. – Nagle okazało się, że mamy obowiązkowe zajęcia z trąbki. Początkowo szło mi okropnie, męczyłem się strasznie. Ale kiedy po roku postulatu i dwóch latach nowicjatu mogłem pierwszy raz zagrać intradę, było to dla mnie niesamowite przeżycie. Towarzyszyła mi wielka trema. Kilka dni przed moimi ślubami zakonnymi dowiedziałem się, że nie pójdę do klasztoru, do którego mnie wcześniej skierowano, tylko na Jasną Górę, bo tam potrzebują intradzisty. Dzisiaj gram intrady z wielką satysfakcją i dumą. To takie podniosłe uderzenie w strunę wiary, przez które dokonuje się wiele nawróceń.

Faktycznie, jasnogórska księga nadzwyczajnych łask i cudów potwierdza, że momenty odsłaniania i zasłaniania świętej ikony wyzwalają głębokie przeżycia religijne, a u wielu budzą wiarę i przyczyniają się do uzyskania nadzwyczajnych łask. Łaski u Matki Bożej wyprosił też Jan Doliński, członek Jasnogórskiej Orkiestry Dętej, codziennie w południe wspomagający paulinów w intradach. – To moje dziękczynienie, bo zostałem uzdrowiony – mówi. – Był czas, że nie mogłem już chodzić. Miałem nawet wyznaczony termin amputacji nogi. Ale zawierzyłem swoje zdrowie Matce Bożej i po 6 dniach od tego wydarzenia znowu chodziłem. Pamiętam dokładnie datę tego zdarzenia: to był 1 lutego, cztery lata temu.

Granie to powołanie

W zespole grają głównie paulińscy bracia, ale jest też dwóch ojców – Ignacy Rękawek i Roman Czernik. Gdy potrzeba zastępstwa, zawsze pod ręką znajduje się kilka osób świeckich, np. członkowie Jasnogórskiej Orkiestry Dętej, również prowadzonej przez kapelmistrza Marka Piątka. Pomagają też inne osoby zatrudnione przy klasztorze. Joannę Obrączkę zastajemy w zakrystii podczas sprzątania. Chwilę później widzimy, jak na balkonie kaplicy z werwą uderza w kocioł. – Zaangażował mnie jeszcze poprzedni kapelmistrz – chwali się pani Joanna. Chodzi o Alfreda Stępniewskiego, który w latach 1962–2000 kierował zespołem intradzistów. Prowadził codziennie lekcje dla kandydatów do zespołu wśród postulantów, nowicjuszy, braci zakonnych i ojców paulinów, przygotowując ich do poprawnej gry na instrumentach.

Po jego śmierci tę funkcję przejął Marek Piątek, pedagog z Zespołu Szkół Muzycznych w Częstochowie, związany z Jasną Górą od 1976 r., kiedy to rozpoczął grę w tutejszej orkiestrze dętej. – Większość braci przechodzi naukę gry na instrumentach dętych. Oczywiście jeśli ktoś nie ma słuchu muzycznego, nie ma sensu, żeby uczestniczył w zajęciach. Natomiast ci, którzy mają talent w tym kierunku, są prawdziwym skarbem, który staram się wyłowić – podkreśla kapelmistrz.

– Mówimy między sobą, że do  grania też trzeba mieć powołanie – uśmiecha się br. Pio Sytniewski, który jest najmłodszym członkiem zespołu. Dodaje, że stara się codziennie ćwiczyć intrady przynajmniej przez pół godziny – o ile tylko pozwala mu na to harmonogram zajęć.

Gwardia Matki Bożej

Niektórzy intradziści wyróżniają się szczególną żarliwością. Do takich należał śp. brat Julian Cieśliński, który podczas swego klasztornego życia nie opuścił żadnej intrady. – Za każdym razem była to dla niego modlitwa – zaznacza Marek Piątek. – Obecnie należy wyróżnić najdłużej grającego i najstarszego intradzistę, brata Jana Tura.

Po śmierci każdy członek zespołu żegnany jest jedną z intrad ks. Perosiego, opatrzoną nr. 2. To, jak wyjaśnia kapelmistrz, najbardziej rzewna i melodyjna spośród 9 wspomnianych kompozycji. Jest grana także w Adwencie, Wielkim Poście czy w okolicach uroczystości Wszystkich Świętych. Na pogrzebie intradzisty nabiera jednak szczególnego wymiaru.

– Intradziści to jak straż przy Jasnogórskiej Pani, gwardia Matki Bożej. Jesteśmy obecni na zawołanie, to nasza codzienna służba, wielki honor i łaska – wyznaje z dumą br. Józef Tryniecki, na co dzień opiekujący się klasztorną wieżą.

Repertuar zespołu zawiera także wiele pieśni przeznaczonych do wykonywania w różnych okresach liturgicznych. Z br. Józefem udajemy się na najniżej położony taras wieży, skąd zawsze w maju intradziści wygrywają pieśni maryjne. Spoglądamy w dal i wyobrażamy sobie, jak wiosną dźwięk trąbek niesie się nad dachami Częstochowy i płynie dalej, po górach, dolinach, przez łąki umajone, na chwałę jasnogórskiej Królowej.

TAGI: