Mam talent!

Agata Ślusarczyk

publikacja 24.03.2015 06:00

Co łączy pusty kielich, Ewangelię św. Jana i radość z robienia marmolady? Edyta Banaszek odpowiedź znalazła w Ruchu Focolari.

Młodzieńczy optymizm i wiarę w Jezusa Edyta Banaszek zabierze ze sobą Agata Ślusarczyk /Foto Gość Młodzieńczy optymizm i wiarę w Jezusa Edyta Banaszek zabierze ze sobą

Świeżo obroniona magisterka w kieszeni, bilety na samolot do Buenos Aires kupione, podróżniczy profil na FB założony. 27 marca Edyta, absolwentka kulturoznawstwa i filologii angielskiej na UW wyleci jako wolontariuszka do ekumenicznej wspólnoty Ruchu Focolari w Argentynie. I choć nie używa słowa „powołanie”, jest przekonana, że to Bóg, poprzez różne wydarzenia, zaprosił ją na drugi koniec świata.

Wszyscy byli jedno

– Po raz pierwszy doświadczyłam, czym jest życie we wspólnocie, będąc w Chemin Neuf w Wesołej – wspomina. – Razem ze świeckimi, rodzinami i osobami konsekrowanymi, które żyją tam razem, przygotowywaliśmy się do Wielkiej Nocy. Piekliśmy ciasta, sprzątaliśmy dom i dekorowaliśmy kościół. Czuliśmy ogromną radość. Łączył nas Bóg. Pomyślałam wówczas, dlaczego by nie spróbować tak żyć dłużej? – opowiada.

Zaczęła szukać różnych form wolontariatu i różnych form życia wspólnotowego. Ktoś powiedział jej o międzynarodowym Ruchu Focolari, opowiadając historię młodej włoszki, Chiary Lubich, która doświadczając dramatu II wojny światowej, odkryła swoją misję – tworzenie nowego społeczeństwa opartego na ewangelicznej miłości.

Idea odbudowy społeczeństwa szybko znalazła zwolenników. We Włoszech zaczęły powstawać tzw. stałe Mariapoli (miasto Maryi) małe społeczności, miasteczka, w których żyją i pracują nie tylko ludzie różnych stanów i powołań, zawodów, wieku i narodowości. Oprócz katolików są także chrześcijanie różnych Kościołów, wspólnot religijnych, żydzi, muzułmanie, buddyści, hindusi i przyjaciele o przekonaniach niereligijnych. Założycielka ruchu, której proces beatyfikacyjny rozpoczął się 27 stycznia, jako cel życia stawia sobie realizację testamentu Jezusa: „Aby wszyscy byli jedno”.

Ruch działa w 194 krajach na pięciu kontynentach, należy do niego 120 tys. członków, którzy działają na rzecz rodzin, młodzieży, parafii, diecezji i budowania jedności w świecie. Do Polski dotarł w latach sześćdziesiątych i zgromadził ok. 4,5 tys. osób.

Słuchać jak m. Teresa

Z charyzmatem Ruchu Focolari 25-letnia wolontariuszka zetknęła się także, gdy gościem w dominikańskim duszpasterstwie „Studnia”, z którym jest związana, był kapłan należący do ekumenicznej wspólnoty. Mówił, że fundamentem budowania jedności jest umiejętność słuchania drugiego człowieka – Powinniśmy być jak pusty kielich, który napełnia się drugą osobą. Ten obraz na długo w niej został. –

Od dawna noszę pragnienie, by dać innym ludziom możliwość bycia wysłuchanym. Przykładem jest dla mnie Matka Teresa – mówi Edyta.

Potem były rekolekcje i modlitwa, podczas której usłyszała słowa z Ewangelii św. Jana… „Aby wszyscy byli jedno”.

– Poczułam się zaproszona przez Boga, by wykorzystać talent do budowania jedności, który w sobie mam. Już będąc w duszpasterstwie, dbałam, by nikt nie czuł się samotny, z chęcią poznawałam nowe osoby, które szybko potrafiłam zintegrować z grupą – wspomina.

Salsa, modlitwa i praca

Położone ok. 100 km od stolicy kraju argentyńskie miasteczko liczy 220 mieszkańców – rodzin, osób konsekrowanych, świeckich w różnym wieku i o różnej profesji, którzy pracują w warsztacie stolarskim, produkują dżemy, pralinki i lody, zajmują się wyrobem religijnego rękodzieła czy uprawiają rolę. Do dyspo- zycji są ośrodek kultury, sala gimnastyczna, boiska i parki. Wspólnie się modlą. Łączy ich ewangeliczna miłość. Prowadzą też m.in. warsztaty, konferencje, kursy językowe i dom rekolekcyjny dla 500 osób.

Edyta przez trzy miesiące będzie uczyć się języka hiszpańskiego, poznawać wspólnotę, uczestniczyć w modlitwach, a także pracować na swoje utrzymanie. Połowę pieniędzy na podróż uskładała sama, pomogła też rodzina, szuka też sponsorów, którzy pokryją pozostały koszt. Zamierza również podróżować i poznawać latynoską kulturę. Ma marzenie – zatańczyć salsę z Argentyńczykami.

– Skoro Pan Bóg dał mi talenty, to zamierzam je wszystkie pomnożyć – cieszy się. I ma nadzieję, że ta argentyńska przygoda będzie krokiem w odkryciu jej życiowego powołania.

TAGI: