Trudno o większą nagrodę

ks. Ireneusz Okarmus

publikacja 27.03.2015 06:00

Podczas Misterium Męki Pańskiej w 2011 roku ludzie nie mogli powstrzymać łez. Na Drodze Krzyżowej Jezus niósł krzyż zrobiony ze zwęglonych belek, wydobytych ze zgliszcz klasztoru i kościoła.

 – Nie wyobrażam sobie świąt Wielkanocy bez mojego udziału w misteriach. One pomagają mi wejść w głąb tajemnicy miłości Chrystusa do nas – wyznaje burmistrz Tomasz Siemek ks. Ireneusz Okarmus /Foto Gość – Nie wyobrażam sobie świąt Wielkanocy bez mojego udziału w misteriach. One pomagają mi wejść w głąb tajemnicy miłości Chrystusa do nas – wyznaje burmistrz Tomasz Siemek

Misterium Męki Pańskiej jest grane w Alwerni od 1998 roku. Przedstawiane jest w trzech aktach, nawiązujących do wydarzeń wspominanych w liturgii w Niedzielę Palmową, w Wielki Czwartek i Wielki Piątek. To, które było grane 22 kwietnia 2011 roku, miało szczególną wymowę. Ludzie byli zasmuceni skutkami pożaru, który kilka tygodni wcześniej, 7 marca, strawił doszczętnie dach na kościele i klasztorze.

– Wtedy zdecydowaliśmy, że będziemy odtwarzać tylko wydarzenia Wielkiego Piątku. Zrezygnowaliśmy z uroczystego wjazdu Pana Jezusa w Niedzielę Palmową. Ojciec Bartłomiej podjął taką decyzję, bo to jest radosna część misterium, a okoliczności temu nie sprzyjały. Zaś w Wielki Czwartek nie było ku temu warunków, ponieważ kościół był w tragicznym stanie po pożarze, a Msze św. odprawiane były w strażnicy – wspomina Jolanta Biel, od 4 lat organizatorka misterium, która na co dzień jest dyrektorką przedszkola w Alwerni.

Wisi na krzyżu

Misterium z 2011 roku było inne od wszystkich dotychczasowych jeszcze z jednego powodu. Wtedy wprowadzono do scenariusza istotne zmiany, które przetrwały do dziś. Sceny odarcia z szat Pana Jezusa, ukrzyżowania, zdjęcia z krzyża i złożenia do grobu, które do tej pory były wystawiane na zasadzie gry światłocieni, zmieniono na dosłowne, realistyczne przedstawienie. Najbardziej poruszający był moment ukrzyżowania. Aktor odtwarzający rolę Pana Jezusa rzeczywiście został zawieszony na krzyżu (oczywiście bez użycia gwoździ). Obnażony, jedynie z opaską na biodrach, robił kolosalne wrażenie. Nikt nie krył łez. Nastrój potęgowała muzyka.

– To było dla mnie tak niesamowite przeżycie, że miałem wrażenie, jakbym przeniósł się w czasie i był na Golgocie, gdy Jezus umierał. Widziałem reakcje ludzi. Ludzie płakali. Ja też nie mogłem powstrzymać łez. Ciarki miałem na całym ciele – wspomina Tomasz Siemek, od niedawna burmistrz Alwerni, który w pierwszych misteriach występował w roli Piłata, a od wielu lat gra rolę Heroda. A tej dramatycznie wyglądającej sceny ukrzyżowania mogło nie być. Okazuje się, że zrodziła się ona z konieczności, z potrzeby chwili. – Zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie, ponieważ teren przy klasztorze, tam, gdzie zwykle prezentowaliśmy teatr światłocieni, był niedostępny po akcji gaszenia pożaru. Nie mieliśmy innego pomysłu, więc podjęliśmy decyzję, że będzie „realne” ukrzyżowanie – wspomina Janusz Lenar, który od 2000 roku odtwarza rolę Pana Jezusa. Tak więc od 2011 roku w misterium męki Pańskiej w Alwerni scena ukrzyżowania jest bardzo realistyczna i za każdym razem wywołuje u ludzi głębokie wzruszenie. Niektórzy są tak poruszeni, że wprost dziękują aktorom za dostarczenie tak niezwykłych przeżyć. – Pamiętam, jak kiedyś podeszła do mnie starsza kobieta, zapłakana, mówiąc, że nigdy tak nie przeżyła Drogi Krzyżowej. W jej serdecznym uścisku było zawarte wszystko. Nie trzeba było nic więcej. Wtedy zrozumiałem, że jeśli choć jedna osoba dzięki nam lepiej przegotowała się do przeżycia Wielkanocy i zastanowiła się nad męką Pana Jezusa, to trudno o większą nagrodę – wspomina J. Lenar.

Wymagają od siebie

Scenariusz misterium męki Pańskiej wystawianej w Alwerni powstał na bazie tego, który jest wykorzystywany w Kalwarii Zebrzydowskiej. Dwa lata temu wprowadzono ostatnie, niewielkie zmiany, w czym pomagał Marcin Kobierski, aktor Teatru Bagatela w Krakowie. Wszyscy, którzy oglądali misteria w ostatnich latach, twierdzą zgodnie, że od strony warsztatu aktorskiego prezentują bardzo wysoki poziom. Choć sami grający nie traktują swych ról tylko w kategoriach aktorskich.

– Trzeba wymagać od siebie, chcieć zagrać jak najlepiej, ale udział w misterium nie jest okazją do zaistnienia jako lokalna gwiazda. Wiemy, że nie o to chodzi – podkreśla Marek Skowronek, dyrektor Samorządowego Ośrodka Kultury w Alwerni, który gra rolę Johana, kapłana żydowskiego.

Także od strony technicznej misteria stoją są na wysokim poziomie. Na przykład w ostatnich latach używane są specjalne mikrofony, tzw. mikroporty, które nie ograniczają aktorom swobody ruchów. W najdrobniejszych szczegółach dopracowane są także stroje, peruki i charakteryzacja. Na potrzeby misterium udało się zdobyć pieniądze z Unii Europejskiej, za które kupiono dwie profesjonalne sceny. W Wielki Piątek na jednej z nich jest pałac Piłata, gdzie przedstawiane jest przesłuchanie Pana Jezusa, skazanie Go na śmierć i wzięcie krzyża, zaś na drugiej – pałac Heroda.

W głąb tajemnicy miłości

Misterium męki Pańskiej, zwłaszcza w Wielki Piątek, gromadzi bardzo dużo ludzi. Droga Krzyżowa prowadzi od klasztoru na rynek w Alwerni i z powrotem w kierunku klasztoru, w pobliżu którego, w lesie, jest scena ukrzyżowania. – Czas prób, przygotowań i samo odtwarzanie ostatnich dni Pana Jezusa to są dla nas niezwykłe rekolekcje. Traktujemy to też jako służbę innym. Jeśli nasze przeżywanie pomoże komuś zbliżyć się do Pana Boga i lepiej przeżyć Wielkanoc, to osiągnęliśmy zamierzony cel – mówi J. Biel.

Dla wielu aktorów udział w misteriach to ważna część życia. – Po wyborze na stanowisko burmistrza nawet przez sekundę nie miałem wątpliwości, że dalej będę grał w misterium męki Pańskiej. Nie przyszło mi to nawet przez myśl, że może być inaczej. Nie wyobrażam sobie świąt Wielkanocy bez mojego udziału w misteriach. One pomagają mi wejść w głąb tajemnicy miłości Chrystusa do nas – wyznaje burmistrz Siemek. Podobnego zdania jest M. Skowronek, który zaznacza, że za każdym razem przeżywa misterium inaczej. – Są takie momenty, wcześniej doskonale mi znane, które nagle odkrywają przede mną nową treść, a na które wcześniej nie zwracałem uwagi – tłumaczy. Odtwarzający rolę Pana Jezusa J. Lenar opowiada, że nie potrafi opisać głębi przeżyć podczas gry w misterium męki Pańskiej, a zwłaszcza w Wielki Czwartek. – To sięgnięcie do źródła. Wydobycie sensu Mszy św., odkrywanie tajemnicy, którą Pan Jezus nam przekazał. Wiem od księży, że to pomagało im spojrzeć na ustanowienie kapłaństwa, na to, czym ono jest. Patrząc na tę scenę, wracali do korzeni. Wielki Piątek to jest konsekwencja tego, co działo się podczas Ostatniej Wieczerzy. Moje wielkie duchowe święto to jednak Wielki Czwartek. Wystarcza na cały rok – mówi ze wzruszeniem i dodaje, że dokąd tylko będzie miał siły, chce odtwarzać rolę Pana Jezusa, dziękując Mu za wszystko, co dla niego zrobił.

TAGI: