Czy katolik może się dogadać z Dawkinsem?

Jarosław Dudała

publikacja 09.03.2015 13:15

O socjobiologii i teorii ewolucji w kontekście katolickiej teologii mówi biolog, a zarazem teolog prof. dr hab. Jan Holeksa w rozmowie z Jarosławem Dudałą.

Czy katolik może się dogadać z Dawkinsem? Miłosz Kluba /Foto Gość Prof. Jan Holeksa

Jarosław Dudała: Czy biolog - katolik może się dogadać się z biologiem - sztandarowym ateistą, takim jak prof. Richard Dawkins?
Prof. Jan Holeksa: Jak najbardziej - jeśli się uzna, że kompetencje teologiczne, kompetencje wynikające z przyjmowania prawd wiary to jest coś innego niż kompetencje, wynikające z praw odkrywanych przez nauki przyrodnicze. Nie wiem jednak, czy taki warunek jest do spełnienia…

Zdaje się, że prof. Dawkins uważa, że jeśli ktoś jest osobą wierzącą, to ma wyłączony umysł…
Mniej więcej tak. Myślę, że zbyt wielkiego szacunku dla osób wierzących to on nie ma. A wręcz przypisuje wierzącym poglądy, których oni nie mają.

Na przykład?
Całe zło odnajdywane w dziejach Europy od Średniowiecza do czasów współczesnych ma według niego korzenie chrześcijańskie. Za wszystko więc, co w historii Europy było nacechowane agresją i nienawiścią, za wszelkie wojny i mniejsze konflikty, za rozmaite przejawy ciemiężenia ludzi, za to wszystko czyni odpowiedzialnym chrześcijaństwo. Najbardziej skrajnym przykładem tych poglądów jest w „Bogu urojonym” przypisanie chrześcijaństwu winy za zbrodnie popełnione przez niemiecki nazizm pod wodzą Hitlera.

Czy katolicka teologia ma problem z teorią ewolucji?
Raczej nie. Mówię: raczej, bo ukazało się w ostatnich latach trochę artykułów czy książek autorstwa osób związanych z Kościołem, które krytykują teorię ewolucji. Propagują oni tzw. teorię inteligentnego projektu. Przykładem jest wywiad, jakiego kard. Christoph Schoenborn udzielił w 2005 r. pismu „New York Times”. Ukazała się tez obszerna książka polskiego dominikanina Michała Chaberka prezentująca bardzo krytyczny stosunek wobec teorii ewolucji. Także w internetowym wydaniu „Gościa Niedzielnego” w ubiegłym roku ukazały się krytyczne teksty autorstwa Jana Hlebowicza. Bywają więc wśród teologów trudności z przyjęciem teorii ewolucji i propagowana jest teoria inteligentnego projektu. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie można krytykować teorii ewolucji. Można, a nawet trzeba krytykować, trzeba jej ustalenia poddawać w wątpliwość, lecz krytyka powinna się odbywać na gruncie biologii, bo teoria ewolucji jest teorią biologiczną.

Jest pan w specyficznej sytuacji. Będąc już cenionym profesorem biologii, ukończył pan studia teologiczne.
Ja nie mam problemu w pogodzeniu wiedzy biologicznej z moją wiarą. Po pierwsze, Pismo Święte nie odnosi się do sposobu, według którego Pan Bóg stworzył nas i cały świat. Stwierdza, że jesteśmy dziełem Boga, i to dziełem wyjątkowym. I z tym jak najbardziej się zgadzam. A jakim posłużył się mechanizmem - o tym Biblia nie mówi. Po drugie, biologia może rozpoznać tylko część natury człowieka, związaną z procesami fizjologicznymi i rozmaitymi popędami. Nie jest natomiast w stanie zastosować swoich narzędzi badawczych chociażby wobec w ludzkiej wolności i odpowiedzialności.

Czy teoria ewolucji to twarda nauka czy bardzo dobrze udokumentowana, ale tylko hipoteza?
Moja wiedza biologiczna pozwala mi stwierdzić, że w świecie przyrody jest wiele dowodów na potwierdzenie prawdziwości teorii ewolucji. Ukazują je badania z zakresu paleobiologii, ale także badania zjawisk zachodzących w obrębie świata współcześnie nam dostępnego. Co ciekawe, zwolennicy inteligentnego projektu akceptują mechanizmy kierujące mikroewolucją, natomiast odrzucają makroewolucję. Nie przyjmują możliwości powstawania nowych gatunków, które mają znacząco inne cechy niż ich przodkowie.
Dowody bezpośrednie potwierdzające zachodzenie procesu ewolucji są bardzo mocne. To już jest mocno ugruntowana teoria naukowa. A jeśli jest poddawana krytyce – to bardzo dobrze, bo krytyka w naukach przyrodniczych jest konieczna i zapewnia ich rozwój.
Zaskoczyły mnie kiedyś rezultaty badań, z których wynika, że ludzie są bardzo bliscy genetycznie szympansom, zwłaszcza szympansom leśnym. Różni nas jedynie 1,2 proc. sekwencji nukleotydów. To oznacza, że nie muszą zachodzić duże różnice na poziomie genetycznym, aby ekspresja genów była znacząco różna, czyli aby efekty zewnętrzne w postaci cech organizmów, bardzo różniły się między gatunkami.
Bez teorii ewolucji nie byłby możliwy burzliwy rozwój współczesnej biologii. Ona jest w znacznej mierze motorem napędowym tego rozwoju. Dla mnie jako ekologa, teoria ewolucji jest teorią podstawową. Choć bezpośrednio nie badam mechanizmów ewolucji, to stale badam jej ekologiczne efekty.

Skoro o tym mowa, to wizja świata ekologów często nie jest chrześcijańska. Bywa raczej spójna z religiami Wschodu, wedle których człowiek jest elementem świata przyrody na równi z roślinami czy zwierzętami.
Tak, człowiek jest w tej wizji tylko jednym z gatunków zwierząt.
Jeśli się uzna człowieka za zwierzę, to można go badać jak zwierzę. Człowiek jednak posiada kilka cech, które w świecie zwierząt są nieobecne albo są obecne zaledwie w postaci namiastek.
To, po pierwsze, samoświadomość - mówimy: ja, moje. Choć są zwierzęta, które, widząc swe odbicie w lustrze, nie atakują go, a czasem nawet wykorzystują do zlokalizowania na swoim ciele jakiegoś przedmiotu. Jest to dowód posiadania jakiejś formy świadomości przez zwierzęta, ale nawet jeśli tak jest, to jest to tylko namiastka świadomości, która u człowieka jest rozwinięta w sposób nieporównywalny.
Po drugie, zdolność do refleksji nad własną egzystencją, nad jego początkiem i końcem, zdolność podejmowania decyzji. Zwierzę nigdy tego nie osiągnie. Ono reaguje na okoliczności, na bodźce, które do niego docierają. Czasem nawet zachowuje się tak, jakby podejmowało decyzje, ale tak naprawdę reaguje instynktownie, podczas gdy człowiek podejmuje decyzje.

Ostatnio rozwija się nauka, zwana kognitywistyką…
Rzecz o rozumności zwierząt. Tak, u delfinów, słoni, małp, zwłaszcza człekokształtnych, można odnaleźć coś, co można nazwać elementami rozumności i inteligencji. Dysponują one złożonymi sposobami porozumiewania się, posiadają zdolność zapamiętywania, uczenia się i przewidywania. Są to jednak zjawiska nieporównywalne z tym, co reprezentuje człowiek.
Podchodząc do problemu od strony nauk przyrodniczych, nie można stwierdzić, że człowiek jest zwierzęciem. Owszem, posiada cechy zwierzęce, które można badać w ramach nauk przyrodniczych, ale zwierzęciem nie jest. Ci, którzy tak twierdzą, popełniają wielki błąd metodologiczny.

Jest jeszcze inna nauka, socjobiologia...
…która podchodzi do człowieka tak, jakby był on wyłącznie zwierzęciem. Wszelkie właściwości natury ludzkiej miałyby być efektem doboru naturalnego. Właściwości te w naszej ewolucyjnej przeszłości miały przynosić ich nosicielom korzyści w postaci liczniejszego potomstwa. Socjobiolodzy bardzo by chcieli widzieć nawet w systemach moralnych i religijnych skutki doboru naturalnego. Przykładem takiego patrzenia na człowieka jest jeszcze prof. Dawkins, który przekazywanie genów z pokolenia na pokolenie uzupełnił o przekazywanie memów, czyli jednostek dziedziczenia kulturowego. Socjobiologia zawiera wiele skrajnych poglądów na temat człowieka, które pojawiły się w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Współcześnie większość biologów ewolucyjnych i psychologów ewolucyjnych raczej nie uważa, że nasze zachowania są wyłącznie efektem ewolucji i wyrazem przystosowania do warunków, w jakich przyszło żyć naszym przodkom.

Uważa pan, że Dawkins nie jest kompetentnym naukowcem?
Jest jak najbardziej kompetentnym biologiem. Jednak w sposób nieuprawniony przekracza granicę biologii i stara się jej prawa rozciągnąć na świat człowieka. Tymczasem człowiek przekracza świat bytów biologicznych.

Wiedza biologiczna nie pozwala panu do końca zrozumieć człowieka?
Nie można zrozumieć człowieka na gruncie biologii. Tym niemniej wyniki badań traktujących człowieka wyłącznie jako byt biologiczny wydają się pokazywać prawdę o nim. Hipotezy stawiane na gruncie teorii ewolucji są pozytywnie weryfikowane nie tylko we współczesnych społeczeństwa zbieracko-łowieckich, ale też w społeczeństwach zamieszkujących wielkie miasta. Co to oznacza? Dla mnie tyle, że człowiek, choć został obdarzony wolnością i odpowiedzialnością, i potrafi dążyć do prawdy o samym sobie, to jednak często zachowuje się jak zwierzę i można go badać jak zwierzę. Bo człowiek zbyt rzadko korzysta ze swego człowieczeństwa. Drzemią w nas popędy, które mają być tylko podłożem naszych wolnych decyzji i zachowań. Tymczasem popędy bardzo często okazują się głównym motorem zachowań ludzi. Socjobiolodzy badający człowieka cieszą się ze swoich osiągnięć, a ja się smucę, bo udowadniają oni, że tak często i łatwo zapominamy o swoim człowieczeństwie.

 

Prof. dr hab. Jan Holeksa jest pracownikiem naukowym w Zakładzie Ekologii Roślin i Ochrony Środowiska na Wydziale Biologii UAM w Poznaniu. Wcześniej przez kilkanaście lat pracował w renomowanym Instytucie Botaniki Polskiej Akademii Nauk w Krakowie. Jest członkiem Komitetu Ochrony Przyrody PAN, przewodniczy Sekcji Geobotaniki i Ochrony Szaty Roślinnej Polskiego Towarzystwa Botanicznego oraz wiceprzewodniczącym Rady Naukowej Babiogórskiego Parku Narodowego. Ukończył także studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego. Ostatnio ukazała się jego książka pt. „Rodzina. Między biologią a teologią”.