Zraniony klasztor

Jacek Dziedzina

publikacja 12.03.2015 06:00

Państwo francuskie będzie świętować z Kościołem 900-lecie słynnego opactwa w Clairvaux. To samo państwo świętuje co roku rewolucję francuską, która z opactwa wypędziła ostatnich cysterskich mnichów.

Zraniony klasztor World History Archive /East News „Wizja św. Bernarda” pędzla Alonso Cano (1650 r.)

Taki już francuski klimat – ani dziwić się nie trzeba, ani szat rozdzierać. Rewolucja francuska jest po prostu częścią społecznego, politycznego i kulturowego krwiobiegu Francuzów. A że narodziny republikańskiej Francji pochłonęły wiele ofiar, wśród których ludzie Kościoła stanowili niemały procent, i przyniosły straty materialne nie do odzyskania, to już mniej znany czy akceptowany we francuskim krwiobiegu szczegół. Efekt jest taki, że przy rocznicach, jak ta związana z opactwem z Clairvaux, Francja skazana jest na swoistą schizofrenię emocjonalno-historyczną: fetowanie dawnej wielkości opactwa będzie połączone z łezką żalu za utraconą perełką, bez cienia refleksji nad jedną (niejedyną) z przyczyn jego upadku. Opowieść o historii tej byłej duchowej i kulturowej stolicy Francji budzi autentyczny podziw i nostalgię za czasami niekoniecznie „słusznie minionymi”.

Z celi do celi

Dziś w Jasnej Dolinie (Clairvaux pochodzi od łac. Clara Vallis), na pograniczu Szampanii i Burgundii, jest niemal tak samo jak 900 lat temu. Nie, nie – okolica wcale nie została zakonserwowana dla potomnych, uległa olbrzymim przekształceniom. Mimo wszystko jest tu nadal coś z ówczesnej ciszy i oddalenia od biegu współczesności. Nawet jeśli tuż obok przebiegają szybkie autostrady (tak jak setki lat wcześniej krzyżowały się tu szlaki komunikacyjne), można by spokojnie wybrać to miejsce na ponowną lokalizację jakiegoś klasztoru. Tym bardziej że na potencjalnych mnichów czekałyby prawie gotowe do zamieszkania cele, obecnie zajmowane przez... więźniów. To także sprawia, że istnieje pewna ciągłość z dawnymi czasami: to nadal miejsce odosobnienia, choć już nie z wyboru, a z nakazu sądowego.

Ten element wspólny pokazuje zarazem symboliczną i zasadniczą różnicę: Clairvaux monastyczne było stolicą duchowej wolności, podczas gdy rewolucja, która na sztandarach miała wolność, sprawiła, że miejsce dziś kojarzy się z karą pozbawienia wolności. A ściślej rzecz ujmując, rewolucja „tylko” wypędziła pozostałych w opactwie mnichów i zbezcześciła groby zmarłych cystersów, w tym grobowiec założyciela, św. Bernarda z Clairvaux. „Oczyszczony” w ten sposób teren wykorzystał Napoleon, w 1808 roku zamieniając część pomieszczeń właśnie na największe w kraju więzienie. Ale oczywiście osoby przyjeżdżające co roku do Clairvaux to nie tylko odwiedzający osadzonych więźniów. Przez wieki opactwo było prawdziwymi duchowymi płucami nie tylko najstarszej córy Kościoła (dziś nazywanej z gorzką ironią „najmłodszą córką islamu”), ale ośrodkiem religijnym mającym wpływ na całą średniowieczną Europę. A wszystko za sprawą charyzmatycznego założyciela i pierwszego opata, św. Bernarda z Clairvaux.

Opat, teolog, polityk

Dokładnie 900 lat temu do Clairvaux przybył 25-letni wówczas mnich wraz z towarzyszącymi mu dwoma współbraćmi. Został wysłany przez swojego dotychczasowego przełożonego, opata z Citeaux, gdzie rodziła się nowa, bardziej surowa reguła benedyktyńska, która zapoczątkowała zakon cystersów. Wybrane na klasztor miejsce, będąc oazą spokoju, położone w dolinie, zarazem sąsiadowało z głównymi węzłami komunikacyjnymi, tamtędy też przebiegał jeden z pielgrzymich szlaków św. Jakuba. Dość szybko do nowo założonego klasztoru zaczęli napływać kandydaci, pochodzący ze wszystkich stanów, wśród nich także uczeni i rycerze. Przyciągała ich surowa reguła, która zresztą nadwerężyła z czasem zdrowie Bernarda. W jednym z zachowanych zapisków z tamtego czasu czytamy takie wspomnienie rozwijającego się życia monastycznego w Clairvaux: „Pośród dnia panuje tu milczenie nocy, przerywane tylko uderzeniami toporów i śpiewem świątobliwych pracowników; widok to tak wzruszający, że niepodobna tu ani myśleć, ani rozmawiać o rzeczach błahych”. Bernard z czasem stał się aktywnym uczestnikiem ówczesnej wymiany myśli teologicznej i społecznej. Prowadził bogatą korespondencję z różnymi ważnymi postaciami życia politycznego i kościelnego, stając się coraz bardziej wpływową osobą w całej chrześcijańskiej Europie.

Od 1130 roku przyszły święty coraz częściej opuszczał klasztor, wzywany przez Stolicę Apostolską do pomocy przy rozstrzyganiu różnych trudnych spraw i sporów. Podróże sprzyjały też zakładaniu kolejnych klasztorów, w tym również żeńskich. Prawdziwym przełomem w „karierze” opata Bernarda było uczestnictwo w sporze o to, kto jest prawowitym następcą św. Piotra, kiedy po śmierci Honoriusza II doszło do wyboru dwóch papieży: Innocentego II i Anakleta II. Król Francji, zwołując synod, zaprosił właśnie Bernarda, by ten zaradził patowej sytuacji. Bernard po rozeznaniu ogłosił, że prawowitym papieżem jest jednak Innocenty, po czym osobiście zabiegał m.in. u niemieckiego władcy, by wysłał wojska na pomoc dla właściwego biskupa Rzymu. Nie było już właściwie odwrotu od zaangażowania politycznego Bernarda – w efekcie znaczenie mnicha było tak wielkie, że kolejny antypapież osobiście udał się do opata, by zakomunikować mu, że zrzeka się roszczeń do tronu Piotrowego. Pozycja Bernarda i opactwa w Clairvaux stała się niepodważalna, gdy papieżem został jeden z wychowanków znanego cystersa, Eugeniusz III, dla którego duchowy ojciec napisał nawet specjalne rady, jak powinien sprawować swój urząd. Ten sam papież poprosił później swojego mistrza o ogłoszenie pierwszej krucjaty. I to dzięki zaangażowaniu Bernarda na wezwanie papieża odpowiedziały wówczas licznie rycerstwo i królestwa w całej Europie.

Wzrost i upadek

Opactwo w pierwszym etapie położone było kilkaset metrów dalej niż dzisiejsza lokalizacja pozostałości. Ten pierwszy klasztor był również zbudowany z drewna i nietrwałych cegieł, stąd też dzisiaj nie widać zbyt wielu jego śladów (jest za to plan rekonstrukcji z początku XVIII wieku), tym bardziej że teren zajmuje... boisko do piłki nożnej. Warto zaznaczyć, że już 20 lat od założenia opactwa zbudowano o wiele większy kompleks budynków z racji licznych powołań. Gdy umierał opat Bernard (1153 rok), w Clairvaux modliło się i pracowało kilkuset cystersów. Z ok. 2000 hektarów ziemi i lasów i z klasztorami-córkami zakonnicy stworzyli ogromny kompleks, praktycznie samowystarczalny, także gospodarczo. Na początku XVIII wieku posiadłości opactwa liczyły już 20 tys. hektarów, a źródłem utrzymania było nie tylko rolnictwo, ale również własny przemysł metalurgiczny. Wszystko szło na tyle dobrze, że niespełna 40 lat przed rewolucją mnisi postanowili wybudować jeszcze potężniejszą wersję klasztoru, ze starego pozostawiając tylko dwa budynki. W nowym kompleksie znalazła się m.in. imponująca biblioteka mieszcząca prawie 50 tys. tomów. Przed rewolucją był okres, w którym od dłuższego czasu monastycyzm w całej Europie zachodniej przeżywał kryzys.

Wystarczy popatrzeć na liczby: gdy umierał św. Bernard, nieszpory śpiewało kilkuset mnichów, a gdy do Clairvaux wtargnęli rewolucjoniści, mieszkało już tam niespełna 30 zakonników. Można powiedzieć jednak, że to rewolucja dobiła opactwo. „Nowy porządek” polegał m.in. na profanacji grobowców, zniszczeniu biblioteki, aż wreszcie klasztor wystawiono na sprzedaż. Po bankructwie pierwszego nabywcy kompleks opactwa przejął Napoleon. Liczba mieszkańców w celach wyraźnie wzrosła, co jednak nie oznaczało wzrostu liczby powołań – Clairvaux stało się największym wówczas więzieniem we Francji. Najboleśniejszym ciosem zadanym dawnemu opactwu było zburzenie jego serca, czyli kościoła (w 1812 roku).

Opactwa kontra meczety?

Dziś dawne opactwo zajmuje niespełna 30 hektarów ziemi. Otoczone wysokimi murami, nie przypomina dawnej świetności, choć przyciąga rzesze turystów jakąś namiastką, echem dawnych czasów. 900. rocznica powstania opactwa to na pewno dobra okazja, by zrobić wokół Clairvaux trochę szumu. Władze departamentu Aube, gdzie znajduje się Clairvaux, wraz z ministerstwem kultury przygotowały nawet jubileuszowy rok wydarzeń kulturalnych dotyczących opactwa. Podjęto m.in. cyfryzację jego zasobów archiwalnych, znajdujących się w zbiorach departamentu. Dostępne jest już ponad 68 tys. dokumentów, w tym 1700 rękopisów. Do 2019 roku gotowa będzie cała wirtualna biblioteka Clairvaux. W czerwcu ma zostać otwarta nowa trasa jego zwiedzania. Do tego wszystkiego przydałoby się dodać jeszcze dwa elementy edukacyjno-formacyjne. Po pierwsze przypomnieć, że fetowana co roku rewolucja francuska jest odpowiedzialna za ostateczny upadek opactwa. Po drugie taka rocznica dla Kościoła we Francji powinna być okazją do promocji wartości życia monastycznego. W czasie gdy w piątek ulice wielu francuskich metropolii zamieniają się w „meczety w plenerze”, a symbolem wolności słowa staje się wulgarne pisemko, szydzące z każdej religii, Francja ma ostatni dzwonek na przypomnienie sobie i przyznanie się do swoich źródeł.

TAGI: