Odrobina utopii

Joanna M. Kociszewska

Mam wrażenie, że piszę o utopii. I na poziomie ludzkim i politycznym. Ale nawet o utopii warto czasem napisać. Może kiedyś kogoś zainspiruje do dobra?

Odrobina utopii

 

Dziś odrobina utopii. Czy katolik może współpracować z agresywnym feminizmem? Czy istnieją obszary, w których taka współpraca jest możliwa?

Niedawno wpadła mi w ręce „Matka feministka” Agnieszki Graff. Zbiór felietonów i referatów matki małego dziecka. Zdeklarowanej, wręcz „wierzącej” feministki, od lat zajmującej się walką z patriarchatem, kulturą i mitem społecznym. Książka ocieka agresją w stosunku do „konserwatystów” i Kościoła. Nie można się przy tym oprzeć wrażeniu, że jest to bardzo dosłownie walka z mitem: to znaczy z czymś, co w praktyce nie istnieje. Bardzo trudno przez ten zalew agresji przebrnąć. Ale…

Można się na tym skupić. Można wykpić. Można odpowiedzieć agresją. Można zignorować. Można. Tylko nie warto. To nie prowadzi do żadnego dobra. Bo wbrew pozorom w tej książce jest wiele postulatów, które warto zrealizować. Postulatów płynących z doświadczenia bycia matką małego dziecka i z wrażliwości na los drugiego człowieka.

Owszem, wiele nas różni i to w kwestiach bardzo istotnych. Niektóre postulaty jeżą włosy na głowie. W żadnym wypadku nie można ich poprzeć. Wiele rozwiązań nie wchodzi w grę. Widzę jednak spory obszar wspólny w zakresie tego, co nazywamy polityką prorodzinną. Porozumienie wymagałoby jednak wzajemnego słuchania. Zejścia z poziomu idei na poziom rzeczywistości. Próby znalezienia wspólnych rozwiązań tam, gdzie jest to możliwe.

Bez żadnych kompromisów. W tym, co nas różni, kompromisów być nie może.

Mam wrażenie, że piszę o utopii. I na poziomie ludzkim i politycznym. Nie ma ludzi gotowych rozmawiać. Po żadnej ze stron. Nie ma woli politycznej, zwłaszcza w roku wyborczym. Nie wiadomo, komu przyniosłoby to korzyść. Wymierną korzyść: w postaci zdobytych mandatów w Sejmie. A trudno zakładać, że zwycięzca powstrzyma się od promowania swojej ideologii, jeśli już zdobędzie władzę.

Jednym słowem: utopia. Ale nawet o utopii warto czasem napisać. Może kiedyś kogoś zainspiruje do dobra?