Nie taki straszny

ks. Włodzimierz Lewandowski

Kościelna rzeczywistość wcale nie jest tak skrzecząca jak by się niektórym wydawało, albo chcieli ją widzieć.

Nie taki straszny

Mało kto jeszcze pamięta stare zwyczaje. Ich ślady odnaleźć można jedynie na rycinach, zdjęciach i w zakurzonych publikacjach. Oglądamy je i czytamy z sentymentem, ale i z szacunkiem dla kultury pewnej epoki. Takie na przykład szorowanie garnków przed Wielkim Postem. By żaden ślad tłuszczu w nich nie pozostał. Jedni myślą o tym z przymrużeniem oka, inni podziwiają ducha ofiary i wyrzeczenia. Bo przecież nie czyste garnki, lecz ten duch był ważny. Że to z miłości. I po to, by w ten sposób zjednoczyć się z Męką Jezusa.

Koniec pewnej epoki jest faktem niepodważalnym. Co wcale nie musi znaczyć, że wytworzyła się duchowa próżnia. Przeciwnie. Czytając o różnych wielkopostnych inicjatywach można zdumieć się ich wielością, pomysłowością, rozmachem. W rzeczywistości wirtualnej i realnej. Rekolekcje na smartfony, noce konfesjonałów, misjonarz na post, czy przygotowywana na marzec ogólnokościelna akcja 24 godziny dla Pana. Wymieniłem te reklamowane. Ile jest takich, o których nikt nie mówi, nie przeczytamy o nich w prasie, na Facebooku czy Twitterze, nie usłyszymy w ogłoszeniach parafialnych. Bo ktoś zrobił postanowienie w ciszy serca, przed Panem. Poruszony lekturą Pisma świętego, dobrze przeżytą spowiedzią albo relacją z miejsc, gdzie ludzie mimo materialnej nędzy i zewnętrznych zagrożeń żyją wiarą, nadzieją i miłością.

Maskujący kryzys wiary optymizm? Skądże! Raczej próba uświadomienia, że kościelna rzeczywistość wcale nie jest tak skrzecząca jak by się niektórym wydawało, albo chcieli ją widzieć. Owszem, są niepokojące sygnały. Nie należy ich lekceważyć. Ale też nie można patrzeć na Kościół tylko w kategoriach kryzysu.

Bo te wymienione i nie wymienione inicjatywy wielkopostne zrodziły się nie jako odpowiedź na kryzys. Zrodziły się z żywej wiary. We wspólnotach słuchających Słowa, pielęgnujących liturgię, trwających na modlitwie. Gdzie zaproszenie do pójścia drogą modlitwy, postu i jałmużny nie jest ciężarem. Jak nie było ciężarem dla pokolenia, które na czas przygotowania paschalnego rezygnowało z mięsa i tłuszczu.

Wracając do wspomnianej ogólnokościelnej inicjatywy. Może już dziś warto w naszych wspólnotach zastanowić się jak ją przeżyć. Zarezerwować czas (13/14 marca), wybrać miejsce i sposób, poszukać animatorów. Albo zdecydować się na radykalne trwanie w ciszy.

Papież Franciszek w Orędziu na Wielki Post pisał o wyspach miłosierdzia na morzu obojętności. Być może – i w to wierzymy – dzięki wielkopostnym inicjatywom rzeczywistość przemieni się w morze miłosierdzia z nielicznymi wyspami obojętności.