Siedem osób, siedem darów

Justyna Jarosińska

publikacja 16.02.2015 06:00

Są w różnym wieku, mają za sobą różne doświadczenia. Łączy ich jedno: za kratami spłynął na nich Duch Święty.

Szafarzem sakramentu był bp Mieczysław Cisło ZDJĘCIA Justyna Jarosińska Szafarzem sakramentu był bp Mieczysław Cisło

Tomek ma 21 lat. Od dziesięciu cały czas przebywa w zamknięciu. – Nigdy nie byłem grzeczny – opowiada. – Najpierw były zakłady poprawcze, potem więzienie. Na wolność wyjdę za dwa lata. Chciałbym zacząć nowe życie – przekonuje. Pomocy szuka u Pana Boga. Podobnie jak sześć innych osób, które wraz z nim przystąpiły w tym roku w więzieniu do sakramentu bierzmowania.

Czas niezmarnowany

Pani Ola jest narzeczoną Damiana i jednocześnie świadkiem jego bierzmowania. Nie była zaskoczona, że jej chłopak chciał przyjąć sakrament. – On jest naprawdę bardzo wierzący – zapewnia. – Za młodu mu się nie udało z tym bierzmowaniem. W czerwcu wychodzi po sześciu latach na wolność. Weźmiemy w końcu ślub. Tyle lat na niego z dziećmi czekamy. Jest u narzeczonego w więzieniu co niedziela. Przychodzi razem z synem i córką. Rodzina wierzy, że jej życie już za kilka miesięcy będzie wyglądało inaczej.

Wierzy w to także sam Damian. Dobrze zbudowany mężczyzna mówi, że coś mu w życiu nie poszło. Wychowany w katolickim domu, w którymś momencie się zbuntował. Do bierzmowania nie przystąpił. Dziś z utęsknieniem czeka na ślub, oczywiście kościelny. – Jak stąd wyjdę, zostanę też podwójnym ojcem chrzestnym – chwali się.

Andrzej, przystojny, w okularach. – Jestem studentem KUL – opowiada. – Studiuję resocjalizację ze specjalizacją streetworker. W zeszłym roku zajęcia miałem jeszcze w więzieniu, a w tym wychodzę już na uczelnię. W maju minie 10 lat pobytu Andrzeja za kratkami. Żeby wyjść na wolność, musi poczekać jeszcze 20 miesięcy. – To już niedługo – cieszy się. W więzieniu zrobił maturę i nauczył się modlitwy „Ojcze nasz”. – Znałem ją, ale jej nie rozumiałem. Tu, dzięki pomocy sióstr i kapelanów, zacząłem się naprawdę zastanawiać nad słowami, które wypowiadam – przyznaje. Przekonuje, że czas, który spędził w więzieniu, nie był do końca zmarnowany. – Zrobiłem bardzo wiele kroków, które zmieniły moje myślenie, zmieniły mnie – mówi. – Czuję potrzebę normalnego życia w społeczeństwie. Jeśli będę z Bogiem, wszystko dalej dobrze się ułoży.

By Go nie stracić

Kasia, ładna 22-letnia dziewczyna. Karę odbywa już pięć lat. Został jej rok. – Zanim trafiłam do więzienia, nie powiem, modliłam się – mówi. – Ale tak naprawdę nie umiałam się modlić. Dopiero tutaj zbliżyłam się do Boga. Dziś mogę z całą mocą powiedzieć, że kocham Jezusa, że jest moim Królem! – mówi. Kasia nie kryje, że w przeszłości zrobiła wiele złego. – Zdarzały się bijatyki, kradzieże. Mam też małe dziecko – dodaje wzruszona. – Jest teraz w rodzinie zastępczej. Nie spocznę, dopóki go nie odzyskam. – Kiedyś miałam taki okropny, ciężki dzień – wspomina. – Gdzieś leżała kartka, na której było napisane, jak odmawiać Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Zaczęłam się modlić. Choć nie robiłam tego dokładnie, jak trzeba, to w jednej chwili poczułam, jakby moje dotychczasowe życie zostało przekreślone, jakby Pan Bóg odpuścił mi całe zło, którego dokonałam – opowiada o tym, co przeżyła w więzieniu.

Od tego momentu dziewczyna zaczęła czytać codziennie Pismo Święte i nawracać wszystkie towarzyszki w celach. – Nigdy nie miałam tak bliskiej relacji z Panem Jezusem – mówi. – I choć boli mnie, że tu jestem, to jednak właśnie w więzieniu, a nie gdzie indziej, poznałam Pana Boga. Wewnętrznie czuję się wolna – przekonuje. Kasia ma jednak świadomość, że gdy wyjdzie na wolność, nie będzie jej łatwo. – Gdy biskup udzielał mi sakramentu bierzmowania, prosiłam Pana Boga, by wywrócił na zawsze moje życie do góry nogami. By tak mnie umocnił, bym była w stanie robić wszystko zgodnie z Jego wolą. Młoda kobieta ma świadomość, że Pan Bóg do czegoś ją powołał, choć sama nie wie jeszcze do czego. – Najważniejsze, bym Go nie straciła.

Łaska działa

Siostra Teresa Kuzimska i siostra Marta Naumczyk ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi do lubelskiego więzienia mają wstęp na stałe. – Na początku trochę się gubiłyśmy, próbując trafić do wyjścia, ale dziś bez problemu możemy oprowadzać po więzieniu wycieczki – zauważają ze śmiechem. Na ulicy Południowej w Lublinie są każdego tygodnia. Siostra Marta przychodzi we wtorek, siostra Teresa w środę. Wiele czasu spędziły na poznawaniu historii ludzi, z którymi się spotykają. Wiele wysiłku włożyły, by zrozumieli, że w swoim życiu potrzebują Pana Boga. – Mamy świadomość, że oni te przygotowania do sakramentu bierzmowania mogli traktować jako uatrakcyjnienie sobie czasu – mówi siostra Teresa. – Jest jednak łaska Boża i ona działa pomimo tego wszystkiego – dodaje. – Wierzę też, że jakakolwiek była ich motywacja, przyjęli sakrament, który będzie działał.

Siostry podkreślają, że przygotowania polegały m.in. na tym, by zweryfikować motywację i uświadomić, że sakrament to odpowiedzialność. Nie tylko zysk, ale też zadanie. Siódemka więźniów w całym okresie przygotowawczym uczyła się wymieniać dary Ducha Świętego, rozważała Credo i modlitwę „Ojcze nasz”, pogłębiała też wiedzę o Mszy św. – Zależało nam, by poznali podstawy naszej wiary, ale też żeby tę wiarę tak naprawdę pogłębili – mówi siostra Teresa. – Ja widzę, jak Pan Bóg cały czas dopomina się o godność osoby – dodaje. – Jeden z naszych podopiecznych powiedział mi, że do tej pory interesowały go tylko jakieś rozróby, akcje, zabawy, chociaż wiedział, że sobie w ten sposób szkodzi. Teraz zrozumiał, że on sam ma prawo dać sobie szansę na inne życie. Siostry mają świadomość, że to, co robią, to pewnego rodzaju zasianie ziarna. – Ich potrzeby duchowe są naprawdę ogromne – podkreśla siostra Teresa. – Mamy nadzieję, że jak dostaną sygnał, że są ważni, będą w stanie sami zdecydować, co z tym swoim życiem zrobią.

Pokazać diabła

Ksiądz Mirosław Flak jest jednym z więziennych kapelanów. Przy ul. Południowej w Lublinie pracuje już pięć lat i niejednego więźnia do bierzmowania przygotowywał. – Wiele osób chce podejmować przygotowania do bierzmowania, ale my staramy się, by do tego sakramentu nie przystępowali zbyt pochopnie – przekonuje. Siódemka, która właśnie przyjęła sakrament z rąk ks. bp. Mieczysława Cisły, przygotowywała się do niego wyjątkowo starannie. – To są ludzie, którzy karę odbywają już jakiś czas, więc praca z nimi trwała długo – informuje ks. Flak. – Chodziło o to, by przez duszpasterskie rozmowy nie tylko przybliżyć im katechizm, ale też ukazać im kłamstwo i diabła w ich życiu.

Jak informuje kapelan, wyjaśnianie głównych prawd wiary było okazją, by omawiać realizowanie tych prawd w życiu i wskazywać na obecność Pana Boga, Jego wielką i cierpliwą miłość. – Oni wiedzą, że coś złego zrobili i mają chęć poprawy – mówi ks. Flak. – Ale jednocześnie mają świadomość, że jak wyjdą na wolność, będą musieli się zmierzyć z wieloma problemami i zasadzkami szatana. Siostra Teresa podkreśla, że największym cudem jest to, że Pan Bóg znalazł siedem osób w tysięcznym tłumie przy Południowej i że one nadal chcą spotykać się z duszpasterzami i umacniać swój wybór.

Imiona zostały zmienione

TAGI: