Czasem obdarowane

ks. Ireneusz Okarmus

publikacja 17.02.2015 06:00

Paradoks życia karmelitańskiego polega na połączeniu życia wspólnotowego z pustelniczym. Siostry wspólnie modlą się i jedzą, lecz każda ma osobną celę i zachowuje milczenie.

W rozmównicy można rozmawiać z siostrami tylko przez kratę Ks. Ireneusz Okarmus /Foto Gość W rozmównicy można rozmawiać z siostrami tylko przez kratę

Pierwsze karmelitanki bose przybyły do Polski 26 maja 1612 roku z Belgii i zamieszkały w Krakowie przy kościele św. Marcina przy ul. Grodzkiej. Ostatnią fundacją w okresie przedrozbiorowym był klasztor w Krakowie przy ul. Wesołej (obecnie ul. Kopernika), założony w 1725 roku. Warto wiedzieć, że jest on jedynym w Polsce żeńskim Karmelem, który szczęśliwie przetrwał okres kasat zakonów w XVIII w., stając się schronieniem dla wygnanek z innych klasztorów. Jak dziś żyją w nim duchowe córki św. Teresy z Ávila, której 500. rocznicę urodzin obchodzimy w Kościele?

Ufają i czekają

Wspólnotę karmelitanek bosych, mieszkających przy ul. Kopernika, tworzy dziś 18 sióstr klauzurowych i jedna pełniąca posługę tzw. siostry zewnętrznej. – Mieszkam w klauzurze i uczestniczę we wszystkich wspólnych modlitwach. Na zewnątrz załatwiam to, co jest potrzebne wspólnocie do życia: sprawy urzędowe, zakupy; chodzę z siostrami do lekarza. Jestem w tym domu jedyną „siostrą zewnętrzną” i to jest moje powołanie do końca życia – opowiada s. Katarzyna od Krzyża, która w Karmelu jest już od 31 lat. Najstarsza z sióstr ma 94 lata, nieco młodsza od niej – 90 lat. – Od kilkunastu lat nie mamy powołań, nie mamy nowych sióstr. Bardzo na nie czekamy. Ufamy jednak, że Pan Bóg przyśle nam nowe siostry. U nas nie może być w klauzurze więcej niż 21 sióstr, więc mamy jeszcze trzy wolne miejsca – mówi s. Grażyna od Miłości Bożej. – Młode siostry, które przychodzą, wnoszą nowe życie i nowy impuls do wspólnoty. Są potrzebne, aby była żywotna – zauważa s. Weronika od Jezusa, będąca w krakowskim Karmelu od 38 lat.

Podwójne powołanie

W powołaniu karmelitańskim muszą się zrealizować naraz dwa powołania: do zakonu kontemplacyjnego i do konkretnej wspólnoty, gdyż karmelitanki obowiązuje stałość zamieszkania. Siostra Grażyna od Miłości Bożej, przełożona klasztoru, wspomina swoją drogę do Karmelu i wyznaje, że po maturze był taki moment w jej życiu, gdy czuła w duszy delikatne wołanie Jezusa, zapraszające ją do wejścia na drogę życia kontemplacyjnego. Uważała jednak wtedy, że taka forma życia zakonnego to przeżytek. – A jednak serce wiedziało lepiej i nie dawało spokoju. Gdy przekroczyłam próg klauzury naszego klasztoru, wiedziałam, że to jest to, czego szukałam – mówi. Podobnie wspomina swoje wstąpienie do Karmelu s. Teresa od Dzieciątka Jezus. Gdy ukończyła college języka francuskiego w Cieszynie, postanowiła wstąpić do Karmelu kontemplacyjnego, choć kilka lat wcześniej wydawało się jej, że jeśli już ma być karmelitanką, to tą z zakonu czynnego. – Gdy weszłam na dziedziniec naszego klasztoru, czułam, jakbym tu była od dawna – wspomina.

Siostra Judyta od Boga Ojca wspomina swoje niezwykłe doświadczenie duchowe, jakie przeżyła podczas rekolekcji Odnowy w Duchu Świętym. – Byłam wtedy tuż przed maturą. Podczas nabożeństwa przed Najświętszym Sakramentem doświadczyłam spotkania z Jezusem. Nagle stał się mi bliski. Po prostu zakochałam się w Nim jako w osobie – opowiada. Odkryła wtedy zupełnie inną rzeczywistość. – Zdałam sobie sprawę, że za tym tęskniłam – mówi z przekonaniem. Siostra Weronika od Jezusa miała 22 lata i była na studiach ekonomicznych, gdy poczuła, że Bóg wzywa ją do Karmelu. – Podczas Mszy św. na zakończenie roku modliłam się o rozeznanie, co mam robić w życiu. I wtedy zobaczyłam siebie przyjmującą za kratą Komunię św. Nie miałam wątpliwości, że to Bóg pokazuje mi drogę życia w Karmelu. Nie od razu wstąpiłam do karmelitanek – najpierw skończyłam studia. A później musiałam je jeszcze odpracować z nakazu pracy. Trwało to 3 lata – wyjaśnia.

Modlitwa, praca, milczenie

Siostry każdego dnia wstają o 5.30. Pół godziny później odmawiają jutrznię i uczestniczą we Mszy św., po której odprawiają 15-minutowe dziękczynienie. Później jedzą wspólnie śniadanie, po którym od 7.50 są razem w kaplicy na godzinnym, indywidualnym rozmyślaniu, które kończy się brewiarzową godziną przedpołudniową. Od 9.00 do 11.30 jest czas przeznaczony na pracę. O 11.30 znów zbierają się w kaplicy na brewiarzową godzinę południową, rachunek sumienia i „Anioł Pański”. W samo południe jedzą wspólnie obiad, po którym od 12.50 do 13.50 jest godzina rekreacji, podczas której można rozmawiać. W innych godzinach dnia obowiązuje milczenie, które można przerwać tylko z ważnych powodów.

Po rekreacji każda z sióstr idzie do swojej celi, gdzie przez godzinę odprawia czytanie duchowne. O 14.50 cała wspólnota znów zbiera się w kaplicy na nawiedzenie Najświętszego Sakramentu, odmówienie popołudniowej godziny brewiarzowej i Koronki do Miłosierdzia Bożego. Po skończonych modlitwach, do 16.30, jest czas przeznaczony na pracę. O tej godzinie siostry gromadzą się ponownie na wspólne odmówienie nieszporów, po których jest znów godzina rozmyślania i „Anioł Pański”.

Kolację jedzą o 18.00, potem jest druga godzina rekreacji. O 19.30 gromadzą się w kaplicy na kompletę i indywidualną modlitwę. O 21.00 jest wspólne odmówienie brewiarzowej godziny czytań. Siostry nie odwiedzają się w celach. Mogą się natomiast spotykać w pracowniach, ale tylko po to, by porozmawiać o sprawach dotyczących pracy. – Po komplecie jest u nas tak zwane wielkie milczenie, które jest znakiem życia pustelniczego, odejścia od spraw tego świata, aby stworzyć sobie przestrzeń spotkania z Bogiem. Jednak milczenie ma być tylko środkiem do celu, a nie celem. Dlatego są takie dni w roku, gdy w ciągu całego dnia można rozmawiać – w święta albo dni związane z naszymi tradycjami. Są to odpusty, dzień fundacji, imieniny fundatorki czy fundatora, imieniny przeoryszy – wyjaśnia s. Grażyna od Miłości Bożej.

Konieczność nie zna prawa

Myliłby się jednak ten, kto uważałby, że siostry, które zdecydowały się przyjąć karmelitański styl życia kontemplacyjnego, całkowicie odcinają się od świata, i to nawet do tego stopnia, że nigdy, w żadnej sytuacji, nie opuszczają swego domu. – Konieczność nie zna prawa – to zasada, którą się kierujemy – wyjaśnia siostra przełożona. – Wychodzimy z klasztoru, gdy zachodzi konieczność zrobienia badań w specjalistycznym gabinecie. Idąc do lekarza, nie zasłaniamy twarzy. Można na ulicy przywitać się z nami i porozmawiać – dodaje.

Duchowe córki św. Teresy z Ávila nie izolują się od świata. Wiedzą na bieżąco, co dzieje się w Kościele i na świecie. I to nie tylko z czystej ciekawości, lecz po to, aby modlić się w sprawach szczególnie ważnych dla Kościoła i za tych, których dotknęły kataklizmy czy wojny. Informacje czerpią z tygodników katolickich, w tym z „Gościa Niedzielnego”. Prenumerują też biuletyn KAI. – Jak są jakieś ważne wydarzenia, to czytamy o nich w refektarzu podczas wspólnych posiłków. Tak było w styczniu, gdy czytałyśmy relacje z ostatniej pielgrzymki ojca świętego – opowiada s. Grażyna od Miłości Bożej.

Utrzymuje nas Pan Bóg

Część prac, jakie siostry wykonują w klasztorze w ciągu dnia, to prace zarobkowe. Haftują ornaty i szaty liturgiczne, wykonują woskowe figury do szopek. Nigdy jednak nie byłyby w stanie zarobić w ten sposób na utrzymanie olbrzymiego klasztoru. – Nie waham się powiedzieć, że każda wspólnota karmelitańska żyje dzięki Opatrzności Bożej. Doświadczany ciągle tego, co powiedziała św. Teresa, nasza święta Matka: „Wy bądźcie oddane Chrystusowi, a On będzie się zajmował wami”. Ofiary pieniężne od ludzi przychodzą nieoczekiwanie i nie ma przesady w stwierdzeniu, że tak naprawdę utrzymuje nas Pan Bóg – mówi z uśmiechem s. Grażyna.

Kilka lat temu siostry przeprowadziły konieczny remont kuchni, na który trzeba było dość dużej kwoty pieniędzy. – Gdy kończyły się prace, otrzymałyśmy od różnych darczyńców tyle pieniędzy, ile akurat trzeba było zapłacić. Byłyśmy na zero. To dla nas jest też szczególne doświadczenie opieki św. Józefa, którego Karmel czci. To mężczyzna, który zajmuje się u nas remontami i pieniędzmi – podkreśla s. Grażyna.

Specyfiką klasztoru karmelitańskiego przy ul. Kopernika jest bliskie sąsiedztwo Szpitala Uniwersyteckiego. Nic dziwnego, że ludzie, którzy tam mają swoich bliskich chorych, często przychodzą do Karmelu i proszą siostry o modlitwę. – Każda z nas czuje się zażenowana podziękowaniami, że coś komuś wymodliłyśmy. Nie czujemy się nadzwyczajne. Jesteśmy wdzięczne Bogu za to, że możemy mieć czas dla Niego. Niewielu w takim pędzie życia, jaki jest teraz, ma czas na modlitwę. Dlatego czujemy się tym czasem obdarowane – mówią zgodnie karmelitanki.