Czas otwartego nieba

Karolina Pawłowska

publikacja 15.02.2015 06:00

Choć żyją w ukryciu, są jak najbardziej z tego świata i dla niego. W roku jubileuszu zakonu siostry klaryski od Wieczystej Adoracji zapraszają, by zajrzeć za furtę słupskiego klasztoru. Nakręciły też film i wydały album. A to nie koniec jubileuszowych niespodzianek.

 Pięknie wydany album to pierwsza taka publikacja dotycząca polskich klarysek od Wieczystej Adoracji zdjęcia Karolina Pawłowska /Foto Gość Pięknie wydany album to pierwsza taka publikacja dotycząca polskich klarysek od Wieczystej Adoracji

Skąd pomysły? – Od Ducha Świętego! – s. Koleta nie ma wątpliwości. Ona jedynie na to natchnienie się otworzyła. Siostry podchwyciły, a matka przełożona pobłogosławiła. Znaleźli się też ludzie, bez których przedsięwzięcie nie mogłoby się udać.

Zajrzeć za klauzurę

– Zastanawiałyśmy się, jak w roku, w którym dziękujemy za 160 lat istnienia zakonu, pokazać ludziom na zewnątrz, że jesteśmy. Pan Jezus podpowiedział, że warto, żeby było to coś wspólnego dla naszych wszystkich domów – opowiada s. Koleta, inicjatorka powstania pierwszej publikacji dotyczącej polskich klarysek od Wieczystej Adoracji i koordynatorka przedsięwzięcia. Przez jej ręce przechodziły materiały, które siostry nadsyłały z rozsianych po całym kraju klasztorów. – Wyboru zdjęć i opisania swoich klasztorów siostry podejmowały się same. Każdy klasztor jest autonomiczny. Siostry nie spotykają się właściwie, bo – poza wyjątkowymi sytuacjami – każda spędza całe życie w klasztorze, do którego wstąpiła. Same byłyśmy ciekawe, jak wyglądają inne klasztory – zauważa s. Alberta.

Dzięki publikacji można poznać historię 8 polskich klasztorów klarysek od Wieczystej Adoracji, należącego do tej samej federacji francuskiego klasztoru w Castelnaudary oraz domu macierzystego w Troyes. Dzięki zdjęciom można zajrzeć za klasztorną furtę i zobaczyć siostry przy pracy, na rekreacji czy podczas najważniejszych wydarzeń. Dla zwykłych śmiertelników to nie lada okazja. Nie każdy może zajrzeć za klauzurę. – Tylko biskup ordynariusz może. Bo już nawet biskupi pomocniczy muszą mieć specjalne pozwolenie – przyznają ze śmiechem zakonnice.

Album to także okazja do przypomnienia o założycielach zakonu. – Wielu ludzi kojarzy nas automatycznie ze św. Klarą i św. Franciszkiem. Oni są naszymi patronami, ale nasz zakon powstał 160 lat temu we Francji dzięki o. Bonawenturze Heurlaut OFMCap i Matce Marii od św. Klary Bouillevaux. Zaś do Polski wspólnota trafiła dzięki słudze Bożej Matce Marii od Krzyża Morawskiej. Chcemy przypominać te postacie oraz przybliżać ich duchowość – mówi s. Koleta.

Miss lodówki

– Z Panem Bogiem wszystko jest możliwe – uśmiecha się s. Barbara, kiedy pytam o trudności w stworzeniu albumu. – On dał nam wspaniałych ludzi. Bez pomocy Jacka Pechmana, taty s. Teresy, który zapalił się do tego pomysłu, i kołobrzeskiego wydawnictwa Kamera nie dałybyśmy rady – mówi s. Koleta. Dzięki otwartym sercom kołobrzeżan i ks. Józefa Chęcińskiego, proboszcza kołobrzeskiej bazyliki, udało się także zebrać potrzebne fundusze. Umawiamy się, że do zdjęć podczas promocji albumu pozować będzie s. Alberta. Jest siostrą zewnętrzną, oddelegowaną do kontaktowania się ze światem, no i ma już doświadczenie „modelki”. – Prawdziwa ze mnie miss lodówki – wesoły uśmiech rozjaśnia twarz zakonnicy na wspomnienie magnesów, które siostry przygotowały dwa lata temu z okazji 800-lecia konsekracji św. Klary. Magnesy rozeszły się jak świeże bułeczki, zaś s. Alberta wraz z biblijnym cytatem „zawisła” na drzwiczkach lodówki w niejednym domu. Niekonwencjonalne? A czemu nie!

Słupskie klaryski mają głowy pełne pomysłów, dzięki którym starają się dotrzeć do świata. Chociaż Słupsk jest nieduży, a klaryski mieszkają w nim od lat, sporo osób nie wie nawet o ich istnieniu. – Za dwa lata będziemy świętować 70-lecie przyjazdu sióstr do Słupska, a wiele osób mijających nasz dom wcale nie wie, kto i po co tu mieszka – przyznaje s. Koleta. Rok jubileuszu jest doskonałym pretekstem, żeby to zmienić. Dlatego zdecydowały, że „wyjdą” zza klauzury. Nie fizycznie, a duchowo. – To okazja, żeby opowiedzieć, jak wygląda życie za klauzurą. Bo skoro często nawet nasi najbliżsi nie wiedzą, jak wygląda życie ich córek czy sióstr, to nic dziwnego, że wśród ludzi, którzy nie mają z nami bliskiego kontaktu, pojawiają się błędne stereotypy – przyznaje s. Patrycja. – W świecie, który promuje obojętność religijną, wstąpienie do klasztoru wydaje się czymś niepojętym. Tymczasem życie w nim nie jest ani nudne, ani smutne, ani nie odbywa się cały czas na kolanach – dodaje s. Teresa, najmłodsza z 26 sióstr mieszkających w słupskim klasztorze, która w październiku ubiegłego roku złożyła pierwszą profesję zakonną.

Spielberg w habicie

Tej zimy klaryski wypatrywały śniegu bardzo niecierpliwie. Sanki? Narty? Nic z tych rzeczy! Śnieg potrzebny był do nakręcenia jednej sceny. Film stworzony przez siostry opowiada o najważniejszych wydarzeniach z historii tego zakonu. Otwiera go kluczowa opowieść o zgubionej w śniegu Hostii i obietnicy, którą złożył Bogu o. Bonawentura: jeśli odnajdzie Pana Jezusa, będzie ze wszystkich sił szerzyć kult Eucharystii. Planem zdjęciowym był kościół św. Ottona i klasztor, historyczne stroje siostry pożyczyły z teatru. Udało się nawet namówić do filmowego debiutu kapelana, ks. Józefa Kwiecińskiego. Głosu o. Bonawenturze użyczył zaś ks. Piotr Flis. – Film to za dużo powiedziane. Raczej prezentacja multimedialna przeplatana filmowymi scenami – mówi skromnie s. Koleta, scenarzystka, reżyser i operator kamery w jednej osobie. – Ja nawet nie miałam pojęcia, jak obsługiwać program do obrabiania materiału, który nagrałyśmy! Ale Pan Jezus, jak daje natchnienie, to daje i możliwości. A potem to prosić trzeba św. Michała Archanioła i wszystkie chóry anielskie, żeby pomagały w realizacji pomysłu. No i miałam fenomenalnych aktorów, którzy nie tylko podporządkowywali się reżyserskiej wizji, ale sami podpowiadali, jak można jeszcze lepiej zagrać każdą scenę – dodaje z uśmiechem.

Film skupia się na trzech najważniejszych dla zakonu postaciach: o. Bonawenturze i Matce Marii od św. Klary oraz Matce Marii od Krzyża Morawskiej, która sprowadziła klaryski do Polski. – To niezwykła osoba i warto, żeby mieszkańcy diecezji więcej się o niej dowiedzieli. Tym bardziej że trwa przecież jej proces beatyfikacyjny i czekamy na wyniesienie jej na ołtarze – mówi s. Teresa. Siostra Barbara, której przypadła ta rola, za długo rozmawiać nie może. Śpieszy się na adorację. – Nie prosiłam żadnej z sióstr o zastępstwo, a Pan Jezus nie może zostać sam – tłumaczy z uśmiechem i znika z rozmównicy. O filmie opowiadają s. Teresa, s. Alberta i s. Patrycja. – Grałyśmy zaszczytne role statystek – śmieją się mniszki i przyznają, że filmowa przygoda sprawiła im mnóstwo radości. – W jednej scenie s. Maria Morawska i s. Marianna Łada mają zastukać do furty klasztoru w Troyes. Ale zamiast stukać… sięgają do elektrycznego dzwonka! Tę scenę trzeba było powtórzyć – opowiadają o nieuchronnych na planie wpadkach.

Rok otwartego nieba

Album i film to niejedyne atrakcje zaplanowane z okazji jubileuszu. Pod koniec lutego zaprezentowany zostanie tomik wierszy czterech klarysek. Do 12 z nich s. Weronika napisała muzykę. Utwory te znalazły się na płycie, którą siostry nagrały razem ze słupskimi filharmonikami. Są na niej także recytowane wiersze. Płyta będzie dołączona do tomiku. Po świętach zaś po słupskich kościołach wędrować będzie wystawa opowiadająca o życiu mniszek. – Od marca wracamy też do  adoracji nocnych. W trzeci piątek miesiąca poprowadzą ją rektor i klerycy seminarium duchownego. Co miesiąc będzie prowadzić ją inna grupa. W drugi czwartek miesiąca po Mszy św. wieczornej mamy krótkie nabożeństwa dziękczynne za dar zakonu, za te 160 lat, za każdą siostrę. Przy okazji przybliżać będziemy duchowość naszych założycieli – zapowiada s. Koleta. Same też będą z niej czerpać jeszcze mocniej niż dotychczas.

– My też musimy odświeżać sobie to, co stoi u podstaw naszego zakonu. Żeby mógł się rozwijać, musi wracać do źródeł, stamtąd musimy czerpać siłę do życia naszym charyzmatem – dodaje s. Koleta. Tym charyzmatem jest dziękczynienie. – Tyle otrzymujemy od Boga, a tak rzadko potrafimy Mu za to dziękować. Dlatego stając przed Jezusem, przede wszystkim dziękujemy, także za tych, którzy tego nie robią – przyznaje s. Teresa. Ale czas jubileuszu to także szczególny czas łaski. – Możemy w jego trakcie wiele wyprosić, bo, jak mówimy, wtedy niebo jest otwarte. Więc nie dajemy spokoju Panu Bogu i naszym założycielom, szczególnie Matce Marii od Krzyża Morawskiej – dodaje zakonnica i zaprasza do włączenia się w to świętowanie.

Klaryski od Wieczystej Adoracji

Zakon franciszkanek Najświętszego Sakramentu, jak pierwotnie brzmiała nazwa, został założony w XIX w. przez o. Bonawenturę Heurlaut OFMCap i Józefinę Bouillevaux. Najpierw z inicjatywy ks. Heurlaut powstała wspólnota sióstr od Niepokalanego Poczęcia NMP, których celem była praca pedagogiczna z młodzieżą. Po kilku latach, gdy kapłan wdział habit kapucynów, wspólnota przeniosła się do Paryża i tam też 15 grudnia 1854 roku Józefina, wraz z trzema pierwszymi towarzyszkami, przywdziała habit i przyjęła imię s. Maria od św. Klary, zostając przełożoną nowej wspólnoty. Franciszkanki Najświętszego Sakramentu obrały kontemplacyjny rodzaj życia, a głównym celem uczyniły adorację Najświętszego Sakramentu w duchu dziękczynienia. Do Polski trafiły dzięki s. Marii od Krzyża Morawskiej, która w 1870 r. uzyskała zgodę Piusa IX na założenie nowej fundacji w Wielkim Księstwie Poznańskim. Z powodu kulturkampfu na terenie Prus siostry udały się do Lwowa, gdzie zbudowały kościół i klasztor. Wieczysta adoracja trwała w nim aż do 1946 roku. Dzisiaj w Polsce istnieje 8 klasztorów klarysek od Wieczystej Adoracji. Klasztor słupski jest fundacją sióstr z Kęt, w dziękczynieniu za ocalenie klasztoru z wojennej pożogi.

TAGI: