Czasu wolnego bardzo mało

Katarzyna Buganik

publikacja 02.03.2015 06:00

– Niektórzy myślą, że siostry zakonne tylko się modlą, ale tak nie jest. Prowadzimy jadłodajnię, świetlicę dla dzieci, wspólnoty Krwi Chrystusa, pomagamy w parafii. Mamy normalne życie – gotujemy, sprzątamy, robimy zakupy – mówi przełożona wspólnoty s. Krystyna Kusak.

 Siostra Maria jest zakrystianką. To ona, wraz z s. Krystyną, dba m.in. o wystrój świątyni, przygotowanie do Eucharystii czy szaty liturgiczne Katarzyna Buganik /Foto Gość Siostra Maria jest zakrystianką. To ona, wraz z s. Krystyną, dba m.in. o wystrój świątyni, przygotowanie do Eucharystii czy szaty liturgiczne

Siostry adoratorki Krwi Chrystusa (ASC) – przełożona s. Krystyna Kusak, s. Maria Gałka, s. Anna Kaczmarek i s. Ewa Brauza – mieszkają, pracują i posługują w parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Żaganiu. – Nasze zgromadzenie założyła w 1834 r. w Acuto we Włoszech św. Maria De Mattias. Głównymi charyzmatami wspólnoty są adoracja Krwi Przenajdroższej oraz wychowywanie dzieci i młodzieży, a także pomoc ubogim. W Polsce mamy 10 domów, w tym dom macierzysty w Bolesławcu. W Żaganiu nasza wspólnota istnieje od 1997 r. – wyjaśnia siostra przełożona. – Tam, gdzie jesteśmy, tworzymy grupy modlitewne do Krwi Chrystusa i opiekujemy się nimi. W Żaganiu mamy takie grupy we wszystkich parafiach, a także w Żarach, Szprotawie, Tomaszowie, Lubsku, Łęknicy i Jakubowie. To nie tylko modlitwa, ale dostrzeganie drugiego człowieka, bo adorujemy Krew Chrystusa również poprzez pomoc tym, którzy jej potrzebują, np. biednym, samotnym czy cierpiącym.

Dla tych najmniejszych

Jednym z zadań, jakiego podjęły się siostry adoratorki, jest prowadzenie świetlicy wychowawczo-opiekuńczej dla dzieci pochodzących z rodzin ubogich i dysfunkcyjnych. – Chcemy im pomóc w rozwoju intelektualnym, kulturowym i osobowościowym, ale przede wszystkim pragniemy dać im miłość, poczucie akceptacji i bezpieczeństwa oraz ukazać, że są wartościowe, kochane i ważne – mówi prowadząca świetlicę s. Ewa. Do placówki uczęszcza około 50 dzieci. W świetlicy oprócz pomocy w nauce najmłodsi otrzymują też ciepły posiłek. – Dzieci mają m.in. zajęcia plastyczne, sportowe i muzyczne. Mamy również wyjazdy na basen i do kina, wyjścia do biblioteki czy zajęcia w sali gimnastycznej. Dzieci przygotowują także przedstawienia, m.in. z okazji św. Mikołaja. Przed świętami Bożego Narodzenia odwiedziły też chorych w szpitalu wojskowym. Uczymy je wrażliwości, pomocy i sprawiania radości innym oraz dzielenia się z bliźnimi – opowiada s. Ewa. – Dzieci garną się do nas, bo nie mają miłości w rodzinach. One potrzebują, żeby ktoś się nimi zajął. Modlimy się za naszych podopiecznych i ich rodziny. Zachęcamy również dzieci i ich rodziców do uczęszczania na niedzielną Mszę świętą.

Nie jesteście numerkami

Obok świetlicy istnieje jadłodajnia dla ubogich, którą również prowadzą siostry adoratorki. – Przychodzą do nas potrzebujący, dla których zupa często jest jedynym posiłkiem w ciągu dnia. Są to ludzie bezdomni, samotni czy niepełnosprawni. Nasza założycielka mówiła, żeby otwierać się na drugiego człowieka i w nim umieć dostrzegać potrzebującego Chrystusa, dlatego przyjmuję każdego człowieka jako członka mojej rodziny – tłumaczy s. Anna. – Z zawodu jestem pielęgniarką i nieraz są trudne sytuacje, ale staram się pomóc każdemu. Nieraz zdarza się, że siostry muszą zastąpić kucharki i gotować same posiłki oraz wydawać je. Kiedy zaczęłam posługę w jadłodajni, zauważyłam, że ludzie, którzy podchodzą do okienka po posiłek, nie przedstawiają się, ale wypowiadają numerki. Byłam w szoku. Tłumaczyłam im, że nie są w obozie, nie są numerkami i mimo swojej sytuacji mają swoją godność i są pełnowartościowi. Dziś widzę, że się uśmiechają i przedstawiają się, nie wołają po numerku. Jadłodajnia to miejsce, gdzie potrzebujący, oprócz posiłku, mogą liczyć na rozmowę i dobre słowo. Siostra Anna wprowadziła też elementy formacji. Jednym z nich była zachęta do odmawiania Różańca.

– W październiku zrobiłam imienne zaproszenia na modlitwę różańcową. Rozdałam też różańce i informacje, jak się na nich modlić – mówi. Jadłodajnia i świetlica, oprócz obecności i zaangażowania podczas zajęć czy gotowania posiłków, wymagają również czasu na pracę biurową. – Na jadłodajnię szukamy sponsorów, organizujemy zbiórki, ale jest wielu życzliwych ludzi, także urzędników, którzy nam pomagają. Piszemy oferty do Urzędu Miasta, dzięki którym dostajemy dotacje. Robimy zakupy do kuchni, prowadzimy świetlicę, a później to wszystko rozliczamy i piszemy sprawozdania. W tych wszystkich pracach Opatrzność Boża nas nie opuszcza. Doświadczam tego, że w odpowiednich momentach, np. kiedy czegoś brakuje w kuchni czy potrzebne są jakieś produkty do zupy, Pan Bóg podsyła mi dobrych ludzi. Codziennie modlimy się za wszystkich dobroczyńców świetlicy i jadłodajni – zapewnia s. Anna.

Kiedy widzi tylko Pan

Siostry pełnią również posługę w kościele i angażują się w sprawy parafii. Siostra Maria jest zakrystianką. To ona, razem z s. Krystyną, dba o wygląd świątyni i przygotowanie liturgii. – Praca zakrystianki to troska o szaty liturgiczne, przygotowanie ołtarza, ksiąg i dbanie o to, by w kościele był porządek i ład. Troszczymy się też o wystrój ołtarza w kwiaty i dekoracje. Ważne, by np. kwiaty pasowały do wnętrza, były widoczne i stroiły świątynię. Praca zakrystianki to również kontakt z ludźmi. Otwieram kościół, ludzie przychodzą z pytaniami, udzielam czasem różnych informacji – wyjaśnia s. Maria. – Zwykle jednak swoją pracę wykonuję przy zamkniętych drzwiach, kiedy nie ma nabożeństw. Pranie, prasowanie szat, obrusów, bielizny kielichowej to moje zadanie. Ta praca jest przede wszystkim modlitwą. To jest moje przebywanie w domu Bożym, w obecności Chrystusa. Moją pracę wykonuję przede wszystkim dla Pana. Siostry mają swój dom i tworzą 4-osobową wspólnotę. Oprócz zadań w parafii i rozmaitych posług mają również wiele codziennych obowiązków, m.in. utrzymanie domu, dbanie o kaplicę, sprzątanie czy gotowanie posiłków. O dom, opłaty i kontakt z prowincją dba głównie przełożona s. Krystyna, która również pomaga w kościele, prowadzi działalność wśród grup modlitewnych i animuje je. – Wstajemy zwykle o 6.00 rano i spotykamy się w kaplicy na jutrzni. Po modlitwie porannej idziemy na Mszę świętą. Jedna z sióstr otwiera kościół. Później jest śniadanie i rozważania. Następnie siostry idą do pracy – do jadłodajni, świetlicy, kościoła czy zakrystii. W południe, na „Anioł Pański”, siostry indywidualnie nawiedzają kaplicę. O 12.30 jest obiad, po którym myjemy naczynia i mamy dalsze zajęcia.

Każdego dnia uczestniczymy również w nabożeństwach w kościele, m.in. w adoracji Najświętszego Sakramentu. Wieczorem spotykamy się na modlitwie i nieszporach oraz na wspólnej kolacji. Czasu wolnego jest bardzo mało. Raz w miesiącu mamy dni skupienia. Każda z sióstr ma taki jeden dzień, w którym przebywa w zupełnej ciszy i tylko się modli, czyta i rozważa słowo Boże – wyjaśnia s. Krystyna. – Jutrznia, Msza św. czy Różaniec i nieszpory to modlitwy, na których spotykamy się i kiedy modlimy się wszystkie razem. Oprócz tego mamy swoje spotkania formacyjne z konferencjami. Chociaż mamy czas na rozmowę z Bogiem, to intencji i próśb jest bardzo wiele, dlatego zapisujemy je w specjalnym zeszycie i modlimy się. Czuję niedosyt, bo chciałabym modlić się za każdego indywidualnie, ale na to brakuje czasu. Ten stereotyp, że siostry tylko się modlą, należy obalić, bowiem trzeba wiedzieć, że oprócz modlitwy zakonnice prowadzą normalne życie, mają codzienne zadania i obowiązki. Żyjemy we wspólnocie i mamy powołanie. To nas wyróżnia, ale poza tym jesteśmy ludźmi tak jak wszyscy. Służymy Panu Bogu i to On daje nam wewnętrzną radość. I On sam wystarcza.

TAGI: