Otwarte drzwi i serca

Miłosz Kluba

publikacja 15.01.2015 11:06

Opinie wielu uczestników poprzednich ŚDM są zgodne – nie ma lepszego zakwaterowania niż kawałek podłogi u miejscowej rodziny.

 Pielgrzymi z Polski podczas Światowych Dni Młodzieży w Rio. Weronika Griszel w dolnym rzędzie w środku archiwum prywatne Pielgrzymi z Polski podczas Światowych Dni Młodzieży w Rio. Weronika Griszel w dolnym rzędzie w środku

Dlatego komitet organizacyjny stara się, by jak najwięcej osób, które przyjadą do Krakowa na ŚDM, znalazło noclegi w prywatnych domach i mieszkaniach. Zaczęło się od badania socjologicznego (dla oszacowania ile osób może liczyć na nocleg w samym centrum miasta), teraz rozdawane są specjalne deklaracje (więcej w ramce). Powstaną też plany i bazy danych, ale tak naprawdę najważniejsze pozostanie spotkanie człowieka z człowiekiem. – To była miłość od pierwszego wejrzenia. Dziewczyna może się zakochać w chłopaku, chłopak w dziewczynie, a może też kobieta w kobiecie – i to dwa razy starszej od siebie – wspomina swoje pierwsze spotkanie z Janete Aleksandra Szymczak.

Brazylijska mama

W Rio de Janeiro Ola spędziła prawie rok jako wolontariusz długoterminowy przy poprzednich Światowych Dniach Młodzieży. Zajmowała się tłumaczeniami, potem pracowała w sekcji komunikacji komitetu organizacyjnego (tym zajmuje się także teraz, przygotowując krakowskie ŚDM). – Wchodzę tam z moimi wszystkimi tobołami, otwierają się drzwi, a ja mam wrażenie, że widzę przed sobą moją własną mamę – tylko z ciemną karnacją. Widzę kobietę i czuję, że ją kocham – opowiada. Chwilę później usiadły w kuchni i zaczęły rozmawiać. O wszystkim. Zapominając o dzielących je różnicach wieku czy języka. – Tak jakbym była jej córką, która właśnie wróciła z wycieczki. Kompletnie bez żadnego stresu spowodowanego tym, że się nie znamy ani tym, że jeszcze kaleczyłam portugalski, ani żadnymi dzielącymi nas różnicami – opowiada Ola.

Tak miało być

– Cały wyjazd był ogromnym zawierzeniem Bogu i – co ciekawe – pierwszym w moim życiu. Byłam wierząca, ale nie do końca świadomie. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, ale przed tym wyjazdem powiedziałam Bogu, że Mu się kompletnie oddaję. W odpowiedzi On od razu zorganizował mi bilet, bo nie było mnie na niego stać. Gdy tylko to powiedziałam, dostałam na maila ofertę przelotu trzy razy tańszą niż zwykle – wspomina Ola. Miesiąc przed wizytą u Janete, gdy przyjechała do Rio i zgłosiła się do komitetu organizacyjnego na „okres próbny”, pierwsze wrażenie nie było tak pozytywne. – Pracowaliśmy w budynku kurii, paskudnym, starym, dziesięciopiętrowym wieżowcu. Kilkadziesiąt osób przekrzykiwało się w jednym pomieszczeniu i nie wyglądało, jakby docierał tam „pierwiastek boski” – wspomina. Co chwilę wysiadała klimatyzacja i raz panował upał nie do zniesienia, a za chwilę trzeba było szukać zimowej kurtki, by jakoś wytrzymać. Na dodatek już podczas oprowadzania po biurze dowiedziała się, że codziennie w południe w kaplicy na drugim piętrze jest Msza św.

– Kiedy mnie – człowiekowi, któremu ostatnio zdarzało się przez parę miesięcy nie chodzić do kościoła – powiedzieli, że codziennie jest Msza, i to w pracy, i nie wypada się nie pojawić, pomyślałam: „gdzie ja jestem?” – opowiada Ola. Postanowiła jednak pójść do kaplicy – małej, niespecjalnie ładnej, z której przez oszklone drzwi widać stołówkę. – Ludzie zaczęli śpiewać jakąś portugalską pieśń, a ja zaczęłam płakać. Po raz pierwszy od wielu lat – opowiada. Właśnie wtedy poczuła, że choć na razie tego nie rozumie, powinna być dokładnie w tym miejscu i z tymi ludźmi. Kolejne miesiące były odkrywaniem Boga, wiary, siebie – także poprzez wielogodzinne rozmowy z Janete. – Nigdy w życiu tyle nie pracowałam, ale jednocześnie to był taki mój „inkubator wiary” – mówi dzisiaj.

Dziewczyny z miasta papieża

Pielgrzymi, którzy przyjadą do Krakowa w 2016 roku, by podczas Światowych Dni Młodzieży spotkać się z papieżem, będą rozmieszczeni w domach w niemal całej archidiecezji krakowskiej (na południe strefa zakwaterowania będzie sięgała do Rabki), a także na obrzeżach diecezji sąsiednich – kieleckiej, katowickiej, tarnowskiej. Daleki dojazd? Korki? O tym, że takie utrudnienia są sprawą drugorzędną może zaświadczyć Weronika Griszel, która podczas ŚDM w 2013 roku w Rio de Janeiro została – wraz z dwiema koleżankami ze wspólnoty „Chrystus w Starym Mieście” – zakwaterowana w faweli, czyli w okalającej miasto dzielnicy nędzy. – Po przekroczeniu granicy faweli musiałyśmy przesiąść się z autobusu do busa wjeżdżającego na jej teren. Podróż zdecydowanie nas przestraszyła – część trasy przejechałyśmy z otwartymi drzwiami, a żeby bus się zatrzymał, trzeba było w odpowiednim momencie zapukać pięścią w dach. Przez większość trasy głównym widokiem za oknem były rozrzucone śmieci. Bałyśmy się oczywiście, tym bardziej że wcześniej uprzedzano nas, żebyśmy do takich busów w żadnym wypadku nie wsiadały, bo to bardzo niebezpieczne – wspomina Weronika. Postanowiły jednak zaufać odprowadzającym ich wolontariuszom, wyznaczonym przez tamtejszą parafię.

W skromnym domu powitały ich transparenty z imionami, rozwieszona na ścianie polska flaga i niewielki, ale otoczony przez domowników wielkim szacunkiem obraz „Jezu, ufam Tobie”. Przez kolejne dni musiały zapamiętać drogę (co nie było łatwe – nawet miejscowy taksówkarz nie mógł trafić pod właściwy adres) i przełamać barierę strachu. – Zaczęłyśmy się uśmiechać do mijanych ludzi. Nie chodziłyśmy już z wzrokiem wbitym w ziemię – mówi Weronika Griszel. Trzy dni później fawelę obiegła pogłoska, że mieszkają tu trzy dziewczyny z Polski, z miasta Jana Pawła II. Każdego dnia więcej osób chciało się z nimi przywitać, dotknąć ich. – Dla nich to, że jesteśmy z Krakowa oznaczało, że chodzimy po tych samych ścieżkach co papież, po tej samej ziemi. Oni przez nas chcieli dotknąć świętości Jana Pawła II – wyjaśnia Weronika. – To świadectwo pokazało nam, jaki mamy tutaj skarb. Mieszkając w Krakowie, czasem tego nie doceniamy – dodaje. Warunki, w których przebywały, były bardzo skromne. Mieszkanie było tak małe, że córka gospodarzy, w której pokoju nocowali goście z Polski, musiała spać na podłodze w korytarzu, byle tylko ich przyjąć. Miały jednak poczucie, że ciągle ktoś na nie czeka.

– Te wieczory, podczas których rozmawiasz, dzielisz się swoją kulturą, wiarą, pokazujesz zdjęcia – to dodatkowy atut ŚDM. Wzbogacasz się przez doświadczenie wiary innych, ich niesamowitą życzliwość, szczerość i otwartość – przekonuje Weronika Griszel. – Nie jest oczywiste, że dwie osoby się tak zgrają jak my z Janete, ale jeśli chodzi o ŚDM, to spotkanie jest absolutnie niezbędne – dodaje Aleksandra Szymczak. – Otwarcie drzwi to jedno, ale trzeba też otworzyć swoje serce. Wtedy będą się działy niesamowite rzeczy. To jest właśnie najpiękniejsze w Światowych Dniach Młodzieży, by pozwolić tym młodym wnieść pod swój dach ich wiarę, ale i ich zasilić swoją wiarą – podkreśla.

Młodzi w parafiach

Do parafian archidiecezji krakowskiej podczas wizyty duszpasterskiej trafią specjalne foldery, w których znalazło się kilka słów o Światowych Dniach Młodzieży, krótkie świadectwa uczestników poprzedniej edycji i ankieta, pozwalająca zadeklarować przyjęcie do swojego domu pielgrzymów. Po wpisaniu swoich danych adresowych i kontaktowych oraz zaznaczeniu, z jakiego kraju pielgrzymów chcielibyśmy przyjąć, jaki wiek byłby najlepszy, czy będą mogli skorzystać z internetu oraz czy możemy przyjąć osoby niepełnosprawne (należy wtedy zaznaczyć, z jaką niepełnosprawnością), ankietę trzeba dostarczyć do działającego przy każdej parafii lokalnego komitetu organizacyjnego. – Zwracamy uwagę na to, że pielgrzymowi trzeba zapewnić 3 mkw. jako powierzchnię do spania – podkreśla Patrycja Filipiak z Komitetu Organizacyjnego ŚDM Kraków 2016. – Poza tym ci pielgrzymi nie oczekują wygód ani noclegu na łóżkach. Każdy przyjeżdża ze śpiworem i karimatą – dodaje.

Rodzina może także zapewnić swoim gościom śniadanie, ale nie jest to warunek konieczny. Ankietę będzie także można pobrać ze strony internetowej ŚDM. Znajdzie się tam także specjalna zakładka z dodatkowymi informacjami dotyczącymi przyjmowania pielgrzymów i odpowiedziami na „najczęściej zadawane pytania”. Wstępna baza noclegów musi powstać do marca 2015 roku. Zmiany będą jednak możliwe także później – zarówno jeśli chodzi o rezygnację z przyjęcia pielgrzymów, jak i dodanie nowych miejsc do bazy. – Będzie dużo grup, które przyjadą bez wcześniejszego zgłoszenia i będziemy starali się je zarejestrować już tutaj – mówi P. Filipiak. Dlatego musi powstać także pula miejsc rezerwowych, do których w ostatniej chwili będzie można dokwaterować takich pielgrzymów.

TAGI: