Święta jak nie święta

Agnieszka Kliks-Pudlik

publikacja 30.12.2014 06:00

Upały pod koniec grudnia, palmy w szopce i wigilijna noc spędzona na tanecznej imprezie to tylko niektóre „egzotyczne” cechy charakterystyczne związane z obchodami świąt Bożego Narodzenia w krajach, w których pracują misjonarze pochodzący z diecezji gliwickiej.

Na wigilijne spotkanie na Sachalinie każdy przynosi, co może Zdjęcia Archiwum prywatne Na wigilijne spotkanie na Sachalinie każdy przynosi, co może

Choć sedno i sens Bożego Narodzenia są na całym świecie takie same, to atmosfera i klimat świąt bywają nieporównywalne. Justyna Brzezińska, która od paru miesięcy pracuje w Czadzie w mieście Lai na południu kraju przyznaje, że święta w innych częściach świata nie mają nic wspólnego z tymi w Polsce. – Nie ma śniegu, za to słońce mocno grzeje. Nie ma Rorat, tylko zwykła poranna Msza, nie ma wieńców ani innych symboli, które wskazywałyby na Adwent. A w czasie świąt nie ma Pasterki ani uroczystej wieczerzy, nie ubiera się choinki ani nie daje się prezentów. Święta w Czadzie to prawie jak nie święta – przyznaje. Podkreśla jednak, że chrześcijaństwo w tym kraju jest „młodziutkie” i ludzie dopiero się uczą niektórych zwyczajów i symboli.

– Uświadomiłam sobie, jaki wielkie bogactwo, jeśli chodzi o religię i duchowość mamy w Polsce – tu mi tego najzwyczajniej w świecie brakuje – dodaje Justyna. Na wyspie Sachalin na Oceanie Spokojnym u wybrzeży Rosji w kościele św. Jakuba zwyczaju Mszy roratnich również nie ma, a Pasterka zaczyna się o 19. 

– Ze względu na klimat (mrozy, śnieżyce) i to, że jest to jedyna parafia katolicka na wyspie, Msza jest jedna dla wszystkich w języku rosyjskim i angielskim – opowiada ks. Tomasz Rafalak, który pracuje tam od 2009 roku. Po Mszy występuje chór parafialny z paroma kolędami, a później jest wspólna kolacja. – Każdy przynosi, co może – dodaje ks. Rafalak. Święta Bożego Narodzenia są dniami roboczymi, ponieważ Kościół prawosławny obchodzi je 7 stycznia i wtedy mieszkańcy Sachalina mają wolne od pracy. 

Adwent w Boliwii jest czasem wakacyjnym, który jak podkreśla ks. Artur Chwaszcza, niczego nie zmienia w otoczeniu i życiu mieszkańców. Również ks. Szymon Zurek dodaje, że okres ten obchodzony jest w sposób mało zauważalny, ponieważ nie ma zwyczaju Rorat czy wieńców. – Proponuje się jednak celebracje na każdą niedzielę Adwentu, które traktują o wierze, pokoju, miłości i nadziei – te cnoty są symbolizowane przez świece na odpowiedniku naszych wieńców adwentowych. Jednak tutaj każda świeca ma inny kolor i swoje znaczenie. Na środku wieńca stoi długa biała świeca, która symbolizuje przychodzącego Chrystusa i zapala się ją dopiero w Wigilię – opowiada ks. Zurek, pracujący od października w mieście Santa Cruz. Od 16 do 24 grudnia Boliwijczycy odprawiają nowennę. – Figurki Maryi i Józefa każdego dnia są w innym domu, gdzie wieczorem spotykamy się z ludźmi na modlitwie różańcowej – wyjaśnia ks. Chwaszcza.

Również w Wenezueli, gdzie Agnieszka Kania przez rok pracowała jako wolontariuszka misyjna w mieście San Felix, jest tradycja nowenn, ale jako porannych Mszy. Tam też okres świąteczny związany jest ze specjalnymi potrawami, m.in. z hallacą, czyli masą z mąki kukurydzianej z kawałkami mięsa i dodatków – wszystko zawinięte w liście bananowca. – Na dwa tygodnie przed świętami hallaca była na śniadanie, na obiad i na kolację, a gdyby ktoś chciał coś przekąsić w ciągu dnia, to kilka zawsze czekało w lodówce – opowiada Agnieszka.

W wenezuelskich domach stajenka budowana jest z rozmachem – czasami zajmuje pół pokoju albo korytarz. – To jest prawdziwa konstrukcja. Z kartonów oraz pofarbowanych na zielono i szaro materiałów układane są góry i doliny. Całość oświetlona jest kilkoma kompletami światełek choinkowych. Ustawia się całe stada owiec i innych zwierząt domowych i w końcu budynek stajenki. Wygląda wspaniale – mówi. I dodaje, że Pasterka jest najważniejszym momentem świąt. Według tradycji należy ubrać się na nią elegancko i koniecznie w nowe rzeczy. – A po Pasterce wcale nie wraca się do domu. Wigilijną noc spędza się najczęściej w gronie znajomych na imprezie tanecznej. To chyba było jedno z najbardziej zaskakujących odkryć – przyznaje wolontariuszka.

TAGI: