publikacja 04.12.2014 00:15
O sytuacji kościoła na Dalekim Wschodzie oraz o szansach zakończenia sporu z rządem w Pekinie z o. Lucasem Chanem, jezuitą z Hongkongu
					 25 listopada studenci po raz kolejny domagali się wprowadzenia w Hongkongu demokratycznych wyborów władz. Po raz kolejny demonstracja została rozpędzona przez siły porządkowe
							
				25 listopada studenci po raz kolejny domagali się wprowadzenia w Hongkongu demokratycznych wyborów władz. Po raz kolejny demonstracja została rozpędzona przez siły porządkowe
		
					
			
					ALEX HOFFORD /epa/pap			
	
Maciej Legutko: Jak wygląda obecnie sytuacja Kościoła w Hongkongu i Chinach? Czy władza ogranicza tam katolikom swobodę praktyk?
O. Lucas Chan: Na początku chciałbym zwrócić uwagę na istotną różnicę. Sytuacja w Chinach jest inna niż ta w Hongkongu, gdzie panuje swoboda wyznania. Możemy praktykować bez żadnych przeszkód. Mamy trzech biskupów i dwóch kardynałów. W Chinach jest jednak inaczej.
Chrześcijanie wciąż doświadczają tam prześladowań?
W ciągu ostatnich 15–20 lat sytuacja uległa poprawie. Nie znaczy to jednak, że prześladowania minęły. Wszystko zależy od lokalnego hierarchy. Jeśli biskup jest uległy wobec państwa, praktyki religijne podlegają kontroli. Władze wysyłają na Msze tzw. szpiegów. Pamiętam, jak parę lat temu byłem na Eucharystii w jednym z kościołów w południowych Chinach. Po Mszy spotkałem się z proboszczem. Wraz z nim pojawił się jeszcze jeden człowiek. Wtedy proboszcz zaczął mi dawać dyskretne znaki, że mężczyzna koło niego to szpieg. Biskupi, którzy pozostają wierni Watykanowi, nie dopuszczają do prześladowań.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł