publikacja 20.11.2014 00:00
– Fajnieś to wszystko pedzioł, ale… – po wykładzie bp. Grzegorza Rysia wtrącił pewien ksiądz – … w perspektywie ogólnopolskiej mówi się tak: przetrzymaliśmy komunizm, przetrzymamy i nową ewangelizację…
Joanna Juroszek /Foto Gość
Od prawej: bp G. Ryś, abp R. Fisichella oraz abp senior D. Zimoń
Skąd lęk i czym w ogóle jest ta, pozornie nowa, ewangelizacja, na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach mówili bp Grzegorz Ryś, polski znawca tej tematyki, i abp Rino Fisichella, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji.
Pół gęby
Biskup Ryś wspomniał niedawne spotkanie kard. Stanisława Dziwisza ze świeckim ewangelizatorem z Meksyku, José H. Prado Floresem, znanym jako Pepe Prado. Zapytany, kiedy poczuł wezwanie do głoszenia zbawienia, miał odpowiedzieć: „Od momentu, kiedy spotkałem Jezusa Chrystusa, mogę powiedzieć dokładnie, kiedy to było: 41 lat temu”. Wtedy, studiując filozofię i teologię, z poziomu rozumu przeszedł na poziom serca. Kardynał nie odpuszczał, trzykrotnie zapytał go o to, z czego żyje. Pepe, wskazując palcem w górę, miał powiedzieć: „Mam bardzo bogatego Ojca”. Więcej pytań już nie było. Na tym przykładzie biskup Ryś podkreślił, jak istotne jest osobiste doświadczenie Boga. – Kto tego nie ma, niech nie idzie do ewangelizacji – mówił jasno.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.