Wyżej jest już tylko niebo

Weronika Pomierna

GN 40/2014 |

publikacja 02.10.2014 00:15

Gdy Kamal został katolikiem, jego rodzina całkowicie go odtrąciła. Odprawili rytuał. Pole, które należało mu się po rodzicach, zostało podpalone. Powiedzieli: to jest twój pogrzeb. Ty już nie żyjesz. I zabrali to, co do niego należało.

Ks. Roman Sikoń był jedynym polskim misjonarzem w Nepalu henryk przondziono /foto gość Ks. Roman Sikoń był jedynym polskim misjonarzem w Nepalu

Polscy misjonarze są wszędzie. Są prawie jak obraz „Jezu, ufam Tobie”, na który można natknąć się zarówno w sanktuarium w sercu Afryki, w środku europejskiej metropolii, jak i na zwykłym peruwiańskim targu na wysokości 3500 metrów n.p.m. Słuchając informacji, gdzie pracują polscy księża, można czasami odnieść wrażenie, że nie ma dla nich granic. Czyżby? Nepal burzy tę teorię. Przekonał się o tym na własnej skórze ks. Roman Sikoń, salezjanin, który w październiku 2013 roku, zupełnie niespodziewanie, trafił do kraju ośmiotysięczników, będącego doskonałą bazą wypadową dla himalaistów. Do kraju, który uczy pokory.

Zwrot akcji

Gdy pakował swoje rzeczy, był przekonany, że po krótkim pobycie w Indiach dołączy do 300 katolickich misjonarzy pracujących w Bangladeszu. Najpierw samolot do Kalkuty. To tam, na terenie salezjańskiej prowincji obejmującej Indie, Bangladesz i Nepal miał uczyć się języka bengalskiego i czekać na upragnioną wizę. Ta nie została jednak przyznana. Gdy po 3 miesiącach jego wiza turystyczna straciła ważność, otrzymał propozycję powrotu do Europy lub wyjazdu do Nepalu, gdzie mieszka zaledwie 7 tysięcy katolików.

– W ciągu 5 miesięcy, które tam spędziłem, poznałem starszych księży z Ameryki, Kanady i Belgii. Żaden z nich nie słyszał o polskich kapłanach pracujących w Nepalu.

Ponieważ między Indiami i Nepalem nie są wymagane wizy, większość pracujących w Nepalu księży pochodzi właśnie z Indii. Od 65 lat pracują tam też jezuici. W ich szkołach kształci się elita kraju – mówi ks. Romek.

Nie był to jego pierwszy wyjazd na misje. Jeszcze przed wstąpieniem do seminarium jako pierwszy wolontariusz Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego wyjechał na roczny projekt. W Kenii koordynował budowę salezjańskiego ośrodka w obozie dla uchodźców. Brał też udział w projektach w Tanzanii, Zambii i Ghanie. W stolicy Nepalu, Katmandu, miał pracować w szkole zawodowej. Prowadził katechezę oraz warsztaty fotografii i realizacji obrazu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.