1 września

Joanna M. Kociszewska

Trzeba, żebyśmy mieli odwagę sięgać po wielkie dobra. Nawet po takie, o których wszyscy mówią, że są niemożliwe. Nawet wtedy, gdy wszyscy nazywają to głupotą.

1 września

Gdy w chrześcijanach trwa żywa moc Ewangelii, może ona przemieniać „kryteria oceny, hierarchię dóbr, postawy i nawyki myślowe, bodźce postępowania oraz modele życiowe rodzaju ludzkiego” – mówił wczoraj Franciszek. Co mogą znaczyć te słowa dzisiaj, pierwszego września, 75 lat po wybuchu II wojny światowej? W czasie, gdy w wielu miejscach świata trwa faktyczna wojna? Gdy punkt zapalny jest także w Europie, blisko naszej granicy?

Co znaczy dziś „żyć Ewangelią”?

Po pierwsze, trzeba dostrzec rzeczywistość taką, jaką jest. Bez zamykania oczu na to, co niewygodne i niepokojące. Ale także bez przerażenia, bo przecież bez woli Bożej włos nam z głowy nie spadnie. Rzeczywistość trzeba nazwać po imieniu. I trzeba się z nią zmierzyć.

Po drugie, trzeba mieć odwagę i determinację, by podejmować (lub akceptować podejmowane) nawet trudne decyzje. Decyzje, które mogą negatywnie wpłynąć na komfort mojego życia, na moją codzienność. Rozwiązania, które mogą mnie kosztować, ale które przyniosą dobro nam wszystkim. Polsce. Europie. Światu.

Po trzecie jednak, nie ulegając złudzeniom co do zamiarów i motywacji poszczególnych osób, trzeba powstrzymać się od nienawiści. Do dobra nie dąży się po trupach. Pokoju nie uzyskuje się gwałcąc niczyje człowieczeństwo. Owszem, czasem zachowanie pokoju wymaga użycia siły. Nigdy jednak nie wymaga niesprawiedliwości. Albo inaczej: to, co osiąga się w wyniku przemocy i gwałtu, nie będzie pokojem.

My, chrześcijanie, żyjemy w świecie, w pełni włączeni w rzeczywistość społeczną i kulturową naszych czasów i jest to słuszne. Ale niesie to ze sobą ryzyko, że staniemy się „światowi”, że „sól utraci swój smak”, jak powiedziałby Jezus, to znaczy, że chrześcijanin się „rozwodni”, utraci tę nowość, która pochodzi od Pana i Ducha Świętego. Tymczasem powinno być odwrotnie – mówił papież. W sytuacjach trudnych bardzo łatwo jest sięgnąć po rozwiązania nie mające nic wspólnego z Bożą logiką. Tak wydaje się prościej. Tak wydaje się rozsądnie. Tak ocala się kawałek dobra.

Malutki kawałek dobra, uzupełniony solidną porcją zła, zamiast bardzo trudnego wielkiego dobra… Trzeba, żebyśmy mieli odwagę sięgać po wielkie dobra. Nawet po takie, o których wszyscy mówią, że są niemożliwe. Nawet wtedy, gdy wszyscy nazywają to głupotą.

Może dla wielu krzyż będzie głupstwem lub zgorszeniem. Dla nas jest mocą i mądrością Bożą.

TAGI: