Wszędzie, gdzie cierpią ludzie

GN 32/2014 Lublin

publikacja 23.08.2014 06:00

O niesieniu pomocy biedniejszym i o realizowaniu myśli papieża Jana Pawła II z ks. Mietkiem Puzewiczem, dyrektorem radia eR i założycielem Stowarzyszenia Solidarności Globalnej, rozmawia ks. Rafał Pastwa.

Ks. Rafał Pastwa: Skąd pomysł założenia Stowarzyszenia Solidarności Globalnej?

Ks. Mietek Puzewicz: Stowarzyszenie było odpowiedzią na apele Jana Pawła II, które kierował zwłaszcza pod koniec swojego pontyfikatu. Zauważył, że na świecie dokonują się różne procesy globalizacji, dlatego też głośno wołał o „globalizację solidarności”. Najmocniej ten apel wybrzmiał podczas pielgrzymki ludzi pracy 1 maja 2000 roku. Staram się być dobrym słuchaczem i uczniem Jana Pawła II. Jemu zawdzięczam też swoje powołanie. Stąd też pomyślałem, że nie wolno pozostawić tych jego słów bez echa. Już po śmierci papieża, w 2006 roku dążyłem do utworzenia tego stowarzyszenia z taką myślą, by otwierać się również na różne problemy i dramaty poza Polską. W Ełku przecież Jan Paweł II przypomniał, że w wielu miejscach na świecie cierpi człowiek i woła o drugiego człowieka.

Jak znalazłeś współpracowników?

Zaprosiłem do tego projektu sporo ludzi młodych, żeby przysłuchali się wołaniu papieża. I też ich pytałem, czy im odpowiada taki styl działania i realizacji dziedzictwa Jana Pawła II, a ostatecznie dziedzictwa Ewangelii, bo tam jest wezwanie Chrystusa, by iść na cały świat i do wszystkich narodów. A ponadto żyjemy w świecie, w którym jest wszędzie blisko. Odległości się zmniejszyły, praktycznie wszędzie można dzisiaj dotrzeć w ciągu jednej doby. Stowarzyszenie było odpowiedzią na znaki czasu.

Jakie cele sobie stawiacie?

Ewangeliczną solidarność z tymi, którzy cierpią,doświadczają dramatów i nieszczęść na całym świecie.

Co było waszym pierwszym przedsięwzięciem?

Początkowo były to bliskie rejony, gdzie się angażowaliśmy w pomoc. Była to Ukraina, rejon lwowski, gdzie po powodzi pomagaliśmy organizować pomoc szkolną dla dzieci, których rodzice stracili najwięcej. Natomiast pierwszym poważnym wyzwaniem już w 2006 roku była pomoc Kościołowi na Kubie. Do 1998 roku Kuba była krajem zupełnie ateistycznym. Po pielgrzymce Jana Pawła II bracia Castro przywrócili Boże Narodzenie, pozwolili pod wpływem rozmów z dyplomacją watykańską na utworzenie pierwszego seminarium duchownego i na funkcjonowanie kilku kościołów. Otrzymaliśmy prośbę o pomoc i współpracę z organizacjami katolickimi, które zaczęły się odradzać. Na Kubie nie istnieje struktura duszpasterska tak jak u nas, są jednak wspólnoty przy zakonach lub w miejscach, gdzie posługę pełnią aktywni i odważni biskupi. Nasz główny teren współpracy do tej pory to środkowa Kuba i diecezja Santa Clara, gdzie pracuje biskup Arturo Gonzalez Amador. On bardzo sobie ceni kontakt z nami. Dzielimy się naszym doświadczeniem i dostarczamy Pismo Święte oraz pomoce duszpasterskie. Obserwując tamtejszy Kościół, mam wrażenie, jakbym widział dzieje apostolskie na żywo.

Działacie też na terenie Afryki?

Tam współpracujemy z siostrami i ojcami białymi misjonarzami Afryki. Nasi wolontariusze wyjeżdżają do pracy misyjnej i wolontaryjnej. W tej chwili dwie dziewczyny pracują w Zambii w Lusace. Realizują projekt pomocy dla dzieci z ulicy. Wcześniej już realizowaliśmy takie zadania w Kenii, Tanzanii, Ghanie i Algierze. Każdego roku taka grupa się przygotowuje i podejmuje zadania. Zazwyczaj jest to praca w slumsach, zwłaszcza z dziećmi. Młodzież uczy je pisać, czytać itd.

A Gruzja?

Po wojnie, która wybuchła w 2008 roku między Rosją a Gruzją, przyjmowaliśmy dzieci z Gruzji w Polsce. Zorganizowaliśmy także na miejscu „lotne szpitale” dla uchodźców z terenu Abchazji i Osetii. Po tamtej wojnie jest w Gruzji ponad 3 tysiące uchodźców wewnętrznych.

Teraz pomagacie Serbom?

Od znajomego Serba dostałem prośbę o pomoc po majowej powodzi. To, co zobaczyłem na miejscu, było niewyobrażalne. Półtora miliona ludzi straciło domy i majątki. W tej chwili pracuje w Obrenovac czwarta grupa wolontariuszy z Lublina przy podstawowych pracach po powodzi. Przyjęliśmy także na wakacje w Lublinie ponad czterdziestkę dzieci z Obrenovac. Postaramy się też zapewnić im wyprawki do szkoły, bo ich rodzice teraz całe swoje dochody przeznaczają na remont zniszczonych domów. Wierzę, że wiele osób odpowie na nasz apel. Takie wyprawki już do nas trafiają. Musimy być solidarni.

Jak odbywa się nabór do stowarzyszenia i do takiej pracy?

Współpracujemy ściśle z Centrum Wolontariatu w Lublinie. Wstąpić do stowarzyszenia czy podjąć konkretne działania może każdy. Odbywa się to zazwyczaj z początkiem roku akademickiego. Proponujemy młodym ludziom zaangażowanie się w wolontariat także w ramach solidarności globalnej. Młodzież robi wiele ciekawych rzeczy. Na przykład zorganizowali zbiórkę pieniędzy, które zawieźli do Kazachstanu do miejscowości, gdzie budowano studnię. Ta studnia już powstaje. Należy pamiętać, że woda w tamtym kraju jest trzykrotnie droższa niż benzyna.

TAGI: