Jasność! Widzę jasność!

Marcin Jakimowicz

GN 33/2014 |

publikacja 13.08.2014 00:15

Bez mediów, bez Facebooka, bez informacji, że Legia odpada, mimo że gromi Celtic, bez pogaduszek. W absolutnej ciszy. Sam na sam. Ze sobą i słowem. Powinny odstraszać. A jednak cieszą się niesłabnącym powodzeniem.

Chrześcijaństwo to nie jest salon kosmetyczny, w którym Pan Jezus zrobi mnie „na bóstwo”– wyjaśnia o. Wojciech Ziółek roman koszowsk /foto gość Chrześcijaństwo to nie jest salon kosmetyczny, w którym Pan Jezus zrobi mnie „na bóstwo”– wyjaśnia o. Wojciech Ziółek

Ciemność! Widzę ciemność! – krzyczał w „Seksmisji” po wybudzeniu z hibernacji Jerzy Stuhr. Niespełna 10 lat temu też tak krzyczałem – opowiada Adam Szewczyk, gitarzysta. – Tylko że to nie był plan filmowy. To było moje najprawdziwsze życie. Cała jego dotychczasowa konstrukcja rozsypała się jak domek z kart. Rodzinnie i zawodowo leżałem na złomowisku. Naprawdę nie chciało mi się żyć. Unoszący się po katastrofie pył przesłaniał niemal wszystko. Niemal. Życie jednak płynęło dalej. W sercu pojawiały się nowe uczucia i marzenia. A ja zupełnie nie wiedziałem, co z tym wszystkim zrobić. Bałem się. Bardzo się bałem. Nie potrafiłem rozeznać, co od Boga, a co od diabła. Spróbować jeszcze raz czy nie? – pytałem z uporem maniaka dzień w dzień. Piętno przeszłości działało jak niemiecka maszyna, skutecznie blokując każdy ruch. I wtedy dostałem znak. Z nieba, jak się okazało. Dwie nieznające się osoby powiedziały mi to samo: „Jedź na rekolekcje ignacjańskie”.

Pojechałem. Początek był szokujący. Wyobraźcie sobie pracujący na pełnych obrotach wielki kombajn zbożowy. To nasze rozkręcone życie. Kombajn huczy non stop, więc przyzwyczajamy się do hałasu. Nagle ktoś wyłącza maszynę. Silnik, wszystkie kółka, paski, turbiny i przekładnie zatrzymują się stopniowo. Powoli wyłania się powalająca cisza. Zaczynamy słyszeć szum drzew, szelest strumyczka, śpiew ptaka. Właśnie tak działają rekolekcje ignacjańskie. Za drzwiami domu rekolekcyjnego zostawia się wszystko. Pracę, internet, komórkę, telewizor, relacje, słowotok. Cały inwentarz tego świata. Nawet podczas posiłków nie ma rozmów. Zawieszenie między dwoma światami. Niektórzy są tak uzależnieni od hałasu życia, że nie wytrzymują i uciekają po dwóch dniach. Mnie udało się wytrzymać. Odkryłem rzeczywistość, o istnieniu której nie miałem pojęcia. Okazuje się, że Boga jednak można usłyszeć. W słowie, obrazie, medytacji, uczuciu, ciszy. Zadawałem Mu bardzo konkretne pytania. Dotyczące mojej przyszłości. Konkretnych osób. Konkretnych decyzji. I dostałem konkretną odpowiedź. Takiej pewności nie miałem nigdy wcześniej i nigdy potem. Jakby na potwierdzenie zadzwonił do mnie jakiś czas potem ojciec duchowny. Powiedział krótko: „Żeń się. Najgorsze, co możesz teraz zrobić, to nic nie zrobić”. Opuszczając po prawie dwóch tygodniach dom rekolekcyjny, krzyczałem: „Jasność! Widzę jasność!”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.