Rozmawiajmy mimo wszystko

Joanna M. Kociszewska

Może trzeba, żeby na Akademii Sztuk Przepięknych pojawił się ktoś bez łatki prześladowanego przez Kościół? To apel do zapraszających i ewentualnych zaproszonych…

Rozmawiajmy mimo wszystko

Rozmowa ks. Wojciecha Lemańskiego z młodzieżą na Przystanku Woodstock wywołała kolejne zamieszanie. Ksiądz odpowiadał na wiele pytań dotyczących Kościoła, bardzo mocno przy tym krytykując Kościół instytucjonalny, przede wszystkim biskupów. Niesprawiedliwie, może nawet szkodliwie, ale nie wydaje mi się, by zasługiwało to na coś więcej niż wzruszenie ramion. Nie ma sensu nadawanie temu znaczenia większego niż faktycznie miało.

Wypowiedział się także na temat Przystanku Jezus (długo trzeba na te słowa czekać, to kilka ostatnich zdań nagrania), udowadniając zarazem, że nie ma pojęcia, o czym mówi. Też chyba nie wymaga to komentarza, słowa same świadczą o ich autorze.

Bardzo mi się natomiast nie podoba wezwanie do wychodzenia z Mszy świętej w ramach protestu przeciw treści kazania. I nie chodzi o to, że uczestnictwo we Mszy świętej niedzielnej jest obowiązkiem, bo zawsze można pójść na inną, późniejszą, ale o to, że celebracja Ofiary Chrystusa nie może być miejscem demonstracji. Nawet jeśliby kapłan sprawujący Eucharystię pomylił ją z wiecem (absolutnie naganne), nie daje to prawa wiernym do poddaniu się tej pomyłce.

To, że ktoś – nawet celebrans – zapomina, czym jest Eucharystia, nie usprawiedliwia podobnego zapomnienia z mojej strony. Zła nie zwalcza się złem. Można i należy interweniować, można zmienić kościół, ale demonstrację uważam za niedopuszczalną. Wzywanie do niej ze strony kapłana również.

Obawiam się jednak, że skuteczność jakichkolwiek sankcji – o ile do nich dojdzie - będzie znikoma. Jeden z pytających przywołał zdanie, wypowiedziane podobno przez o. Tadeusza Rydzyka (przywołuję z pamięci), że dobry uczynek to taki, za który cię sześć razy opieprzą. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ks. Lemański podziela tę opinię.

Słuchając tej rozmowy nie można jednak przeoczyć wypowiedzi młodych ludzi. Ludzi wychowanych w Kościele, czasem z nim związanych, czasem zgorszonych, czasem stojących na krawędzi, postrzegających Kościół jako rzeczywistość przede wszystkim ludzką, ale Kościołem zainteresowanych! Ludzi, do których trzeba wyjść i z którymi trzeba rozmawiać. Tam, gdzie są. Ich językiem.

Robią to ewangelizatorzy na Przystanku Jezus – i bardzo dobrze. Myślę jednak, że trzeba także takich spotkań, jak to: publicznych, dyskusyjnych, choćby miały być tylko odpowiadaniem na żale i pretensje.

Może trzeba, żeby na Akademii Sztuk Przepięknych pojawił się ktoś bez łatki prześladowanego przez Kościół? To apel do zapraszających i ewentualnych zaproszonych…

TAGI: