To Bóg uzdrawia

GN 31/2014 Gdańsk

publikacja 06.08.2014 06:00

Grzechu się nie dziedziczy. Skutki grzechu poprzednich pokoleń bardziej przypominają pokaleczenie. O uzdrawiającej mocy Kościoła z franciszkaninem o. Pacyfikiem Iwaszko rozmawia ks. Rafał Starkowicz.

O. Pacyfik Iwaszko OFM od lat posługuje w Sekretariacie Ewangelizacji Prowincji Matki Bożej Anielskiej w Krakowie ks. Rafał Starkowicz/ Foto Gość O. Pacyfik Iwaszko OFM od lat posługuje w Sekretariacie Ewangelizacji Prowincji Matki Bożej Anielskiej w Krakowie

Ks. Rafał Starkowicz: Skąd pomysł, żeby organizować rekolekcje o obciążeniach pokoleniowych?

O. Pacyfik Iwaszko: Ludzie często czują, że mają jakieś obciążenia w rodzinie. Objawia się to w przeróżnych zahamowaniach. Pojawiają się lęki…

To skutki grzechu poprzednich pokoleń?

Czasami skutki działania poprzednich pokoleń „przylepiają się” nie jako wina, ale jako dziedzictwo, podobnie jak dziedziczne choroby. Wówczas potrzeba ingerencji Kościoła i ludzi, którzy pomodlą się o uzdrowienie i uwolnienie. Odetną skutki grzechu.

Grzech wiąże się z winą i w rezultacie z karą…

Grzech jest gładzony poprzez sakrament chrztu. Jego się nie dziedziczy. Skutki grzechu poprzednich pokoleń bardziej przypominają pokaleczenie.

Chodzi o wymiar duchowy czy raczej psychologiczny?

Na pewno jest to obecne na płaszczyźnie psychicznej. Dotyczy to chociażby lęków, które wynikają z postawy rodziców. Podobnie jest z przemocą w rodzinie. Ludzie potrzebują uzdrowienia. Kluczowe jest tu poznanie korzeni swojej rodziny i potrzeba przebaczenia. To tworzy okazję do tego, by nie powtarzać tych samych błędów raniących naszych bliskich.

Jak rozpoznaje się zatem, że człowiek doświadcza obciążenia pokoleniowego?

Poprzez rozmowę. Można wówczas już na wstępie rozeznać, co jest przyczyną cierpień człowieka. Poza tym kapłan, który przewodniczy modlitwie, otrzymuje Boże prowadzenie.

Można tłumaczyć swoje niepowodzenia skutkami grzechów poprzednich pokoleń?

Bardzo niebezpieczne jest zrzucanie winy na innych, czasem na poprzednie pokolenia. Nie wolno obwiniać swoich przodków. My też coś po sobie pozostawimy. Według Pisma Świętego każdy odpowie za swój własny grzech. Czytamy o tym w Księgach: Powtórzonego Prawa, Ezechiela, Jeremiasza czy w Ewangelii św. Jana… Jeden z nich mówi wyraźnie: „ojcowie nie ponoszą śmierci za winy synów, ani synowie za winy ojców. Każdy umrze za swój własny grzech” (Pwt 24). Owszem, na życie człowieka może oddziaływać postawa matki czy ojca. Jednak wielu, którzy chcą prosić o uzdrowienie, mają po prostu problemy z samymi sobą. Wówczas potrzeba im modlitwy wstawienniczej w ich intencji.

Jak uciec przed niezdrową egzaltacją?

Kardynał Ratzinger wydał przed laty instrukcję nt. modlitwy o uzdrowienie. Napisał w niej, że dobrze jest wskazać konkretne miejsca do takiej modlitwy, np. jakieś sanktuarium, że trzeba pamiętać o wstawiennictwie świętych… Nie chodzi tu o szukanie cudowności. Trzeba się modlić, chociaż nie wszyscy ludzie będą uzdrowieni. W uzdrowieniu chodzi po pierwsze o nawrócenie człowieka oraz o pogłębienie wiary, nadziei i miłości. Za tym idzie dotykanie całej sfery emocjonalnej relacji z Bogiem i ludźmi. Chodzi o to, by wykorzenić to, co naprawdę niszczy nas od środka, ale także niszczy rodziny i nasze otoczenie. Chodzi mi o pychę, żądze zmysłowe, złość, zawziętość, brak przebaczenia, oziębłość. Ta ostatnia jest przeszkodą do doświadczenia miłości Boga. Widzę, że kiedy to jest uzdrawiane, ludzie doświadczają także uzdrowienia fizycznego. Czasem też dzieje się na odwrót. Najpierw następuje doświadczenie fizyczne, aby człowiek mógł doświadczyć uzdrowienia duchowego.

Jak postępować z ludźmi, którzy twierdzą, że mają obciążenia pokoleniowe, a w rzeczywistości jest to ich wymysłem?

To nie jest postawa do otrzymania łaski uzdrowienia. Król Saul został odrzucony, ponieważ „upór jest jak grzech wróżbiarstwa, a krnąbrność jak grzech bałwochwalstwa”. Trzeba jednak z nimi rozmawiać. Traktować ich z cierpliwością, aby umożliwić odblokowanie na przyjęcie łaski. Skoro tak myślą i zrzucają winę na poprzednie pokolenia, na pewno mają w swoim sercu jakieś nieprzebaczenie. Potrzeba wówczas tego, by doprowadzić ich do uwolnienia serca od tego balastu.

A co z uzdrawiającą mocą sakramentów?

Bóg słyszy nasze modlitwy. W sakramentach objawia się moc Chrystusa, który dotyka człowieka miłością. Podczas Eucharystii spotyka się nasze ciało z Ciałem Chrystusa. Ludzie zdrowieją.

Uzdrowienie jest celem samym w sobie?

Celem modlitwy o uzdrowienie jest nawiązanie i umocnienie relacji z Bogiem, z której wynika pokój człowieka w drodze do wieczności. Żeby ludzie otworzyli się na miłość Boga, pogłębili swoją wiarę i zawierzyli Bogu… To Bóg uzdrawia, nie ojciec Iwaszko. Nie jesteśmy szamanami. Modlę się z ludźmi. Przewodzę im, ale idziemy razem… Przyprowadzam ludzi do Jezusa…

Ale są też tacy, którzy jeżdżą na wszystkie Msze o uzdrowienie…

Ludziom potrzeba tego, żeby ktoś się nimi zajął. Są spragnieni zauważenia i dowartościowania. Trudno oceniać tych, którzy jeżdżą z jednej Mszy o uzdrowienie na drugą. Czasem jest w nich tyle cierpienia, że szukają ulgi… A modlitwa wstawiennicza tę ulgę im przynosi. To może być im potrzebne chociażby w wymiarze psychologicznym. Kapłan czasem zastępuje im ojca. Niebezpieczeństwem jest tu tylko kwestia uzależnienia.

To jedyne niebezpieczeństwo?

Należy unikać fałszywej pobożności i wykoślawienia charyzmatów. Wrogiem uzdrowienia są złość, spór o pierwszeństwo, pycha, podziały, kłótnie. Albo odwrócenie tego wszystkiego, co związane jest z uzdrowieniem. Na przykład chęć uzdrowienia za wszelką cenę, kiedy ktoś mówi: nie chodzi o Pana Boga, ale o moje zdrowie… Najważniejszą rzeczą jest zdrowie duszy. To fundament. Pozostałe należy traktować jako znaki mówiące, że Bóg jest, że działa, że ma moc. A ludzie widząc znaki, często się nawracają…

TAGI: