Czyściec jest już pusty

GN 30/2014 |

publikacja 24.07.2014 00:15

O dobru, uczeniu bez słów i czystym sari z ks. Leo Maasburgiem rozmawia Barbara Gruszka-Zych.

Ks. Leo Maasburg mieszka w Wiedniu i jest dyrektorem Papieskich Dzieł Misyjnych w Austrii. Przez wiele lat współpracował z Matką Teresą z Kalkuty, towarzyszył jej w  podróżach i wielokrotnie głosił rekolekcje jej siostrom.  Był członkiem zespołu przygotowującego jej proces beatyfikacyjny roman koszowski /foto gość Ks. Leo Maasburg mieszka w Wiedniu i jest dyrektorem Papieskich Dzieł Misyjnych w Austrii. Przez wiele lat współpracował z Matką Teresą z Kalkuty, towarzyszył jej w  podróżach i wielokrotnie głosił rekolekcje jej siostrom. Był członkiem zespołu przygotowującego jej proces beatyfikacyjny

Barbara Gruszka-Zych: Jak to się stało, że Ksiądz został na kilka lat przy Matce Teresie?

Ks. Leo Maasburg: Chyba poczuła potrzebę, żeby mnie wychować. (śmiech) Kiedyś zapytała Pana Jezusa, dlaczego wybrał kogoś takiego jak ona, pełnego grzechu i winy. Odpowiedział, że właśnie dlatego, że jest pełna grzechu i winy. Myślę, że Matka Teresa wybrała mnie z tego samego powodu

Musiała podnosić głowę, rozmawiając z Księdzem.

No tak… Miała 161 cm wzrostu i z wiekiem coraz bardziej się kurczyła. Przypominała moją babcię, nieraz pomagałem jej wejść na schody, ponieść torbę.

Ale kiedy stanęła, ledwie widoczna, na mównicy sali Zgromadzenia ONZ, magnetyzowała zebranych…

Była niezwykłą osobowością. Powiedziała wtedy, że ma ze sobą kartki, które chce rozdać obecnym. Była na nich modlitwa św. Franciszka z Asyżu, zaczynająca się od słów: „Panie, uczyń nas narzędziem swojego pokoju…”. „Odmówmy ją, zanim zacznę” – poprosiła. Potem trzy kwadranse mówiła o godności życia. Przypomniała politykom, jak ważne są ich matki, które ich urodziły, wychowały i dały miłość. Apelowała, aby stali na straży przekazanej im miłości, która powinna otaczać człowieka od poczęcia aż do naturalnej śmierci.

Jan Paweł II powiedział, że to jedna z największych postaci, jakie kiedykolwiek przyszły na świat.

Była taka wielka nie dlatego, że ulice i domy nazwano jej imieniem, ale dlatego, że stawiała Jezusa na pierwszym miejscu. Po pewnym czasie zorientowałem się, że upodobniła się do Niego. Bo Bóg ukrywa największe skarby pod zwyczajną powłoką. Kiedyś na lotnisku dziennikarze się zbiegli i zaczęli ją chwalić: „Matka robi tyle wspaniałych rzeczy”. Odpowiedziała: „To Jego dzieło. Trzeba się modlić, żebym go nie zepsuła”. Mówiła mi, że nigdy nie studiowała, wie tylko troszeczkę o Panu Jezusie i z tego powodu te wszystkie uniwersytety dają jej honorowe doktoraty.

Często się Ksiądz śmiał w jej obecności?

Nieraz! Nie lubiła, kiedy ktoś robił jej zdjęcia. Kiedyś spytała Jana Pawła II, jak ma sobie z tym radzić. Odpowiedział, że ma podobny problem. Wtedy weszła w prywatny układ z Panem Bogiem, że za jedno jej zdjęcie pozwoli jednej duszy przejść z czyśćca do nieba. Raz, gdzieś w Ameryce, wyszliśmy z samolotu i zobaczyliśmy 5 rzędów fotoreporterów, którzy wycelowali w nią obiektywy aparatów i bez końca pstrykali zdjęcia. W pewnym momencie powiedziała; „Wystarczy, czyściec jest już pusty”.

Łatwo jest przebywać ze świętym?

Matka Teresa powiedziała mi, że święty jest ten, kto potrafi wytrzymać ze świętym. Rzeczywiście, czasami towarzyszenie jej nie było łatwe, bo potrafiła zmieniać plany z minuty na minutę i trzeba było jej słuchać. Nazywano ją dobrotliwym dyktatorem. Ale też ciągle prosiła o modlitwę: „Niech się ksiądz za mnie modli, bardzo tego potrzebuję”. Miała zwyczaj rozdawania kartek z cytatami. Kiedyś trafiły mi się słowa: „Kochajmy modlitwę”. Bo dzięki trudowi modlitwy nasze serce poszerza się i może je wypełnić Bóg.

Zmienił się Ksiądz przy Matce Teresie?

Swoim przykładem nauczyła mnie, jak wielka jest dobroć Boża, a kiedy spotyka się Boga, nie można pozostawać tym samym głupcem. Była tak przezroczysta, że widać w niej było Jego miłość. Mogę powiedzieć, że spotkałem kogoś naprawdę dobrego, dlatego musiałem się choć trochę zmienić.

Kochała ludzi bezwarunkowo?

Tylko dlatego, że są dziećmi Bożymi, nie z powodu ich urody czy bogactwa. W Rzymie do jej małego pokoju ustawiało się w kolejce po 200 osób. Kiedy go opuszczali, większość była zalana łzami. Moja przyjaciółka przyjechała do niej z małym dzieckiem. Rozpłakała się, kiedy Matka Teresa pogłaskała je po głowie. Gdy dopytywałem dlaczego, odparła: „Poczułam się niesłychanie szczęśliwa, widząc, że ktoś tak bardzo je kocha”.

Zawsze starała się widzieć dobro.

Kiedy ktoś mówił coś negatywnego, przerywała: „On głosi ciemność”. Rozprzestrzeniamy ciemność, a przecież jesteśmy stworzeni do światła. Kiedyś spotkała się z córką człowieka, który ofiarował jej pierwsze mieszkanie dla sióstr w Kalkucie. Dziewczyna właśnie się zaręczyła i pomyślała, że kiedy Matka Teresa wstawi się za jej narzeczonym, uda mu się awansować w biurze administracji miasta. Napomknęła Matce, że administracja Kalkuty jest skorumpowana. A ona na to, że jak miała problem z głodnymi dziećmi, to właśnie te władze przekazały jej ciężarówkę chleba. Dziewczyna nadal mówiła o korupcji, ale Matka jej przerwała, że od tego urzędu dostała trzy tony ziarna zbóż. Wtedy dziewczyna nie wytrzymała: „Niech Matka wreszcie otworzy oczy na fakty!” – powiedziała zdenerwowana. Ale Matka Teresa nie dała za wygraną: „Miguelo, wiem, że w Kalkucie jest wiele korupcji, ale też wiem, że jest tu dużo dobra. A ja podjęłam decyzję, że chcę widzieć dobro. To jest wybór, którego dokonujemy, gdy jesteśmy napełnieni światłem Jezusa. Ono sprawia, że możemy widzieć dobro w ogromie zła. Jak u świętego Pawła, mamy zło dobrem zwyciężać”.

Ale są sytuacje kiedy trzeba nazwać zło po imieniu.

Święci komunikują swoje prawdy nie tylko słowami, ale i postawą. Współczesna psychologia uczy, że tylko 20 proc. komunikacji zależy od przekazu słownego. Święty Franciszek posłał swoich uczniów, mówiąc: „Idźcie i ewangelizujcie, jeśli to będzie konieczne także słowem”.

Czy były momenty, kiedy jednak zabierała głos w obronie jakiejś sprawy?

Wypowiedzi nie były najmocniejszymi momentami jej ewangelizacji. Nie przywiązywała wagi do odbioru Nagrody Nobla, ale ważny był dla niej czas poświęcany na codzienne czyszczenie toalet. Któregoś dnia do domu zgromadzenia przyszedł elegancko ubrany człowiek, który chciał się z nią spotkać. Siostry skierowały go do toalet, które myła. Matka Teresa wzięła go za wolontariusza, dała mu szczotkę i poinstruowała, w jaki sposób trzeba jej użyć. Dopiero po 20 minutach, bo tyle zajęła mu ta praca, powiedział, że jest dyrektorem linii lotniczych w Kalkucie i przyniósł jej bilety. Później powtarzał, że to było najważniejsze 20 minut w jego życiu. Został zewangelizowany bez słów.

Czy Księdza koszula długo utrzymywała biel po wyjściu na ulice Kalkuty?

Kiedy szedłem kupić gazetę, w jednym momencie czerniała od smogu. Można sobie wyobrazić, jak się czuło 300 sióstr misjonarek miłości, które w swoim domu macierzystym miały tylko jedną pompę z wodą. Ich sari zawsze były białe. Żeby codziennie je wyprać, stawały w kolejce już o 3 rano.

Codziennie zabierały z ulic umierających.

W Kalkucie biedni umierają na ulicach. Mają szczęście, jeśli ktoś przeniesie ich bliżej rynsztoku, bo wtedy robi im się chłodniej. Szybko umierają, bo robaki natychmiast zagnieżdżają się w ich ciałach. Matka Teresa zabierała ich do swojego domu dla umierających, myła i opatrywała im rany. Za moich czasów mieszkało w nim około 120 mężczyzn i 130 kobiet. Wielokrotnie powtarzała nam słowa starszego mężczyzny, którym siostry się zaopiekowały. Tuż przed śmiercią powiedział jej: „Żyłem jak zwierzę, a umieram jak anioł”. Zmarł z pięknym uśmiechem na twarzy. Jej dom dla umierających nie był szpitalem. Opiekowała się najuboższymi, którzy nie mogli być przyjęci do żadnego szpitala. Prawdopodobnie przez ten dom przeszło około 84 tys. osób. Połowa z nich zmarła.

Czy można powiedzieć, że potrzebujący ją przyciągali?

Zauważyłem, że kiedy chodziliśmy po ulicach Nowego Jorku i innych miast, nagle znikała i zatrzymywała się przy kimś, kogo ja wcale nie widziałem. Mówiła mi: „To są moi ludzie”. Kiedy przyjeżdżała do domu sióstr, w ciągu kilku godzin znała wszystkich biednych z okolicy.

W książce o Matce Teresie napisał Ksiądz, że nigdy nikogo nie osądzała.

„Jeśli zacznę osądzać, nie będę miała czasu na miłość” – mawiała.

Podobno natychmiast włączała się w rytm pracy odwiedzanych domów dla umierających.

Gdziekolwiek pojechała, zawsze włączała się w prace sióstr na miejscu. To było niesamowite, że zmieniając strefy czasowe, po długim, męczącym locie z marszu szła do pracy. Nam mówiła, żebyśmy odpoczęli, a sama nie rezygnowała z zajęć. Jeśli przyjeżdżaliśmy o 23, sprawdzała, czy mamy pościel, czy mamy co jeść, czym się umyć, a potem szła pisać albo modlić się w kaplicy. O trzeciej, wpół do czwartej rano już była na nogach. My, księża, przychodziliśmy nieprzytomni do kaplicy o wpół do szóstej rano, siostry zaczynały pracę o 4.45, a Matka Teresa od dawna się modliła. Kiedy podczas zbierania materiałów do procesu kanonizacyjnego oglądaliśmy jej paszporty i odbijane w nich pieczątki, obliczyliśmy, że co 2,6 dnia zmieniała kraje przez 35 lat.

Czy ktoś wiedział, że przeżywa noc wiary?

To się wydało dopiero po jej śmierci. Pewnego dnia, gdy siedzieliśmy w komisji zajmującej się procesem beatyfikacyjnym, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Pobiegłem otworzyć, a przed nimi stał ksiądz. Przyniósł 18 listów, które otrzymał od Matki Teresy, właśnie o ciemności duszy. Jak się okazało podczas rozmowy, bo ksiądz wszedł do nas na piętro skserować je, poznali się na lotnisku gdzieś w Stanach. Poprosiła go, żeby głosił rekolekcje dla jej sióstr, co było niezwykłe, bo zazwyczaj księży przedtem testowała. Trzeba zaznaczyć, że Matka Teresa, mimo tych ciemnych nocy, nie straciła wiary. Noc duszy jest darem od Boga dla tych, którzy Mu się oddali całkowicie. To ich współuczestnictwo w cierpieniu tych, którzy utracili wiarę.

To też składało się na jej świętość.

Kiedyś dziennikarz powiedział jej: „Matka jest święta”. A ona na to: „Świętość jest powołaniem pana i moim. Bóg kocha i my też możemy. Kiedy On kocha – tworzy, kiedy kochacie – współtworzycie z Nim”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.