publikacja 19.06.2014 00:15
O tajemnicy sukcesu Billy'ego Grahama, o ewangelizacji i obowiązku zwracania uwagi na problemy moralne z pastorem Franklinem Grahamem rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz.
Henryk Przondziono /Foto Gość
Franklin Graham
(ur. 1952) – amerykański ewangelizator, baptysta. Syn Billy’ego Grahama, najsłynniejszego amerykańskiego kaznodziei. W roku 2001 Franklin przejął prowadzenie misji ojca. Jest założycielem i prezesem międzynarodowej i międzywyznaniowej organizacji charytatywnej Samaritan’s Purse.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Chyba niełatwo jest być synem tak słynnego ojca.
Franklin Graham: Kocham swojego ojca, jestem z niego dumny. Był wzorem ojca nie tylko dla mnie, ale dla wielu chrześcijan na świecie. Billy Graham, którego widział świat, który przemawiał w katedrach, jak ta w Katowicach [w 1978 r. – przyp. red.], czy w telewizji, był tym samym człowiekiem, którego jako dzieci widzieliśmy w domu. Jestem wdzięczny Bogu, że dał mi go jako ojca. I kocham go bardzo. Ma teraz 95 lat i nadal czuje obowiązek ewangelizowania. Oczywiście dziś już nie ma siły, by to robić, ale ciągle odczuwa w sercu to przynaglenie.
Pan zapewne nie chce być tylko synem Billy’ego Grahama, ale Franklinem Grahamem. Tytuł Pana autobiograficznej książki jest wymowny: „Buntownik nie bez powodu”.
Kiedy byłem młody, ludzie mieli wobec mnie za wysokie oczekiwania. Żyłem w lęku, że mogę ich rozczarować, bo nie jestem Billym Grahamem, tylko Franklinem Grahamem. Kiedy przekroczyłem trzydziestkę, uświadomiłem sobie, że Bóg ma plan dla mojego życia. Zdecydowałem się pójść za tym planem i nie martwić tym, że mogę kogoś sobą rozczarować.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.