Spełnione marzenie

ks. Włodzimierz Lewandowski

Gesty papieskie nie mają mocy sprawczej. Nie zmieniają rzeczywistości „z automatu”. Otwierają drogę.

Spełnione marzenie

Gdy zaczynam pisać ten komentarz papieski samolot ląduje w Rzymie. W mediach pojawiają się pierwsze omówienia, ale jeszcze nie ma relacji z pierwszego, najważniejszego podsumowania, jakim jest konferencja prasowa na pokładzie samolotu. A była. Franciszek obiecał ją dziennikarzom w drodze do Ziemi Świętej. Prawdopodobnie będą go pytać jak wyobraża sobie spotkanie, na które zaprosił zantagonizowane strony. Być może zainteresują się, wspomnianą w podpisanej wspólnie z patriarchą Bartłomiejem wizją posługi biskupa Rzymu. Ten temat pojawił się już w czasie pontyfikatu świętego Jana Pawła II i z pewnością długo będzie wracał. Choćby w kontekście oświadczenia, jakie krótko przed pielgrzymką wydał patriarchat moskiewski, informując, że deklaracja nie ma żadnej mocy wiążącej dla całego Prawosławia.

Andrea Tornielli w ostatniej z relacji napisał, że była to przede wszystkim pielgrzymka gestów. Spośród wielu jeden zwraca uwagę. Zwraca, ukazując zmianę, jaka dokonała w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat w pełnieniu posługi Piotrowej. Od sedia gestatoria, czyli tronu na którym noszono papieża, czy rozdawanych niczym relikwie jeszcze za czasów Piusa XII skarpetek papieskich, do papieża z czcią całującego ręce ostatnich ofiar Holokaustu. Papieża w braterskim uścisku z rabinem Abrahamem Skórką i Omarem Abboudem. Od lat marzyliśmy – miał powiedzieć rabin – by uściskać się w tym miejscu. Jak widać marzenia się spełniają.

Wielu komentatorów zauważa, że papieska pielgrzymka dodała otuchy żyjącym w jakże skomplikowanej politycznie i religijnie rzeczywistości, a zarazem będącym w mniejszości wspólnotom chrześcijańskim. Mam wrażenie, że jest na odwrót. To ich świadectwo nie tylko trwania, ale i konkretnego zaangażowania, może stać się impulsem, pobudzającym zmęczonych chrześcijaństwem mieszkańców Europy. Myślałem o tym, czytając relację ze spotkania papieża z uchodźcami w Betanii Zajordańskiej. Chciałbym dotrzeć do świadectw, jakie w tym miejscu wysłuchał Franciszek.

Gesty papieskie nie mają mocy sprawczej. Nie zmieniają rzeczywistości „z automatu”. Otwierają drogę. Dobitnie uświadomiła to ostatnia homilia. „Perspektywa Wieczernika: perspektywa Zmartwychwstałego i Kościoła. Stąd wyrusza Kościół, ożywiany przez życiodajne tchnienie Ducha. Zgromadzony na modlitwie z Matką Jezusa, przeżywa on zawsze na nowo oczekiwanie ponownego zesłania Ducha Świętego: Niech zstąpi Duch Twój, o Panie i odnowi oblicze ziemi (por. Ps 104,30)!”

Warto zatem patrzeć na tę pielgrzymkę nie tylko w perspektywie słów wypowiedzianych i wykonanych gestów. Ich bogactwo i wielość prowokuje do swoistej ewangelicznej rewizji życia. Do nieustannego pytania dokąd prowadzi nas Duch Święty. Bo podziały to nie tylko Wschód i Zachód, chrześcijanie i muzułmanie. Bo mury to problem nie tylko Palestyny i Izraela. Bo uchodźcy to nie tylko problem Bliskiego Wschodu. Jeżeli – jak mówił papież – nie wyruszymy z Wieczernika mury będą rosły a obojętność zbierała żniwo.

PS

Na pokładzie samolotu dziennikarze pytali papieża o przeszkody w reformie kurii rzymskiej. Pierwszą przeszkodą jestem ja - odpowiedział Franciszek. Co i kto przeszkadza mi wyruszyć z Wieczernika w drogę, pytam w kontekście cytowanej homilii. Jedyną prawdziwą odpowiedzią jest ta papieska.

Dziennikarze interesowali się nie tylko pielgrzymką. Pytali o nadużycia seksualne, IOR czyli tzw. bank watykański, wybory do europarlamentu, kościelne propozycje rozwiązania statusu Jerozolimy, celibat kapłanów, podróże do Sri Lanki i na Filipiny, ewentualne zrzeczenie się Franciszka z urzędu, beatyfikację Piusa XII, wspomniane przeszkody na drodze reformy kurii, a także o rozwiedzionych żyjących w nowych związkach i przyszłym Synodzie. Całość omówienia papieskiej konferencji (po włosku) na stronie Vaticaninsider.