Nie dla pokoju cmentarnego

Andrzej Macura

publikacja 27.05.2014 06:00

Zamknąć oczy na ludzką krzywdę i domagać się od pokrzywdzonych, by nie psuli miłej atmosfery, to wyjątkowa podłość. Niestety, i pobożnym chrześcijanom się zdarza.

Nie dla pokoju cmentarnego Henryk Przondziono /GN Jeśli pokój nie rodzi się jako owoc integralnego rozwoju wszystkich ludzi, nie będzie miał przyszłości i będzie zawsze zarzewiem nowych konfliktów i różnych form przemocy

Evangelii gaudium 217-221

Dwie wersje rady, jakie czasem można usłyszeć bita żona. Wersja pierwsza. Mąż cię bije? Nigdy nie jest tak, żeby winna była tylko jedna strona. Przemyśl to zanim zgłosisz się na policję. I pamiętaj, że Bóg kazał wybaczać. I wersja druga. Mąż Cię bije? Od miesiąca nie? No to o co ci chodzi? Przecież tamto to już przeszłość.  

Zachowanie pokoju to rzecz bardzo ważna. W tym jednak wypadku rzekoma troska o pokój to w istocie gwałt na krzywdzonej. W pierwszym wypadku mamy ohydne zrzucanie winy na słabszego. Bo przecież nikt nie zasługuje na bicie. W drugim wypadku mamy zgodą na uciemiężenie. No bo co z tego, jeśli ktoś nie bije już od tygodnia, miesiąca czy nawet pół roku, jeśli bicie ciągle jest dla niego sposobem rozwiązywania konfliktów? Przecież to, że jego ofiara nie jest przez jakiś czas bita, to nie wynik jakiejś przemiany oprawcy. To jego ofiara każdego dnia, zagryzając w bezsilnym strachu zęby musi się zastanawiać, jak schodzić oprawcy z drogi, by znowu nie oberwać.

Tak bywa w różnych układach. W szkole, gdzie silniejsi wyżywają się na słabszych, w pracy, gdzie szefowie czują się panami życia i śmierci swoich podwładnych, ale także w życiu społecznym. Rewolucja to zło? Oczywiście. Ale pokój za cenę uciemiężenia i przełykania niesprawiedliwości nie jest prawdziwym pokojem. Ewangelizator musi o tym wiedzieć. I nie obrażać się na ciemiężonych, że trudno im znosić niesprawiedliwość. Zwłaszcza jeśli podobnej sytuacji nie przeżywa. Albo sam należy do grupy uprzywilejowanej.

Koniecznie trzeba usłyszeć, co mówi papież Franciszek: „Pokój społeczny nie może być pojmowany jako irenizm albo jako zwykły brak przemocy, uzyskany przez dominację jednej strony nad innymi. Podobnie fałszywym pokojem byłby taki, który służyłby jako usprawiedliwienie organizacji życia społecznego – tłumiącej i pozornie uspokajającej najuboższych – aby ci, którzy cieszą się większymi dobrami, mogli zachować swój beztroski styl życia, natomiast inni musieli, sami walczyć o przetrwanie” (EG 218).  

Mocne, prawda? Ale na tym nie koniec. papież dodaje: „Słusznych postulatów społecznych związanych ze sprawiedliwym podziałem dóbr, włączeniem społecznym ubogich i prawami człowieka nie można tłumić pod pozorem budowania zgody «przy biurku» lub kruchego pokoju jedynie dla uprzywilejowanej mniejszości. Godność osoby ludzkiej i dobro wspólne są ponad spokojem tych, którzy nie chcą się wyrzec swoich przywilejów. Gdy naruszane są te wartości, konieczny jest głos prorocki” (EG 218).

Liberałowie mają wiele racji, gdy domagają się w dziedzinie gospodarki jak największej wolności dla jednostki. Ale nie mogą zapominać, że bardzo często wielkie bogactwo to nie wynik ciężkiej pracy, ale układów, znajomości, uprzywilejowania w dostępie do ważnych dla inwestowania informacji i wielu, wielu innych. A w konsekwencji także wynik bezwzględnego wykorzystywania słabszych, którzy żeby jakoś żyć na wyzysk muszą się zgadzać. Wystarczy przypomnieć, jak to przy budowie dróg główni wykonawcy wyszli na swoje, a do bankructwa doprowadzono podwykonawców. Albo jak wykorzystuje się możliwość zatrudniania na umowy śmieciowe. Postulat takiego uporządkowania rzeczywistości, by było jak najbardziej sprawiedliwie to nie żaden wymysł zarażonych socjalizmem, zazdrosnych leniów. To dalekowzroczna troska o prawdziwy pokój między ludźmi.

„Pokój bowiem – pisze dalej papież Franciszek – «nie sprowadza się tylko do zaniechania wszelkiej wojny, jak gdyby opierał się na niestałej równowadze sił. Pokój wypracowuje się wytrwale, dzień po dniu, zachowując ustanowiony przez Boga porządek, który domaga się doskonalszej sprawiedliwości między ludźmi». Ostatecznie, jeśli pokój nie rodzi się jako owoc integralnego rozwoju wszystkich ludzi, nie będzie miał przyszłości i będzie zawsze zarzewiem nowych konfliktów i różnych form przemocy”.

W każdym społeczeństwie ważne jest rozwijanie wymiaru społecznego, dzięki któremu wszyscy stają się obywatelami współodpowiedzialnymi za wspólny los. A nie – jak pisał papież  „masą ujarzmioną przez dominujące siły”.  Siłą roboczą, która ma nie myśleć, a tylko spełniać życzenia jaśnie oświeconych.

Jak to robić? O czterech zasadach budowania takiego społeczeństwa papież powie w dalszej części swojej adhortacji. Ale kiedy tyle mówi się o ewangelizacji warto i o tym warunku jej skuteczności pamiętać. Ewangelia, która służy nie tyle budowaniu królestwa Bożego na ziemi, a głównie zachowaniu istniejącego porządku niewielu pociągnie. Za ten błąd Kościołowi już niejeden raz przyszło zapłacić. Pustymi świątyniami.