Intelektualista i Bernadeta

Mariusz Majewski

GN 21/2014 |

publikacja 22.05.2014 00:15

Vittorio Messori przez 30 lat badał objawienia w Lourdes. Teraz zaczął opisywać ich kulisy. Ujawnia nieznane okoliczności i rozprawia się z zarzutami o mistyfikację. Odpowiada na pytanie, na czym polega duchowa potęga niepozornej nastolatki, której ukazywała się Matka Boża.

Vittorio Messoriemu sławę przyniosły wywiady z kard. Ratzingerem „Raport o stanie wiary” i z Janem Pawłem II – „Przekroczyć próg nadziei” Anto/Fotoland di Antonella Anti Vittorio Messoriemu sławę przyniosły wywiady z kard. Ratzingerem „Raport o stanie wiary” i z Janem Pawłem II – „Przekroczyć próg nadziei”

Drobna dziewczynka. Lubiąca żarty i psoty. Niewykształcona. Średnio pobożna. 14-letniej Bernadecie Soubirous w grocie Massabielle u podnóża Pirenejów 156 lat temu objawiła się biała postać przypominająca dziewczynę. Po niedługim czasie wyznała swoje imię: „Ja jestem Niepokalane Poczęcie”. Historia, którą drobiazgowo opowiada włoski słynny pisarz i apologeta katolicki, jest bardzo ciekawa nie tylko z uwagi na wyjątkowość francuskich wydarzeń, ale także ze względu na autora. Vittorio Messori uznał po latach, że może pierwszym dowodem na prawdziwość 18 objawień w Lourdes i szczerość jedynego ich świadka jest niemożność wyczerpania tego tematu przez badacza. W książce „Tajemnica Lourdes.Czy Bernadeta nas oszukała?” skupia się na prawdziwości objawień. Przytacza mnóstwo historycznych świadectw, które pozwalają budować szczegółowy obraz wydarzeń.

Z agnostyka w apologetę

Gdy w 1958 r. w Kościele obchodzone było stulecie objawień w Lourdes, Messori miał 17 lat i chodził do liceum w Turynie. Jak sam wspomina, odbierał solidne wykształcenie „laickie, demokratyczne i antyfaszystowskie”. Jego promotorem był znany wówczas nauczyciel kultury laickiej Galante Garrone. W takiej formacji nie było miejsca na cuda dziejące się w Kościele. O francuskim sanktuarium z racji rocznicy mówiono wówczas dużo.

Ale Włoch odrzucał te wiadomości z dużą dozą dystansu i odrobiną lekceważenia. Jako dziecko został ochrzczony, ale jego rodzina nie praktykowała wiary. Nie otrzymał żadnego wychowania religijnego. Niespodziewanie latem 1964 r. człowiek w ogóle niezainteresowany religią bez żadnego zewnętrznego powodu uwierzył w Boga. – Uwierzył, że to, co zostało napisane w Ewangelii, jest prawdą, a chrześcijaństwo (dokładnie katolicyzm) jest prawdziwą drogą zbawienia – opowiada Andrea Tornielli, inny znany dziennikarz opisujący Watykan i sprawy Kościoła, któremu udało się namówić Messoriego na zwierzenia. Ich wspólna książka „Dlaczego wierzę” ukazała się we Włoszech pod koniec 2008 roku. Nagły dar wiary poprowadził Messoriego do lektury Ewangelii.

Zadawał podstawowe pytania i szukał odpowiedzi. Chciał, by jego wiara miała racjonalne podstawy. –Nawrócony dziennikarz nie szukał w pierwszym rzędzie analiz społecznych czy rozważań o ubóstwie materialnym i jego przyczynach. Nie koncentrował się na kwestii zaangażowania politycznego i społecznego katolików czy zastosowania nauk humanistycznych w chrześcijaństwie – tłumaczy Tornielli. – Przekonałem się na samym sobie, iż uwierzyć znaczy dla chrześcijan spotkać Osobę, która jest zarazem miłosierna i surowa, ludzka i boska, i doświadczyć niepohamowanej potrzeby pójścia za Nią i bycia Jej posłusznym. W mieszaninie zapału i miłości, ale także pełnej szacunku podległości, niepozbawionej tajemniczego przestrachu – tłumaczy Vittorio Messori w „Dlaczego wierzę”. Tak wyglądał początek drogi człowieka, znanego później m.in. z dwóch wywiadów, najpierw z kard. Ratzingerem „Raport o stanie wiary”, a później z Janem Pawłem II – „Przekroczyć próg nadziei”. Ktoś może pomyśleć, że miało być o Lourdes, a jest o Messorim. Kolejność nie jest jednak pomyłką.

Książka o francuskim sanktuarium i wydarzeniach, które tam się rozegrały ponad 150 lat temu, jest napisana z osobistej perspektywy. Nie tylko przez pryzmat wiary, ale z silnym poszukiwaniem jak najpełniejszego, rozumowego wyjaśnienia mitów, które im towarzyszą. Messori przyznał, że sanktuarium i Bernadeta przewijały się w jego życiu tyle razy, że trudno nie dopatrywać się w tym znaku. Ten kontekst jego życiowej historii czyni opowieść jeszcze bardziej interesującą. Pokazuje też, do ilu źródeł miał dostęp i jaka jest wartość jego pracy. Po wywiadzie rzece przeprowadzonym z papieżem dostał propozycję od biskupa, w którego diecezji leży Lourdes, aby przeprowadził się w Pireneje i kierował pracami biura prasowego sanktuarium. Nie doszło to jednak do skutku z przyczyn niezależnych ani od dziennikarza, ani od hierarchy. Dla włoskiej telewizji RAI Tre przygotował scenariusz filmu o Bernadecie. Został też przyjacielem i współpracownikiem znanego teologa i historyka René Laurentina, który ma bardzo duże zasługi w ustalaniu i weryfikowaniu tego wszystkiego, co wiąże się z Lourdes. Obaj byli obecni w Watykanie, gdy otwierano archiwum byłego Świętego Oficjum. Obaj znaleźli tam pustą kopertę z opisem „Lourdes”. Koperta potwierdzała, że nie było żadnego tajnego archiwum, ukrytego przez Kościół, mającego skrywać rzekome manipulacje i oszustwa związane z tymi objawieniami.

Miotła za drzwiami

Messori dużo miejsca poświęcił Bernadecie, bardzo mocno podkreślając fakt, iż „została wyniesiona na ołtarze nie dlatego, że widziała Matkę Bożą, ale dlatego, że ucieleśniała swoim życiem wartości Ewangelii, którą Niepokalana przyszła przypomnieć”. Mający kontakt z Bernadetą mówili później o niej jako o „najbardziej ukrytej ze wszystkich świętych”. Nie chciała być w centrum uwagi. Gotowa była odpowiadać na wszelkie pytania i wątpliwości związane z objawieniami, które miała. Ale nie dawała się przy tym wciągnąć w dyskusje. Niezależnie od tego, czy naprzeciwko siebie miała ciekawskiego dziennikarza, czy zatroskanego biskupa. Maryja poprosiła Bernadetę, aby powiedziała księżom, żeby w miejscu objawień zbudowano kaplicę i żeby przychodziły tam procesje. Proboszcz, gdy to od niej usłyszał, wpadł w złość. Nastolatka odparła krótko: „Jeśli ksiądz proboszcz nie chce mi wierzyć, niech nie wierzy. Ja zrobiłam to, co do mnie należało.

To, co miałam powiedzieć, powiedziałam. Reszta to już jego sprawa”. Ten sam proboszcz powie później, że nieufność duchownych skruszała przede wszystkim w konfesjonale, gdzie zaczęło się pojawiać coraz więcej ludzi, którzy lata temu przestali praktykować. Messori daje liczne dowody na to, że Bernadeta i jej historia to nie są ani „złota legenda”, ani „średniowieczne kwiatki”. Obala po kolei wszelkie hipotezy mówiące o tym, że w Lourdes doszło do gigantycznego oszustwa. Rozprawia się z trzema popularnymi wersjami takiej interpretacji. Najpierw z narracją, że Bernadetę do kłamstwa inspirowali rodzice albo lokalni duchowni, ponieważ chcieli uzyskać rozgłos i w ten sposób trochę się wzbogacić. Druga hipoteza mówiła, że mistyfikację zaplanowała sama nastolatka. Wszyscy nią pogardzali i ignorowali ją, dlatego chciała zwrócić na siebie uwagę. Trzecia wersja mówi o braku równowagi psychicznej u dziewczynki, dlatego to nie żadne objawienia, tylko histeryczne halucynacje. Faktem jest, że nie odznaczała się żadnymi szczególnymi cechami czy zdolnościami. Ludzie prosili ją o ułożenie specjalnej modlitwy, w której zawarte byłoby jej nadzwyczajne doświadczenie. Ona tylko kręciła głową i mówiła, że nie potrafi i wystarcza jej Różaniec.

W dzień po ostatnim objawieniu do Lourdes przyjechał biskup Montpellier Charles Thibault. Rozmawiał z Bernadetą, zadał jej mnóstwo różnych pytań, w tym kilka pytań pułapek. – Byłem pod wrażeniem świetlanej prostoty w tym stworzeniu, które nic nie znaczyło w ludzkich oczach. A w oczach nieba, przeciwnie – napisał biskup po spotkaniu. Bernadeta nie szukała rozgłosu. Osiem lat po objawieniach wstąpiła do zakonu Sióstr Edukacji i Miłosierdzia w Nevers, w środkowej Francji. Wspominała grotę jak swój raj, w rzadkich momentach zwierzeń przyznawała, że tęskni za nią, jednak nie chciała tam wracać. – Jeśli tak, to tylko jako mały ptaszek, który widzi wszystko z góry, a sam nie jest widziany – mówiła. Gdy w zakonie jedna z sióstr z atencją przyglądała się Bernadecie, ta krótko jej wyjaśniła, by więcej tego nie robiła, bo nie warto. Porównała się do miotły, którą po krótkim użyciu z powrotem odstawia się za drzwi, gdzie znajduje się jej naturalne miejsce

. Droga zakonna wybrana przez Bernadetę jest dla Messoriego kolejnym dowodem na prawdziwość objawień. – „Z tego, co mi wiadomo, przed objawieniem nie zdradzała powołania zakonnego, ale po uznała je za naturalną drogę, jaką należy pójść. Jest ewidentne, że postanowienie, by wstąpić do zakonu, w którym wytrwała pomimo wielu przeszkód, a potrzebowała aż ośmiu lat, żeby zostać dopuszczoną do nowicjatu, dowodzi, że w Massabielle wydarzyło się rzeczywiście »coś« poruszającego” – wyjaśnia włoski pisarz. Po co kolejna książka o Lourdes, skoro jest ich już całkiem sporo? „Chciałem przypomnieć, że otrzymaliśmy tam wielki dar, solidny uchwyt, opatrznościowy punkt oparcia. Uchwyt, którego mogą trzymać się mocno ci, którzy pną się w górę, lecz także i ci, którzy się wahają, wątpią i poszukują. Wsparcie pomagające w wierze” – napisał we wstępie Messori. A dalej w książce za znanym francuskim teologiem Jeanem Guittonem przypomina, że przy badaniu tych objawień gra idzie o wielką stawkę, „bo ich autentyczność zmusza z niezwykłą siłą i niepodważalną logiką do uwierzenia w Boga w Trójcy”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.