Pan cudów

Jan Drzymała

Floribeth Mora Diaz podkreśliła wczoraj w Krakowie, że to nie Jan Paweł II przywrócił jej zdrowie.

Pan cudów

Do końca maja w Gdańsku można oglądać ciekawą wystawę. Ciekawą, bo pokazuje, jak w dawnych czasach ludowa pobożność balansowała na cienkiej granicy pomiędzy religijnością i magią. Więcej na ten temat w tekstach Jana Hlebowicza o średniowiecznej "maryjomanii" i świętych "resztkach".

Żeby nie powtarzać, powiem tylko, że cały problem ze średniowiecznym kultem świętych, a nawet Matki Bożej polegał na tym, że przypisywano im niezwykłą moc praktycznie równą boskiej. Tego rodzaju przesunięcie akcentów wzięło się najprawdopodobniej stąd, że nowoochrzeczeni chrześcijanie bez odpowiedniej katechezy i formacji do swojej religii włączali dawne, pogańskie zwyczaje i elementy politeizmu (kogo to interesuje, polecam książkę ks. prof. Jana Kracika Chrześcijaństwo kontra magia). Jednym słowem – tak, jak wcześniej czcili wielu bogów, tak po przejściu na chrześcijaństwo czcili świętych, z których każdemu przypisywali inne „specjalizacje” i zdolności. Brak precyzji w tej kwestii był jedną z przyczyn reformacji, która, bądź co bądź, ostatecznie wylała dziecko z kąpielą.

Dziś powinniśmy być już mądrzejsi. Wiemy, że kult świętych wyrażający się chociażby w czczeniu ich wizerunków czy relikwii jest tak naprawdę ukierunkowany na Boga, którego ścieżkami oni podążali i pokazali nam, jak się to robi. Stąd nasze dla nich nabożeństwo.

Od 2 maja w Polsce jest Floribeth Mora Diaz, Kostarykanka uzdrowiona za wstawiennictwem św. Jana Pawła II. Kobieta wczoraj spotkała się z krakowianami w sanktuarium Jana Pawła II na Białych Morzach. Mocno podkreślała, że to nie ojciec święty ją uzdrowił, ale Bóg za jego wstawiennictwem. Różnica z pozoru subtelna, a jednak bardzo znacząca. Warto o tym pamiętać, by nie narazić się na zarzuty o bałwochwalstwo. A takie niebezpieczeństwo istnieje. Szczególnie teraz po kanonizacji polskiego papieża. Mimo całego szacunku do niego, nie można go stawiać w miejscu Boga. Warto pamiętać, że ostatecznie adresatem naszych modlitw zawsze jest Bóg. Maryja i święci tylko pośredniczą, wspomagają. Dobrze, że goszcząca w Polsce Floribeth Mora Diaz o tym przypomniała.