Co mi wystarczy?

Joanna M. Kociszewska

Wiele się mówi o asertywności. Warto wyrobić w sobie asertywność w stosunku do zalewających nas propozycji reklamowych.

Co mi wystarczy?


Gazeta Wyborcza rozpoczyna dziś cykl „ile kosztuje dziecko”. W wersji ekonomicznej, średniej i ekskluzywnej. Na początek: od poczęcia do wieku lat 7. Tytuł jest mylący: faktyczne potrzeby mieszają się z wydatkami zbędnymi i sprowokowanymi nachalną reklamą. To prawda: trzeba mieć sporą odporność, by oprzeć się grze, jaka próbują prowadzić reklamy. Nie sprzedają nam przecież towaru. Proponują bezpieczeństwo, troskę, miłość, piękno czy przyjemność. Tyle, że oferta nie ma pokrycia w rzeczywistości.

„Koszt dziecka” to jedynie jedna z płaszczyzn tej gry. Zapewne szczególnie łatwo grać na emocjach rodziców, ich miłości i niepokoju, zjawisko jest jednak znacznie szersze i dotyczy każdej sfery życia. Dlatego warto zastanowić się: czego naprawdę potrzebuję? Nie zamierzam sugerować ograniczania potrzeb, skreślania własnej przyjemności, odpoczynku, dbałości o piękno czy rozwój. Owszem, bez tego da się przeżyć, ale człowiek nie jest zwierzęciem. Nie wystarczy mu tylko dach nad głową, jedzenie i ubranie. Potrzebuje czegoś więcej.

Wiele się mówi o asertywności. Warto wyrobić w sobie asertywność w stosunku do zalewających nas propozycji reklamowych. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jestem, czego chcę i co do mnie pasuje, a co jest mi kompletnie obce. To najlepsza ochrona przed otaczającymi nas propozycjami rzeczy, których „bezwzględnie potrzebujemy”.

Nieprawda. Większości z nich nie potrzebuję wcale.

Owszem, z pewnością producenci bardzo by chcieli żebyśmy „wyrażali siebie” przez konsumpcję określonej marki mleka albo soku owocowego (nie, nie żartuję, pytanie czy produkt marki XXX to „produkt dla osoby takiej jak ja” występuje w każdej ankiecie). Przykro mi, ale mleko czy sok nie będą mnie definiować. Jestem kimś więcej.

Jestem człowiekiem. Jestem dzieckiem Boga. On – wszechmogący – o mnie się troszczy.

Często można ostatnio usłyszeć o potrzebie dzielenia się z innymi. O ubóstwie. Nie chodzi o to, byśmy żyli w nędzy. Nikt nie powinien znajdować się w takiej sytuacji. Nie chodzi o to, byśmy zrezygnowali z wygody, przyjemności, dbałości o piękno czy o rozwój. Nie chodzi o rezygnację z ludzkich zabezpieczeń. To wszystko jest potrzebne. Pytanie jest tylko o to, co mi wystarczy.

Jeśli wiem, kim jestem i co jest dla mnie ważne, odpowiedź nie jest trudna.